środa, 23 kwietnia 2014
UWAGA!
http://ty-i-ja-wulkany-dwa.blogspot.com/ - pod tym linkiem znajduję się moje nowe opowiadanie zapraszam! :D
wtorek, 22 kwietnia 2014
EPILOG
*Rok później*
Jesteśmy szczęśliwą rodziną. Dziewczynki rosną jak na drożdżach, wdały się w tatusia. Codziennie Lotman bierze małe do parku a czasami na Podpromie i przekazuje im wszystkie tajniki siatkówki. Mówię mu że one są jeszcze za małe ale mąż twierdzi że im szybciej tym lepiej. Tak słodko to wygląda, a jak już przychodzą wujkowie żeby pomóc to po prostu komedia nie do opisania.
Każdego dnia dziękuję Bogu za to że postawił na mojej drodze Paula, Ole i Piotrka ogólnie wszystkich, których poznałam tutaj w Rzeszowie. Dzięki nim nauczyłam się że mimo wszystko trzeba walczyć o swoje szczęście mimo przeciwności losu.
Oczywiście zdarzają się nam różne sprzeczki ale o błahostki, poza tym nie potrafimy się na siebie długo gniewać. Widząc uśmiechy na twarzach moich najbliższych, dochodzę do wniosku że było warto tyle cierpieć aby teraz wieść beztroskie życie.
Przez rok wiele się nie zmieniło zostaliśmy ponownie rodzicami tym razem chrzestnymi. Oli i Piotrkowi urodził się przepiękny synek o imieniu Jaś. Każdy weekend wolny od meczy spędzamy razem.
Ja wróciłam do pracy fotografa i masażystki w miejscowym klubie a córkami zajmuję się moja kochana mama. Podsumowując jestem szczęśliwa...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę krótki ten epilog wiem ale za to tutaj się trochę rozpiszę bo chcę podziękować każdemu z osobna. Tak więc dziękuję:
-Lorin , za wnikliwe komentarze pod rozdziałami, uwielbiam je czytać.
-Beacie, za to że starała się komentować posty oraz że za każdym razem chwaliła moje "wypociny"
-anonimkom z aska, które pytały kiedy nowy rozdział.
-osobom, które śledziły losy Paula i Blanki ale się nie ujawniały (Ola Z i Żaneta W. o Was mowa)
-Sylwi T. która po każdym rozdziale mówiła że jestem głupia ale i tak mnie kocha. ;*
-Oli T. za to że pokazała mi piosenkę Avril Lavigne-Let me go dzięki temu tworowi napisałam połowę rozdziałów.
-wszystkim moim anonimowym komentatorom jesteście cudowni ;*
-chcę z tego miejsca podziękować też moim kolegom, którzy tu zaglądali i mnie pochwalili.
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM CZYTELNIKOM!
Jeżeli o kimś zapomniałam to przepraszam. Przepraszam też za moje błędy bo zdaję sobie sprawę że jest ich tu mnóstwo.
Przyznam szczerze że pisząc te podziękowania łezka mi się w oku zakręciła. Ale od dzisiaj/jutra zaczynam nowe opowiadanie, na które waz serdecznie zapraszam http://ty-i-ja-wulkany-dwa.blogspot.com/ . Mam nadzieję że ze mną zostaniecie. ;)
JESZCZE RAZ ZA WSZYSTKO DZIĘKUJĘ I PRZEPRASZAM....
Jesteśmy szczęśliwą rodziną. Dziewczynki rosną jak na drożdżach, wdały się w tatusia. Codziennie Lotman bierze małe do parku a czasami na Podpromie i przekazuje im wszystkie tajniki siatkówki. Mówię mu że one są jeszcze za małe ale mąż twierdzi że im szybciej tym lepiej. Tak słodko to wygląda, a jak już przychodzą wujkowie żeby pomóc to po prostu komedia nie do opisania.
Każdego dnia dziękuję Bogu za to że postawił na mojej drodze Paula, Ole i Piotrka ogólnie wszystkich, których poznałam tutaj w Rzeszowie. Dzięki nim nauczyłam się że mimo wszystko trzeba walczyć o swoje szczęście mimo przeciwności losu.
Oczywiście zdarzają się nam różne sprzeczki ale o błahostki, poza tym nie potrafimy się na siebie długo gniewać. Widząc uśmiechy na twarzach moich najbliższych, dochodzę do wniosku że było warto tyle cierpieć aby teraz wieść beztroskie życie.
Przez rok wiele się nie zmieniło zostaliśmy ponownie rodzicami tym razem chrzestnymi. Oli i Piotrkowi urodził się przepiękny synek o imieniu Jaś. Każdy weekend wolny od meczy spędzamy razem.
Ja wróciłam do pracy fotografa i masażystki w miejscowym klubie a córkami zajmuję się moja kochana mama. Podsumowując jestem szczęśliwa...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę krótki ten epilog wiem ale za to tutaj się trochę rozpiszę bo chcę podziękować każdemu z osobna. Tak więc dziękuję:
-Lorin , za wnikliwe komentarze pod rozdziałami, uwielbiam je czytać.
-Beacie, za to że starała się komentować posty oraz że za każdym razem chwaliła moje "wypociny"
-anonimkom z aska, które pytały kiedy nowy rozdział.
-osobom, które śledziły losy Paula i Blanki ale się nie ujawniały (Ola Z i Żaneta W. o Was mowa)
-Sylwi T. która po każdym rozdziale mówiła że jestem głupia ale i tak mnie kocha. ;*
-Oli T. za to że pokazała mi piosenkę Avril Lavigne-Let me go dzięki temu tworowi napisałam połowę rozdziałów.
-wszystkim moim anonimowym komentatorom jesteście cudowni ;*
-chcę z tego miejsca podziękować też moim kolegom, którzy tu zaglądali i mnie pochwalili.
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM CZYTELNIKOM!
Jeżeli o kimś zapomniałam to przepraszam. Przepraszam też za moje błędy bo zdaję sobie sprawę że jest ich tu mnóstwo.
Przyznam szczerze że pisząc te podziękowania łezka mi się w oku zakręciła. Ale od dzisiaj/jutra zaczynam nowe opowiadanie, na które waz serdecznie zapraszam http://ty-i-ja-wulkany-dwa.blogspot.com/ . Mam nadzieję że ze mną zostaniecie. ;)
JESZCZE RAZ ZA WSZYSTKO DZIĘKUJĘ I PRZEPRASZAM....
czwartek, 17 kwietnia 2014
Rozdział 24
Jeszcze przez 15 minut wylegiwałam się beztrosko w łóżku jednak postanowiłam wstać. W końcu musiałam nakarmić małe, ogarnąć mieszkanie, przygotować pokój dla teściów oraz śniadanie. Tak więc szykował się dość intensywny dzień.
Bałam się spotkania z rodzicami Paula. Nie chciałam zaczynać naszej znajomości od jakiś spięć, tym bardziej że na świecie są dzieci a lada dzień bierzemy ślub z Paulem, nie należę do osób, które lubią się kłócić ale nie znoszę kiedy ktoś się wcina w nie swoje sprawy. Więc za cel postawiłam sobie urządzić ślub i wesele tak jak chcę tego nasza czwórka. Ubrałam się, nakarmiłam dzieci po czym szybko zeszłam do osiedlowego sklepu na dół. Kupiłam świeże pieczywo i dużo innego jedzenia aby zrobić zapas na cały dzień. Po drodze wstąpiłam jeszcze do kwiaciarni aby poprawić wystrój w mieszkaniu.
Na całe szczęście zdążyłam przygotować poczęstunek przed przyjazdem z lotniska. Nagle do środka weszli teściowie. Podeszłam do nich z uśmiechem.
-Dzień dobry, jestem Blanka miło mi państwa poznać. -podałam dłoń
-Dzień dobry, więc ty jesteś narzeczoną naszego syna oraz matką naszych wnuków? -zapytali rodzice niepwenie
-Tak, to ja -uśmiechnęłam się, bałam się ich następnego pytania
-No to witamy w rodzinie młoda damo. - powiedział ojciec Paula
-Paul tyle o tobie opowiadał. Że jesteś cudowna, że piękna, kochana i tak dalej. -dodała teściowa
-No to bardzo mi miło. -roześmiałam się
-Mamo, tato proszę siadajcie.
-No właśnie my tu gadamy a Blanka przygotowała śniadanie jak widzę.
-Proszę, zapraszam do stołu.
-A gdzie są nasze kruszynki?
-Śpią po śniadaniu, potem do nich zajrzymy... Zaplanowaliśmy z Paulem na dziś oprowadzanie po Rzeszowie a wieczorem kolację z moimi rodzicami oraz drugą parą młodą oraz ich najbliższymi również.
-Jak to, to będzie podwójna uroczystość?
-Tak, tak postanowiliśmy. Więc proszę wybaczyć ale to jest już postanowione, data też jest ustalona to kilka dni po finałach na początku maja. Zostało tylko wybrać lokal a tych w Rzeszowie nie brakuje. -wzruszyłam bezradnie ramionami.
-No to będzie ciekawie. -tymi słowami mama Lotmana dała wyraz swojemu niezadowoleniu
-Oj kochanie daj spokój to ich dzień daj spokój to ich dzień, daj im to zaplanować młodym po ich myśli.
-No dobrze już dobrze...
Po jedzeniu tak jak było w planie przedstawiłam teściom ich wnuczki byli szczęśliwi. Następnie wybraliśmy sie na spacer po Rzeszowie. Starsi byli zachwyceni miastem budzącym się do życia.
-Blanka a czy masz już wybraną suknię ślubną? -zapytała mama
-Tak mam, potem mamie pokażę .
-Już nie mogę się doczekać, muszę ci powiedzieć że bardzo się cieszę że Paul trafił na taką dziewczynę jak ty. Nawet nie wiesz jak rozpaczał po rozstaniu z Jasmine. Błagam cię nie opuszczaj go.
Przerwałam teściowej. - nie mam najmniejszego zamiaru go opuszczać, tyle się między nami wydarzyło że już nie ma prawa nic się zepsuć.
-Całe szczęście. -poklepała mnie po ramieniu teściowa po czym dołączyłyśmy do naszych mężczyzn.
Na mieście spędziliśmy pół dnia, małe oglądały miasto z wózka z wielkim zainteresowaniem z resztą tak samo jak nasi goście.
Szczerze powiedziawszy bardzo się bałam tego spotkanie, jednak nie jest tak źle jak mogłoby się na początku wydawać. Widać po pani Lotman że lubi stawiać na swoim ale to ja dziś postanowiłam pokazać kto tu rządzi a mama przyjęła to z pokorą.
Po powrocie zaczęłyśmy przygotowywać kolację a Lotman ze swoim tatą opiekowali się Weroniką i Antoniną. Na samą myśl o dzisiejszym wieczorze miałam ciarki żeby z pozoru miła i przyjemna kolacja nie przerodziła się w jakąś kłótnie.
Wieczór zbliżał się wielkimi krokami położyłam córki spać po czym zaczęli się pojawiać pierwsi gościa. Jako pierwsi pojawili się Piotrek z Olą ze swoimi rodzicami a następnie moja mama potem tata.
Godzinę później kolacja trwała w najlepsze. Wszyscy się o dziwo polubili, wypisaliśmy zaproszenia, starostami zostali Krzysiek z Iwoną u nas a Ola i Cichy wybrali na starostów Fabiana i Monikę. Podjęliśmy tez decyzję że podczas mszy ochrzcimy nasze córki na rodziców chrzestnych wybraliśmy naszych starostów oraz oczywiście nikogo innego niż przyszłych państwa Nowakowskich. Zadzwoniliśmy do jednej z pod rzeszowskich restauracji zamówiliśmy sale oraz umówiliśmy się na spotkanie w sprawie omówienia menu.
*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
Nadszedł dzień ślubu. Od samego rana każdy był zajęty czymś innym w sumie nie widziałam się z Lotmanem od dwóch dni ze względu na wieczór panieński oraz na to że suknie miałyśmy z Olą u mojej mamy w domu. A w mieszkaniu, w którym mieszkam na co dzień przygotowywali się panowie młodzi.
Wszystko zaczynało się o 14:00. Od godziny 11:00 przygotowały nas makijażystki oraz fryzjerki. Potem przyjechała Iwona pomogła nam się ubrać w suknie.
Oli w tą:
Mi w tą:
Nadeszła w końcu ta upragniona 14:00. Do ołtarza odprowadzili nas nasi ojcowie. Podczas przysięgi Piotrka i Oli się poryczałam. Potem przyszedł czas na nas.
Rzekł do nas ksiądz -podajcie sobie dłonie. Paul powtarzaj za mną
-Ja Paul biorę sobie ciebie Blanko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci... -podczas jego przysięgi nie wytrzymałam i rozpłakałam się ze szczęścia.
-Blanko powtarzaj za mną.
-Ja Blanka biorę sobie ciebie Paul za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci. -powtórzyłam za kapłanem łamiącym się głosem.
Potem nastąpił chrzest naszych córek. Cała ceremonia trwała około 1,5 godziny. Po wyjściu z kościoła wsiedliśmy do samochodu z napisem "Nowożeńcy" i pojechaliśmy do miejsca, w którym miało się odbyć wesele. Podczas drogi przyglądałam się wtulona w mojego męża na złoty krążek na moim palcu. Po dotarciu na miejsce rodzice przywitali nas chlebem i solą a nasi małżonkowie przenieśli nas przez próg. Ujrzeliśmy pięknie przystrojoną salę:
Nadszedł czas na nasz pierwszy taniec. Była to piosenka "KANCELARIA-Zabiorę cię właśnie tam" . Kocham tą piosenkę. Podczas tańca Paul szeptał mi do ucha jak bardzo kocha mnie i dziewczynki oraz że bardzo jest szczęśliwy.
Po obiedzie do akcji wkroczyli państwo starostowie. Krzysiu zaczął rozpijać towarzystwo z oczekiwanym skutkiem wszyscy się bawili jak by nigdy nic. Wszyscy się cieszyli naszym szczęściem. Zabawa była udana. A wszystko się skończyło około godziny 6:00 rano. Tak, tak późno, a Igłe wyciągaliśmy spod stołu. Kto by przypuszczał że siatkarze potrafią aż tak się bawić... Jestem chyba najszczęśliwszą żoną i matką na świecie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Może się ktoś domyślił jest to ostatni rozdział, ale w najbliższym czasie pojawi się epilog, na który was serdecznie zapraszam. Chciałabym wam też życzyć radosnych świąt wielkiej nocy oraz mokrego poniedziałku (nie koniecznie mokrego przez deszcz). Tak więc czekam na wasze opinie odnośnie rozdziału i do następnego (już ostatniego) . ;) Pozdrawiam.
Bałam się spotkania z rodzicami Paula. Nie chciałam zaczynać naszej znajomości od jakiś spięć, tym bardziej że na świecie są dzieci a lada dzień bierzemy ślub z Paulem, nie należę do osób, które lubią się kłócić ale nie znoszę kiedy ktoś się wcina w nie swoje sprawy. Więc za cel postawiłam sobie urządzić ślub i wesele tak jak chcę tego nasza czwórka. Ubrałam się, nakarmiłam dzieci po czym szybko zeszłam do osiedlowego sklepu na dół. Kupiłam świeże pieczywo i dużo innego jedzenia aby zrobić zapas na cały dzień. Po drodze wstąpiłam jeszcze do kwiaciarni aby poprawić wystrój w mieszkaniu.
Na całe szczęście zdążyłam przygotować poczęstunek przed przyjazdem z lotniska. Nagle do środka weszli teściowie. Podeszłam do nich z uśmiechem.
-Dzień dobry, jestem Blanka miło mi państwa poznać. -podałam dłoń
-Dzień dobry, więc ty jesteś narzeczoną naszego syna oraz matką naszych wnuków? -zapytali rodzice niepwenie
-Tak, to ja -uśmiechnęłam się, bałam się ich następnego pytania
-No to witamy w rodzinie młoda damo. - powiedział ojciec Paula
-Paul tyle o tobie opowiadał. Że jesteś cudowna, że piękna, kochana i tak dalej. -dodała teściowa
-No to bardzo mi miło. -roześmiałam się
-Mamo, tato proszę siadajcie.
-No właśnie my tu gadamy a Blanka przygotowała śniadanie jak widzę.
-Proszę, zapraszam do stołu.
-A gdzie są nasze kruszynki?
-Śpią po śniadaniu, potem do nich zajrzymy... Zaplanowaliśmy z Paulem na dziś oprowadzanie po Rzeszowie a wieczorem kolację z moimi rodzicami oraz drugą parą młodą oraz ich najbliższymi również.
-Jak to, to będzie podwójna uroczystość?
-Tak, tak postanowiliśmy. Więc proszę wybaczyć ale to jest już postanowione, data też jest ustalona to kilka dni po finałach na początku maja. Zostało tylko wybrać lokal a tych w Rzeszowie nie brakuje. -wzruszyłam bezradnie ramionami.
-No to będzie ciekawie. -tymi słowami mama Lotmana dała wyraz swojemu niezadowoleniu
-Oj kochanie daj spokój to ich dzień daj spokój to ich dzień, daj im to zaplanować młodym po ich myśli.
-No dobrze już dobrze...
Po jedzeniu tak jak było w planie przedstawiłam teściom ich wnuczki byli szczęśliwi. Następnie wybraliśmy sie na spacer po Rzeszowie. Starsi byli zachwyceni miastem budzącym się do życia.
-Blanka a czy masz już wybraną suknię ślubną? -zapytała mama
-Tak mam, potem mamie pokażę .
-Już nie mogę się doczekać, muszę ci powiedzieć że bardzo się cieszę że Paul trafił na taką dziewczynę jak ty. Nawet nie wiesz jak rozpaczał po rozstaniu z Jasmine. Błagam cię nie opuszczaj go.
Przerwałam teściowej. - nie mam najmniejszego zamiaru go opuszczać, tyle się między nami wydarzyło że już nie ma prawa nic się zepsuć.
-Całe szczęście. -poklepała mnie po ramieniu teściowa po czym dołączyłyśmy do naszych mężczyzn.
Na mieście spędziliśmy pół dnia, małe oglądały miasto z wózka z wielkim zainteresowaniem z resztą tak samo jak nasi goście.
Szczerze powiedziawszy bardzo się bałam tego spotkanie, jednak nie jest tak źle jak mogłoby się na początku wydawać. Widać po pani Lotman że lubi stawiać na swoim ale to ja dziś postanowiłam pokazać kto tu rządzi a mama przyjęła to z pokorą.
Po powrocie zaczęłyśmy przygotowywać kolację a Lotman ze swoim tatą opiekowali się Weroniką i Antoniną. Na samą myśl o dzisiejszym wieczorze miałam ciarki żeby z pozoru miła i przyjemna kolacja nie przerodziła się w jakąś kłótnie.
Wieczór zbliżał się wielkimi krokami położyłam córki spać po czym zaczęli się pojawiać pierwsi gościa. Jako pierwsi pojawili się Piotrek z Olą ze swoimi rodzicami a następnie moja mama potem tata.
Godzinę później kolacja trwała w najlepsze. Wszyscy się o dziwo polubili, wypisaliśmy zaproszenia, starostami zostali Krzysiek z Iwoną u nas a Ola i Cichy wybrali na starostów Fabiana i Monikę. Podjęliśmy tez decyzję że podczas mszy ochrzcimy nasze córki na rodziców chrzestnych wybraliśmy naszych starostów oraz oczywiście nikogo innego niż przyszłych państwa Nowakowskich. Zadzwoniliśmy do jednej z pod rzeszowskich restauracji zamówiliśmy sale oraz umówiliśmy się na spotkanie w sprawie omówienia menu.
*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
Nadszedł dzień ślubu. Od samego rana każdy był zajęty czymś innym w sumie nie widziałam się z Lotmanem od dwóch dni ze względu na wieczór panieński oraz na to że suknie miałyśmy z Olą u mojej mamy w domu. A w mieszkaniu, w którym mieszkam na co dzień przygotowywali się panowie młodzi.
Wszystko zaczynało się o 14:00. Od godziny 11:00 przygotowały nas makijażystki oraz fryzjerki. Potem przyjechała Iwona pomogła nam się ubrać w suknie.
Oli w tą:
Mi w tą:
Nadeszła w końcu ta upragniona 14:00. Do ołtarza odprowadzili nas nasi ojcowie. Podczas przysięgi Piotrka i Oli się poryczałam. Potem przyszedł czas na nas.
Rzekł do nas ksiądz -podajcie sobie dłonie. Paul powtarzaj za mną
-Ja Paul biorę sobie ciebie Blanko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci... -podczas jego przysięgi nie wytrzymałam i rozpłakałam się ze szczęścia.
-Blanko powtarzaj za mną.
-Ja Blanka biorę sobie ciebie Paul za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci. -powtórzyłam za kapłanem łamiącym się głosem.
Potem nastąpił chrzest naszych córek. Cała ceremonia trwała około 1,5 godziny. Po wyjściu z kościoła wsiedliśmy do samochodu z napisem "Nowożeńcy" i pojechaliśmy do miejsca, w którym miało się odbyć wesele. Podczas drogi przyglądałam się wtulona w mojego męża na złoty krążek na moim palcu. Po dotarciu na miejsce rodzice przywitali nas chlebem i solą a nasi małżonkowie przenieśli nas przez próg. Ujrzeliśmy pięknie przystrojoną salę:
Nadszedł czas na nasz pierwszy taniec. Była to piosenka "KANCELARIA-Zabiorę cię właśnie tam" . Kocham tą piosenkę. Podczas tańca Paul szeptał mi do ucha jak bardzo kocha mnie i dziewczynki oraz że bardzo jest szczęśliwy.
Po obiedzie do akcji wkroczyli państwo starostowie. Krzysiu zaczął rozpijać towarzystwo z oczekiwanym skutkiem wszyscy się bawili jak by nigdy nic. Wszyscy się cieszyli naszym szczęściem. Zabawa była udana. A wszystko się skończyło około godziny 6:00 rano. Tak, tak późno, a Igłe wyciągaliśmy spod stołu. Kto by przypuszczał że siatkarze potrafią aż tak się bawić... Jestem chyba najszczęśliwszą żoną i matką na świecie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Może się ktoś domyślił jest to ostatni rozdział, ale w najbliższym czasie pojawi się epilog, na który was serdecznie zapraszam. Chciałabym wam też życzyć radosnych świąt wielkiej nocy oraz mokrego poniedziałku (nie koniecznie mokrego przez deszcz). Tak więc czekam na wasze opinie odnośnie rozdziału i do następnego (już ostatniego) . ;) Pozdrawiam.
wtorek, 15 kwietnia 2014
Rozdział 23
Przez ostatnie dni cały czas wpatrywałam się w moje słodkie dziewczynki. Przyznam szczerze że czasem ja sama ich nie odróżniałam a Paul to już wcale no bo jak odróżnić dwie krople wody
Jednak po dwóch dniach odróżniałam Werkę od Tosi. Przyznam szczerze że miałam już dość siedzenia w szpitalu. Miałam ochotę wstać z łóżka zabrać małe i wrócić do domu po czym zająć się przygotowaniami do ślubu. Na całe szczęście pomoc w opiece nad dziewczynkami zapewniła moja mama.
Bałam się rodzicielstwa, tego wstawania w nocy. A najgorsze jest wychowanie ich na dobre siatkarki. Tak siatkarki, tatuś powiedział że będzie zadba o rozwój siatkarski córek. Aż się boję... Swoją drogą Lotman mi bardzo pomaga a przynajmniej się stara. Ostatnio trochę rzadziej zjawiał się u mnie w szpitalu lecz nie miałam mu tego za złe. Tydzień po porodzie wypisali nas do domu. Byłam strasznie szczęśliwa. Odebrał nas nie kto inny jak Paul, jednak przed drzwiami do mieszkania kazał mi zasłonić oczy i czekać a on w tym czasie wszedł z małymi do środka. Po chwili weszłam za nimi ku moim oczom ukazali się nasi przyjaciele i znajomi a na zasłonie wisiał transparent "witamy w domu" . Kiedy zaczęłam wszystkim dziękować Paul powiedział że to nie koniec i zaprowadził mnie do nowego pokoju dziewczynek.
-Jak, kiedy, z kim? -wybełkotałam
-Podczas twojego pobytu w szpitalu, wszystkim się zająłem pomagali mi tutaj obecni. -roześmiał się siatkarz po czym rzuciłam się mu na szyję i mocno ucałowałam
-Dziękuję wam wszystkim jesteście cudowni.
Ułożyłam córki do łóżeczka po czym wróciłam do gości. Za około godzinę wszyscy się rozeszli. A ja układałam malutkie ubranka na półkach. Po chwili dołączył do mnie Paul.
-Pięknie to wszystko urządziłeś. Jesteś cudowny.
-A to jeszcze nie wszystko. -uśmiechnął się Amerykanin po czym wyjął zza siebie trzy koszulki meczowe, na których były napisane imiona moje i dziewczynek.
-Wariat z ciebie. Wiesz? -ucałowałam narzeczonego, przez te cały czas nawet zapomniałam jak smakują jego usta, brakowało mi tego.
Wieczorem po całym dniu wrażeń postanowiliśmy się położyć, nie na długo... Werka i Tosia budziły się co jakiś czas nie dając spać zmęczonym rodzicom. Ale wstawałam do nich z chęcią. Nawet śmiesznie to wyglądało jak dwójka zaspanych ludzi kołysze do snu niemowlaki.
Po kilku takich nocach się przyzwyczailiśmy. Kiedy tylko Paul powiedział swoim rodzicom o tym że mają wnuczki ucieszyli się i postanowili przyjechać do Polski wcześniej. Zdenerwowałam się na wieść o tym gdyż chciałam w spokoju przygotować chrzciny i ślub. A z tego co opowiadał przyjmujący jego mama jest straszną zazdrośnicą. Błagałam go aby to wszystko przełożył ale było już a późno... Bardzo nie lubiłam jak ktoś się wtrącał w nie swoje sprawy. Wtedy uniosłam głowę i stwierdziłam że zrobię to przyjęcie tak jak chce tego Paul, Piotrek, Ola i ja. I nikt nam w tym nie przeszkodzi. Kilka dni potem w niedzielny poranek ze snu wyrwał nas telefon.
-Halo? -zapytał zaspany Paul
-Paul, kochanie mama mówi wyjedź po nas na lotnisko no przecież nie trafimy do was.
-Ok, za chwilę będę...
Pomruczałam pod nosem coś w stylu "oho zaczyna się" . Przykryłam się kołdrą i usnęłam gdyż nie miałam najmniejszej ochoty wstać.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Da Bum Tss! Kolejna część leci w wasze ręce. Ja szczerze powiedziawszy nie jestem z niej w pełni zadowolona, ale to już zostawiam waszej opinii. Czekam na wasze komentarze.
Pozdrawiam i do następnego. :*
Jednak po dwóch dniach odróżniałam Werkę od Tosi. Przyznam szczerze że miałam już dość siedzenia w szpitalu. Miałam ochotę wstać z łóżka zabrać małe i wrócić do domu po czym zająć się przygotowaniami do ślubu. Na całe szczęście pomoc w opiece nad dziewczynkami zapewniła moja mama.
Bałam się rodzicielstwa, tego wstawania w nocy. A najgorsze jest wychowanie ich na dobre siatkarki. Tak siatkarki, tatuś powiedział że będzie zadba o rozwój siatkarski córek. Aż się boję... Swoją drogą Lotman mi bardzo pomaga a przynajmniej się stara. Ostatnio trochę rzadziej zjawiał się u mnie w szpitalu lecz nie miałam mu tego za złe. Tydzień po porodzie wypisali nas do domu. Byłam strasznie szczęśliwa. Odebrał nas nie kto inny jak Paul, jednak przed drzwiami do mieszkania kazał mi zasłonić oczy i czekać a on w tym czasie wszedł z małymi do środka. Po chwili weszłam za nimi ku moim oczom ukazali się nasi przyjaciele i znajomi a na zasłonie wisiał transparent "witamy w domu" . Kiedy zaczęłam wszystkim dziękować Paul powiedział że to nie koniec i zaprowadził mnie do nowego pokoju dziewczynek.
-Jak, kiedy, z kim? -wybełkotałam
-Podczas twojego pobytu w szpitalu, wszystkim się zająłem pomagali mi tutaj obecni. -roześmiał się siatkarz po czym rzuciłam się mu na szyję i mocno ucałowałam
-Dziękuję wam wszystkim jesteście cudowni.
Ułożyłam córki do łóżeczka po czym wróciłam do gości. Za około godzinę wszyscy się rozeszli. A ja układałam malutkie ubranka na półkach. Po chwili dołączył do mnie Paul.
-Pięknie to wszystko urządziłeś. Jesteś cudowny.
-A to jeszcze nie wszystko. -uśmiechnął się Amerykanin po czym wyjął zza siebie trzy koszulki meczowe, na których były napisane imiona moje i dziewczynek.
-Wariat z ciebie. Wiesz? -ucałowałam narzeczonego, przez te cały czas nawet zapomniałam jak smakują jego usta, brakowało mi tego.
Wieczorem po całym dniu wrażeń postanowiliśmy się położyć, nie na długo... Werka i Tosia budziły się co jakiś czas nie dając spać zmęczonym rodzicom. Ale wstawałam do nich z chęcią. Nawet śmiesznie to wyglądało jak dwójka zaspanych ludzi kołysze do snu niemowlaki.
Po kilku takich nocach się przyzwyczailiśmy. Kiedy tylko Paul powiedział swoim rodzicom o tym że mają wnuczki ucieszyli się i postanowili przyjechać do Polski wcześniej. Zdenerwowałam się na wieść o tym gdyż chciałam w spokoju przygotować chrzciny i ślub. A z tego co opowiadał przyjmujący jego mama jest straszną zazdrośnicą. Błagałam go aby to wszystko przełożył ale było już a późno... Bardzo nie lubiłam jak ktoś się wtrącał w nie swoje sprawy. Wtedy uniosłam głowę i stwierdziłam że zrobię to przyjęcie tak jak chce tego Paul, Piotrek, Ola i ja. I nikt nam w tym nie przeszkodzi. Kilka dni potem w niedzielny poranek ze snu wyrwał nas telefon.
-Halo? -zapytał zaspany Paul
-Paul, kochanie mama mówi wyjedź po nas na lotnisko no przecież nie trafimy do was.
-Ok, za chwilę będę...
Pomruczałam pod nosem coś w stylu "oho zaczyna się" . Przykryłam się kołdrą i usnęłam gdyż nie miałam najmniejszej ochoty wstać.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Da Bum Tss! Kolejna część leci w wasze ręce. Ja szczerze powiedziawszy nie jestem z niej w pełni zadowolona, ale to już zostawiam waszej opinii. Czekam na wasze komentarze.
Pozdrawiam i do następnego. :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
środa, 9 kwietnia 2014
Rozdział 22
Już dawno nie czułam się tak dobrze jak teraz, oczywiście od strony psychicznej bo z fizyczną troszkę gorzej. Nie ubłagalnie zbliża się termin porodu. Przyznam szczerze strasznie się boję. Z resztą Paul chyba też a może on bardziej niż ja, ale dzięki temu się wspieramy i jest nam raźniej.
Lotman nie pozwala mi nawet wyjść po zakupy nie ważne co kupuję po prostu nie i tyle. Nie wiedziałam że potrafi być aż tak stanowczy. Może to i dobrze bo poza moim wielkim brzuchem prawię nic nie widzę, więc zejście po schodach jest prawie nie możliwe. Całymi dniami oprócz leniuchowania przeglądałam razem z Olą suknie ślubne no bo przecież grunt to dobrze wyglądać na własnej ceremonii... Chłopaków przez ostatni czas i tak prawie wcale nie było gdyż rozpoczęła się faza play-off. Szkoda mi było jedynie tego że nie mogę wspierać drużyny na rzeszowskim Podpromiu, no ale coś za coś.
Pewnego dnia po treningu siedziałyśmy z Olą w salonie i oglądałyśmy w internecie sukienki ślubne. Jednak po chwili wpadli Piotrek i Paul.
-Cześć dziewczyny a co wy tu robicie? -zapytał Pit
-A nic, ciekawego... - szybko machnęłam ręką aby Ola zamknęła laptopa gdyż miałyśmy już wyrane kilka modeli, które się nam podobały.
-No pokażcie nam nie ładnie jest mieć tajemnice przed ukochanym. -po chwili Piotrek wyrwał nam z rąk laptopa
-Oddawaj to! -krzyknęła Ola
-Nie myślcie sobie że przed ślubem zobaczycie nas w sukniach. Zapomnijcie. -skwitowałam wzrokiem Paula aby kazał Piotrowi oddać laptopa.
-Eh, no dobra Pit oddaj im. -posmutniał Lotman
-Dora, dobra macie.
-Dziękujemy,a teraz zajmijcie się czymś innym i dajcie nam w spokoju dokończyć to co zaczęłyśmy.
Chłopcy tylko spuścili głowy i wyszli.
-Ale sobie poszukałyśmy... A co to będzie po ślubie... -roześmiała się Ola a ja jej zawtórowałam
-A właśnie na kiedy masz termin porodu?
-Za kilka dni chyba za 2 dni jakoś tak.
Nie zwróciłyśmy uwagi kiedy zrobił się wieczór. Po całym dniu oglądania przeróżnych kreacji mieniły mi się one wszystkie przed oczami. Nie mogłam się doczekać tego dnia. Nawet już wszyscy koledzy Paula pytali o przygotowania a zwłaszcza Krzysiek.
Następnego dnia z samego rana pożegnałam się z Paulem. Musiał już rankiem wstawić się na hali ze względu na mecz, który grali o 14:30 nietypowa godzina jednak władze ligi tak zadecydowały. Na Podpromiu Resovia rozgrywała piąty mecz półfinałowy z drużyną z Kędzierzyna-Koźla.
Oczywiście mecz oglądałam razem z moją przyjaciółką w domu tak jak odbywało się to już od 9 miesięcy.
-Jak myślisz wygramy? -zapytałam zdenerwowana Ole
-Jak by inaczej.
Pierwszy set pada łupem "kozłów" ale już w drugim to my jesteśmy górą. Pod koniec drugiego seta poczułam się gorzej.
-Ałaaa! -krzyknęłam
-Jezu, Blanka co ci jest?!
-Chyba rodzę! -zaczęłam się zwijać z bólu.
-Poczekaj, yyy, już dzwonię po pogotowie!
*Perspektywa Paula*
Mecz był zacięty, drugiego seta wygraliśmy rzutem na taśmę. Po wygranej drugiej partii zeszliśmy do szatni na 10 minutową przerwę. Słuchałem uważnie uwag trenera gdy po chwili do szatni weszła Iwona żona Igły.
-Co się stało Iwona? -zapytał Igła
-Yyy, ja właściwie do Paula. Dostałam sms-a od Oli że Blanka zaczęła rodzić!
-Boże już? Gdzie, w którym szpitalu? -zapytałem zdezorientowany a jednocześnie przestraszony
-Tym nie daleko Podpromia!
Najchętniej bym do niej pojechał od razu ale wiedziałem że muszę dokończyć mecz. Wygraliśmy dwa kolejne sety do 15. Awansowaliśmy do finału cieszyłem się ale jak z procy wyskoczyłem z hali i od razu pojechałem do szpitala a koledzy razem ze mną. Przyznam że trochę głupio to wyglądało tylu dwumetrowych mężczyzn na porodówce.
Kiedy byliśmy na miejscu wyszła do nas pielęgniarka.
-Który z panów jest ojcem?
-Ja! -przepchałem się z tłumu
-Więc zapraszam pana doda pan otuchy żonie, która właśnie zaczęła rodzić.
Bałem się ale wszedłem na sale. Ujrzałem Blankę całą w strachu. Z resztą pode mną nogi też zaczęły się uginać. Ale obiecałem sobie że będę twardy. Godzinę później na świecie przywitałem pierwszą córkę. Lecz potem urwał mi się film.
*Perspektywa Blanki*
Z tego całego zamieszania widzę tylko jak wynoszą nieprzytomnego Lotmana, biedak pewnie nie wytrzymał. Ból jest ogromny ale warto, dla takich chwil warto żyć. Jakieś 30 minut potem było już po wszystkim. Kiedy się obudziłam stała nade mną cała drużyna.
-I jak się czujesz? -zapytał Peter
-Jestem cholernie zmęczona. -uśmiechnęłam się - A gdzie Paul?
Nim skończyłam mówić do sali wszedł Lotman z naszymi córkami na ręku. Tak słodko razem wyglądają, potem dołączyli do nas żony siatkarzy oraz moi rodzie. Ja płakałam ze szczęścia z resztą tak samo jak Paul. Radości nie było końca...
------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie, nie powiem dużo mnie kosztowało napisanie tego rozdziału nie mogłam się skupić... Ale się udało. :) Mam nadzieję że się wam podoba chociaż trochę...
Wczoraj trener Antiga podał skład reprezentacji, który bardzo mi się podoba. A co wy o tym myślicie? :)
Oczywiście jak zwykle czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału. ;) Do następnego i pozdrawiam. :*
Lotman nie pozwala mi nawet wyjść po zakupy nie ważne co kupuję po prostu nie i tyle. Nie wiedziałam że potrafi być aż tak stanowczy. Może to i dobrze bo poza moim wielkim brzuchem prawię nic nie widzę, więc zejście po schodach jest prawie nie możliwe. Całymi dniami oprócz leniuchowania przeglądałam razem z Olą suknie ślubne no bo przecież grunt to dobrze wyglądać na własnej ceremonii... Chłopaków przez ostatni czas i tak prawie wcale nie było gdyż rozpoczęła się faza play-off. Szkoda mi było jedynie tego że nie mogę wspierać drużyny na rzeszowskim Podpromiu, no ale coś za coś.
Pewnego dnia po treningu siedziałyśmy z Olą w salonie i oglądałyśmy w internecie sukienki ślubne. Jednak po chwili wpadli Piotrek i Paul.
-Cześć dziewczyny a co wy tu robicie? -zapytał Pit
-A nic, ciekawego... - szybko machnęłam ręką aby Ola zamknęła laptopa gdyż miałyśmy już wyrane kilka modeli, które się nam podobały.
-No pokażcie nam nie ładnie jest mieć tajemnice przed ukochanym. -po chwili Piotrek wyrwał nam z rąk laptopa
-Oddawaj to! -krzyknęła Ola
-Nie myślcie sobie że przed ślubem zobaczycie nas w sukniach. Zapomnijcie. -skwitowałam wzrokiem Paula aby kazał Piotrowi oddać laptopa.
-Eh, no dobra Pit oddaj im. -posmutniał Lotman
-Dora, dobra macie.
-Dziękujemy,a teraz zajmijcie się czymś innym i dajcie nam w spokoju dokończyć to co zaczęłyśmy.
Chłopcy tylko spuścili głowy i wyszli.
-Ale sobie poszukałyśmy... A co to będzie po ślubie... -roześmiała się Ola a ja jej zawtórowałam
-A właśnie na kiedy masz termin porodu?
-Za kilka dni chyba za 2 dni jakoś tak.
Nie zwróciłyśmy uwagi kiedy zrobił się wieczór. Po całym dniu oglądania przeróżnych kreacji mieniły mi się one wszystkie przed oczami. Nie mogłam się doczekać tego dnia. Nawet już wszyscy koledzy Paula pytali o przygotowania a zwłaszcza Krzysiek.
Następnego dnia z samego rana pożegnałam się z Paulem. Musiał już rankiem wstawić się na hali ze względu na mecz, który grali o 14:30 nietypowa godzina jednak władze ligi tak zadecydowały. Na Podpromiu Resovia rozgrywała piąty mecz półfinałowy z drużyną z Kędzierzyna-Koźla.
Oczywiście mecz oglądałam razem z moją przyjaciółką w domu tak jak odbywało się to już od 9 miesięcy.
-Jak myślisz wygramy? -zapytałam zdenerwowana Ole
-Jak by inaczej.
Pierwszy set pada łupem "kozłów" ale już w drugim to my jesteśmy górą. Pod koniec drugiego seta poczułam się gorzej.
-Ałaaa! -krzyknęłam
-Jezu, Blanka co ci jest?!
-Chyba rodzę! -zaczęłam się zwijać z bólu.
-Poczekaj, yyy, już dzwonię po pogotowie!
*Perspektywa Paula*
Mecz był zacięty, drugiego seta wygraliśmy rzutem na taśmę. Po wygranej drugiej partii zeszliśmy do szatni na 10 minutową przerwę. Słuchałem uważnie uwag trenera gdy po chwili do szatni weszła Iwona żona Igły.
-Co się stało Iwona? -zapytał Igła
-Yyy, ja właściwie do Paula. Dostałam sms-a od Oli że Blanka zaczęła rodzić!
-Boże już? Gdzie, w którym szpitalu? -zapytałem zdezorientowany a jednocześnie przestraszony
-Tym nie daleko Podpromia!
Najchętniej bym do niej pojechał od razu ale wiedziałem że muszę dokończyć mecz. Wygraliśmy dwa kolejne sety do 15. Awansowaliśmy do finału cieszyłem się ale jak z procy wyskoczyłem z hali i od razu pojechałem do szpitala a koledzy razem ze mną. Przyznam że trochę głupio to wyglądało tylu dwumetrowych mężczyzn na porodówce.
Kiedy byliśmy na miejscu wyszła do nas pielęgniarka.
-Który z panów jest ojcem?
-Ja! -przepchałem się z tłumu
-Więc zapraszam pana doda pan otuchy żonie, która właśnie zaczęła rodzić.
Bałem się ale wszedłem na sale. Ujrzałem Blankę całą w strachu. Z resztą pode mną nogi też zaczęły się uginać. Ale obiecałem sobie że będę twardy. Godzinę później na świecie przywitałem pierwszą córkę. Lecz potem urwał mi się film.
*Perspektywa Blanki*
Z tego całego zamieszania widzę tylko jak wynoszą nieprzytomnego Lotmana, biedak pewnie nie wytrzymał. Ból jest ogromny ale warto, dla takich chwil warto żyć. Jakieś 30 minut potem było już po wszystkim. Kiedy się obudziłam stała nade mną cała drużyna.
-I jak się czujesz? -zapytał Peter
-Jestem cholernie zmęczona. -uśmiechnęłam się - A gdzie Paul?
Nim skończyłam mówić do sali wszedł Lotman z naszymi córkami na ręku. Tak słodko razem wyglądają, potem dołączyli do nas żony siatkarzy oraz moi rodzie. Ja płakałam ze szczęścia z resztą tak samo jak Paul. Radości nie było końca...
------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie, nie powiem dużo mnie kosztowało napisanie tego rozdziału nie mogłam się skupić... Ale się udało. :) Mam nadzieję że się wam podoba chociaż trochę...
Wczoraj trener Antiga podał skład reprezentacji, który bardzo mi się podoba. A co wy o tym myślicie? :)
Oczywiście jak zwykle czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału. ;) Do następnego i pozdrawiam. :*
wtorek, 1 kwietnia 2014
Rozdział 21
Zaraz potem na miejscu pojawił się trener Kowal. Na widok popalonych butów, koszulek itp. wpadł w szał. Jednak w pełni go rozumiałam. Na całe szczęście przybyłam w porę i nie wszystko strawił ogień. Co nie znaczy że Paul tak czy siak dostanie po uszach od sponsorów za ten wybryk. Ale ja jestem szczęśliwa że już wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Obiecaliśmy sobie że wszystko poukładamy oraz że już nikt nam nie zaszkodzi. Nic tak nie uszczęśliwia kobiety jak możliwość wtulenia się w mężczyznę życia. Nie pamiętam ostatni raz kiedy się do niego przytuliłam z pełnym spokojem. Chociaż przeszkodą przynajmniej jak na razie jest mój ogromny brzuch. Następnego dnia miałam umówioną już ostatnią wizytę u ginekologa oczywiście Lotman uparł się że idzie ze mną, nie opierałam się jego decyzji. Po skończonym badaniu Paul wypalił z pytaniem:
-Panie doktorze, bardzo proszę niech pan powie jaka jest płeć dzieci? -siedziałam oszołomiona gdyż to pytanie nurtowało mnie od dłuższego.
-Na pewno chcą państwo wiedzieć?
-Tak na pewno. -odpowiedzieliśmy chórem
-Tak więc będą państwo rodzicami dwóch dziewczynek.
Nie ukrywałam mojego zadowolenia z tego co przed momentem powiedział lekarz. Lotman aż się popłakał ze szczęścia. Kto by przypuszczał że facet mający 200 cm wzrostu może być taki uczuciowy...
W dobrych humorach opuściliśmy gabinet lekarski w skowronkach.
Postanowiliśmy też że musimy wszystko sobie wyjaśnić z osobami, które namieszały w naszym życiu jak do tej pory. Paul zadzwonił po Jasmine a ja po ojca. Stwierdziliśmy że im szybciej rozwiążemy wszystkie konflikty tym lepiej dla nas i dla naszego świętego spokoju. Jako pierwsze spotkanie ustaliliśmy z Jess. Za około godzinę siedzieliśmy we trójkę w przytulnej kawiarni na rzeszowskim rynku.
-Więc po co kazaliście mi tutaj przyjść? -zapytała oschle Jess
-Słuchaj musimy coś ustalić. -zaczął Paul -Odczepiasz się od nas dajesz mi i Blance spokój dajesz nam normalnie żyć. Rozumiesz?
-Oczywiście że rozumiem a czy wyglądam na głupią? -zapytała z ironią
-Wręcz przeciwnie. -wymamrotałam pod nosem
-Tak więc ustaliliśmy wszystko tak? -zmierzał do końca spotkania Paul.
-Czekaj, czekaj a czemu tak po prostu odpuścisz? -zapytałam z niedowierzaniem
-Otóż spotykam się z Nikolayem.
-Z tym Nikolayem?
-Tak z tym. Jesteśmy szczęśliwi, Niko nie ukrywa że jesteś dla niego przyjaciółką ja szanuję jego zdanie więc obiecuję że dam wam spokój.
Szczerze się nie spodziewałam się tego po niej no ale przynajmniej dała słowo że zostawi nas w spokoju. O ile jej słowa są coś warte.
Teraz spotkanie z ojcem, strasznie się bałam ale obecność Lotmana zdecydowanie podnosiła mnie na duchu. Po chwili przyszedł mężczyzna, na którego czekaliśmy.
-Tato, chciałam cię przeprosić za moje zachowanie przy naszym ostatnim spotkaniu tak mi wstyd... -tata podszedł do mnie ze łzami w oczach po czym mnie przytulił.
-Córeczko też cię przepraszam za te wszystkie lata kiedy miałem was gdzieś, ciebie i mamę. Wiem że jedno słowo nie zmieni dużo ale za to teraz postaram się być najlepszym dziadkiem. A ciebie mój zięciu przepraszam również za moje zachowanie wiem ile Blanka się nacierpiała przeze mnie, i dziękuję ci że to wszystko zniosłeś.
-Jak ja was kocham moi najcudowniejsi mężczyźni w życiu. -powiedziałam przytulając się do nich obu.
Po chwili stała za nami jakaś kobieta, zobaczyłam ją po czym spojrzałam na ojca zaczął się uśmiechać i w tym momencie ją poznałam-to była moja mama.
-Mamusiu, boże ale ja tęskniłam. -wpadłam jej w ramiona
-Ja też córeczko, ja też. No to kiedy zobaczymy na świecie nasze maluchy.
-Już nie długo. -pogładziłam się po wielkim brzuchu.
Siedzieliśmy w tej kawiarni aż do godziny 15:00. Widziałam że rodzice polubili Paula i z wzajemnością. Cieszyłam się z tego najbardziej na świecie. Lotman obiecał że na ślub przylecą jego rodzice ze Stanów, bo na razie nie mogą. Kiedy wróciliśmy do domu, wrażeń ciąg dalszy wpadli Piotrek z Olą, Peter z Anastasią i Krzysiek z Iwoną na kolację. Bardzo miło spędzaliśmy wieczór kiedy Igła zadał pytanie:
-No ale powiedzcie jak będą miały na imię dziewczyny!
-Tak więc zadecydowaliśmy że będą miały na imię Antosia (Tosia) i Weronika.
-No to pięknie. -jak można było dostrzec wszystkim spodobało się imię.
Potem chłopaki zaczęli rozmawiać o siatkówce na kanapie w salonie a my zostałyśmy przy stole. Dziewczyny wypytywały mnie o wszystko dosłownie na przykład czy po jakimś czasie po urodzeniu wrócę do pracy i tak dalej. Nie ukrywałam że brakuje mi tej atmosfery jaką tworzą kibice na Podpromiu. Potem temat zszedł na ślub mój i Paula i Oli i Piotrka, oczywiście ustalenia zostały takie jak wcześniej. Czyli podwójna ceremonia tuż po zakończeniu sezonu. A Anastasia i Iwona zapewniły nas że pomogą nam w przygotowaniach gdyż chłopcy będą zajęci obroną Mistrza Polski.
Po dniu pełnym wrażeń zasnęliśmy z Paulem na kanapie wtuleni w siebie.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc oto jest 21 część historii Blanki i Paula. Jak wam się podoba? Jesteście czymś zaskoczeni? ;)
Ale mam też dla was złą wiadomość nie jestem w stanie dokończyć tego opowiadania... :( Nawał obowiązków mi to uniemożliwia... Przepraszam.
.
.
.
Nie zapominajcie że dziś jest 1 kwietnia... ;D Mam nadzieję że udało mi się was nabrać. ;p
Tak więc tradycyjnie czekam na wasze opinie i do następnego ( teraz już nie żartuję) Pozdrawiam. :D
PS. ZACHĘCAM DO WZIĘCIA UDZIAŁU W ANKIECIE NA GÓRZE. JEST ONA DLA MNIE WAŻNA Z GÓRY DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY GŁOS (KAŻDY GŁOS JEST ANONIMOWY)
Obiecaliśmy sobie że wszystko poukładamy oraz że już nikt nam nie zaszkodzi. Nic tak nie uszczęśliwia kobiety jak możliwość wtulenia się w mężczyznę życia. Nie pamiętam ostatni raz kiedy się do niego przytuliłam z pełnym spokojem. Chociaż przeszkodą przynajmniej jak na razie jest mój ogromny brzuch. Następnego dnia miałam umówioną już ostatnią wizytę u ginekologa oczywiście Lotman uparł się że idzie ze mną, nie opierałam się jego decyzji. Po skończonym badaniu Paul wypalił z pytaniem:
-Panie doktorze, bardzo proszę niech pan powie jaka jest płeć dzieci? -siedziałam oszołomiona gdyż to pytanie nurtowało mnie od dłuższego.
-Na pewno chcą państwo wiedzieć?
-Tak na pewno. -odpowiedzieliśmy chórem
-Tak więc będą państwo rodzicami dwóch dziewczynek.
Nie ukrywałam mojego zadowolenia z tego co przed momentem powiedział lekarz. Lotman aż się popłakał ze szczęścia. Kto by przypuszczał że facet mający 200 cm wzrostu może być taki uczuciowy...
W dobrych humorach opuściliśmy gabinet lekarski w skowronkach.
Postanowiliśmy też że musimy wszystko sobie wyjaśnić z osobami, które namieszały w naszym życiu jak do tej pory. Paul zadzwonił po Jasmine a ja po ojca. Stwierdziliśmy że im szybciej rozwiążemy wszystkie konflikty tym lepiej dla nas i dla naszego świętego spokoju. Jako pierwsze spotkanie ustaliliśmy z Jess. Za około godzinę siedzieliśmy we trójkę w przytulnej kawiarni na rzeszowskim rynku.
-Więc po co kazaliście mi tutaj przyjść? -zapytała oschle Jess
-Słuchaj musimy coś ustalić. -zaczął Paul -Odczepiasz się od nas dajesz mi i Blance spokój dajesz nam normalnie żyć. Rozumiesz?
-Oczywiście że rozumiem a czy wyglądam na głupią? -zapytała z ironią
-Wręcz przeciwnie. -wymamrotałam pod nosem
-Tak więc ustaliliśmy wszystko tak? -zmierzał do końca spotkania Paul.
-Czekaj, czekaj a czemu tak po prostu odpuścisz? -zapytałam z niedowierzaniem
-Otóż spotykam się z Nikolayem.
-Z tym Nikolayem?
-Tak z tym. Jesteśmy szczęśliwi, Niko nie ukrywa że jesteś dla niego przyjaciółką ja szanuję jego zdanie więc obiecuję że dam wam spokój.
Szczerze się nie spodziewałam się tego po niej no ale przynajmniej dała słowo że zostawi nas w spokoju. O ile jej słowa są coś warte.
Teraz spotkanie z ojcem, strasznie się bałam ale obecność Lotmana zdecydowanie podnosiła mnie na duchu. Po chwili przyszedł mężczyzna, na którego czekaliśmy.
-Tato, chciałam cię przeprosić za moje zachowanie przy naszym ostatnim spotkaniu tak mi wstyd... -tata podszedł do mnie ze łzami w oczach po czym mnie przytulił.
-Córeczko też cię przepraszam za te wszystkie lata kiedy miałem was gdzieś, ciebie i mamę. Wiem że jedno słowo nie zmieni dużo ale za to teraz postaram się być najlepszym dziadkiem. A ciebie mój zięciu przepraszam również za moje zachowanie wiem ile Blanka się nacierpiała przeze mnie, i dziękuję ci że to wszystko zniosłeś.
-Jak ja was kocham moi najcudowniejsi mężczyźni w życiu. -powiedziałam przytulając się do nich obu.
Po chwili stała za nami jakaś kobieta, zobaczyłam ją po czym spojrzałam na ojca zaczął się uśmiechać i w tym momencie ją poznałam-to była moja mama.
-Mamusiu, boże ale ja tęskniłam. -wpadłam jej w ramiona
-Ja też córeczko, ja też. No to kiedy zobaczymy na świecie nasze maluchy.
-Już nie długo. -pogładziłam się po wielkim brzuchu.
Siedzieliśmy w tej kawiarni aż do godziny 15:00. Widziałam że rodzice polubili Paula i z wzajemnością. Cieszyłam się z tego najbardziej na świecie. Lotman obiecał że na ślub przylecą jego rodzice ze Stanów, bo na razie nie mogą. Kiedy wróciliśmy do domu, wrażeń ciąg dalszy wpadli Piotrek z Olą, Peter z Anastasią i Krzysiek z Iwoną na kolację. Bardzo miło spędzaliśmy wieczór kiedy Igła zadał pytanie:
-No ale powiedzcie jak będą miały na imię dziewczyny!
-Tak więc zadecydowaliśmy że będą miały na imię Antosia (Tosia) i Weronika.
-No to pięknie. -jak można było dostrzec wszystkim spodobało się imię.
Potem chłopaki zaczęli rozmawiać o siatkówce na kanapie w salonie a my zostałyśmy przy stole. Dziewczyny wypytywały mnie o wszystko dosłownie na przykład czy po jakimś czasie po urodzeniu wrócę do pracy i tak dalej. Nie ukrywałam że brakuje mi tej atmosfery jaką tworzą kibice na Podpromiu. Potem temat zszedł na ślub mój i Paula i Oli i Piotrka, oczywiście ustalenia zostały takie jak wcześniej. Czyli podwójna ceremonia tuż po zakończeniu sezonu. A Anastasia i Iwona zapewniły nas że pomogą nam w przygotowaniach gdyż chłopcy będą zajęci obroną Mistrza Polski.
Po dniu pełnym wrażeń zasnęliśmy z Paulem na kanapie wtuleni w siebie.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc oto jest 21 część historii Blanki i Paula. Jak wam się podoba? Jesteście czymś zaskoczeni? ;)
Ale mam też dla was złą wiadomość nie jestem w stanie dokończyć tego opowiadania... :( Nawał obowiązków mi to uniemożliwia... Przepraszam.
.
.
.
Nie zapominajcie że dziś jest 1 kwietnia... ;D Mam nadzieję że udało mi się was nabrać. ;p
Tak więc tradycyjnie czekam na wasze opinie i do następnego ( teraz już nie żartuję) Pozdrawiam. :D
PS. ZACHĘCAM DO WZIĘCIA UDZIAŁU W ANKIECIE NA GÓRZE. JEST ONA DLA MNIE WAŻNA Z GÓRY DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY GŁOS (KAŻDY GŁOS JEST ANONIMOWY)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
wtorek, 25 marca 2014
Rozdział 20
Wychodząc z mieszkania w strugach łez, patrzyłam w nadziei że Paul będzie próbował mnie zatrzymać, w głębi bardzo tego pragnęłam jednak się tak nie stało. Opuściłam blok mężczyzny, którego cały czas kochałam... Chciałam zostać jednak przeze mnie nie może się skupić na swojej pasji-siatkówce. Wiem ile to dla niego znaczy. Wiele osób mnie skarciło za to co zrobiłam mówiąc "przecież on cię kocha" . Sama już nie wiem muszę odpocząć od tego wszystkiego, od problemów, przemyśleć dużo rzeczy.
Zanim wsiadłam do taksówki spojrzałam w okno mieszkania Paula. Widziałam go płakał tak samo jak ja. Skuliłam głowę i z trudem wsiadłam do pojazdu. Skinęłam kierowcy aby zawiózł mnie do najbliższego hotelu gdzie przez kilka następnych dni mam zamiar nocować.
Na telefonie miałam pełno nieodebranych połączeń od całej drużyny. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Ale nie udało mi się to, po tym jak zdążyłam się zadomowić się w swoim pokoju, usłyszałam pukanie do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stali Anastasia i Peter Veres . Ze zdumieniem zapytałam:
-Co tu robicie, skąd wiedzieliście w jakim hotelu się zatrzymałam? -z trudem wyrzucałam z siebie każde kolejne słowo.
-Blanka, słońce jesteś przewidywalna aż do bólu... -uśmiechnęła się Anastasia
-Domyślam się po co przyszliscie, wejdźcie.
-Blanka słuchaj, ty pomyślałaś co on teraz bez ciebie zrobi? Przecież stoczy się na dno! Lotman jeszcze nikogo tak nie kochał jak ciebie i maluchy. Codziennie na trening przychodził z uśmiechem na twarzy, trenował ciężko aby zapewnić wam jak najlepszy byt. Zawsze mówił że jesteś dla niego najważniejsza, że mimo przeciwności poradzicie sobie... Wyobraź sobie co on teraz czuje.. Jak cierpi... -uświadamiał mnie Peter
-A poza tym nie rozumiem dlaczego tak tu siedzisz, skoro Jasmine to wszystko zaplanowała, wiedziała jak zareagujesz. Doskonale też wiedziała że dla Paula i dla jego szczęścia jesteś w stanie go zostawić byleby był szczęśliwy. Jestem pewna że już tam u niego jest i go pociesza! A ty tutaj... Zastanów się co robisz nim będzie za późno! Dziewczyno otrząśnij się!
Znów zaniosłam się łzami, tym razem były to łzy mojej głupoty i bezmyślności. Uświadomiłam sobie że jest to mężczyzna mojego życia i nie pozwolę aby jakaś chora na umyśle idiotka mi go odebrała! Mam czekać z założonymi rękami i czekać aż odbierze mi wszystko to co jest dla mnie najważniejsze?! Boże jaka ja głupia byłam przecież on mnie kocha a ja go tak ranię przez swoje durne wywody!
-No nie maż się już, ogarnij się i wracasz do niego!
-Macie rację, dziękuję wam! -z radości przytuliłam przyjaciół
-No już wystarczy ubieraj się Peter zniesie walizki a ty się ogarnij.
Trochę to trwało zanim doszłam do w miarę dobrego stanu. Mimo to na mojej twarzy można było dostrzec korytarze łez. Chwilę później byłam już gotowa do opuszczenia hotelu. Około 30 minut później siedziałyśmy już w samochodzie czekając na Petera, który załatwiał ostatnie formalności związane z wykwaterowaniem. Po krótkim czasie, byliśmy już w drodze do Paula. Jednak jego mieszkanie było na krańcach miasta. Podczas podróży napawałam się widokiem pięknego Rzeszowa. Miasto wyglądało zjawiskowo w migoczącej scenerii, którą zapewnił widoczny szron. Przez strzeliste budynki miasta przebijały się smugi świateł, nadawały one romantycznego nastroju. Uświadomiłam sobie iż kocham to miasto jak żadne inne i że chcę tu zostać jak najdłużej. W mgnieniu oka byliśmy na miejscu z ekscytacji pięknym widokiem miasta wyrwał mnie zapach dymu. Dostrzegłam pożar przy blokowym ogródku, który należał do Paula. Jak poparzona wyskoczyłam z auta pobiegłam na miejsce mimo że wszyscy mi tego odradzali. Przy ogniu stał Lotman paląc swoje rzeczy związane z siatkówką.
-Co ty robisz, oszlałeś?! -krzyknęłam
-Nie, tylko cię kocham!! -podbiegłam do ogniska
-Zostaw to! Zgaś to natychmiast!
-Nie wierzysz co jest dla mnie najważniejsze to proszę!!!!! -usiadłam na ziemi krzycząc przez łzy
-Przepraszam!!!! -Paul podszedł do mnie i przytulił. Zaczął mnie uspokajać po czym przyjechała straż...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i tak zakochani się pogodzili, wszystko zaczyna wracać do normy. Ktoś z Was się spodziewał na taki akt desperacji Paula? Powiem szczerze że sama jestem zaskoczona. ;) Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania odsyłam Was na mojego aska : http://ask.fm/Ankaa32 . :) Mam pytanie, po skończeniu tego bloga planuję założyć kolejnego tak więc czy ktoś śledzący poczynania Blanki i Paula czytałby nowe opowiadanie?? Jak zwykle czekam na wasze opinie i pozdrawiam. Do następnego ;)
Zanim wsiadłam do taksówki spojrzałam w okno mieszkania Paula. Widziałam go płakał tak samo jak ja. Skuliłam głowę i z trudem wsiadłam do pojazdu. Skinęłam kierowcy aby zawiózł mnie do najbliższego hotelu gdzie przez kilka następnych dni mam zamiar nocować.
Na telefonie miałam pełno nieodebranych połączeń od całej drużyny. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Ale nie udało mi się to, po tym jak zdążyłam się zadomowić się w swoim pokoju, usłyszałam pukanie do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stali Anastasia i Peter Veres . Ze zdumieniem zapytałam:
-Co tu robicie, skąd wiedzieliście w jakim hotelu się zatrzymałam? -z trudem wyrzucałam z siebie każde kolejne słowo.
-Blanka, słońce jesteś przewidywalna aż do bólu... -uśmiechnęła się Anastasia
-Domyślam się po co przyszliscie, wejdźcie.
-Blanka słuchaj, ty pomyślałaś co on teraz bez ciebie zrobi? Przecież stoczy się na dno! Lotman jeszcze nikogo tak nie kochał jak ciebie i maluchy. Codziennie na trening przychodził z uśmiechem na twarzy, trenował ciężko aby zapewnić wam jak najlepszy byt. Zawsze mówił że jesteś dla niego najważniejsza, że mimo przeciwności poradzicie sobie... Wyobraź sobie co on teraz czuje.. Jak cierpi... -uświadamiał mnie Peter
-A poza tym nie rozumiem dlaczego tak tu siedzisz, skoro Jasmine to wszystko zaplanowała, wiedziała jak zareagujesz. Doskonale też wiedziała że dla Paula i dla jego szczęścia jesteś w stanie go zostawić byleby był szczęśliwy. Jestem pewna że już tam u niego jest i go pociesza! A ty tutaj... Zastanów się co robisz nim będzie za późno! Dziewczyno otrząśnij się!
Znów zaniosłam się łzami, tym razem były to łzy mojej głupoty i bezmyślności. Uświadomiłam sobie że jest to mężczyzna mojego życia i nie pozwolę aby jakaś chora na umyśle idiotka mi go odebrała! Mam czekać z założonymi rękami i czekać aż odbierze mi wszystko to co jest dla mnie najważniejsze?! Boże jaka ja głupia byłam przecież on mnie kocha a ja go tak ranię przez swoje durne wywody!
-No nie maż się już, ogarnij się i wracasz do niego!
-Macie rację, dziękuję wam! -z radości przytuliłam przyjaciół
-No już wystarczy ubieraj się Peter zniesie walizki a ty się ogarnij.
Trochę to trwało zanim doszłam do w miarę dobrego stanu. Mimo to na mojej twarzy można było dostrzec korytarze łez. Chwilę później byłam już gotowa do opuszczenia hotelu. Około 30 minut później siedziałyśmy już w samochodzie czekając na Petera, który załatwiał ostatnie formalności związane z wykwaterowaniem. Po krótkim czasie, byliśmy już w drodze do Paula. Jednak jego mieszkanie było na krańcach miasta. Podczas podróży napawałam się widokiem pięknego Rzeszowa. Miasto wyglądało zjawiskowo w migoczącej scenerii, którą zapewnił widoczny szron. Przez strzeliste budynki miasta przebijały się smugi świateł, nadawały one romantycznego nastroju. Uświadomiłam sobie iż kocham to miasto jak żadne inne i że chcę tu zostać jak najdłużej. W mgnieniu oka byliśmy na miejscu z ekscytacji pięknym widokiem miasta wyrwał mnie zapach dymu. Dostrzegłam pożar przy blokowym ogródku, który należał do Paula. Jak poparzona wyskoczyłam z auta pobiegłam na miejsce mimo że wszyscy mi tego odradzali. Przy ogniu stał Lotman paląc swoje rzeczy związane z siatkówką.
-Co ty robisz, oszlałeś?! -krzyknęłam
-Nie, tylko cię kocham!! -podbiegłam do ogniska
-Zostaw to! Zgaś to natychmiast!
-Nie wierzysz co jest dla mnie najważniejsze to proszę!!!!! -usiadłam na ziemi krzycząc przez łzy
-Przepraszam!!!! -Paul podszedł do mnie i przytulił. Zaczął mnie uspokajać po czym przyjechała straż...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i tak zakochani się pogodzili, wszystko zaczyna wracać do normy. Ktoś z Was się spodziewał na taki akt desperacji Paula? Powiem szczerze że sama jestem zaskoczona. ;) Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania odsyłam Was na mojego aska : http://ask.fm/Ankaa32 . :) Mam pytanie, po skończeniu tego bloga planuję założyć kolejnego tak więc czy ktoś śledzący poczynania Blanki i Paula czytałby nowe opowiadanie?? Jak zwykle czekam na wasze opinie i pozdrawiam. Do następnego ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
wtorek, 11 marca 2014
Rozdział 19
*Oczami Paula*
Przez całą noc byłem w szpitalu razem z Olą. Czuwaliśmy przy Blance. Niestety żadnej poprawy nie ma Blanka nadal może stracić dzieci. Wszyscy jesteśmy wściekli na Jasmine, zrobiła to celowo. Nie wybacze jej tego. Nie sądziłem że posunie się do czegoś takiego. Nie ręczę za siebie kiedy ją spotkam. Po chwili z gabinetu wyszedł lekarz.
-Panie doktorze co z nią już lepiej?
-Niestety, nawet gorzej. Z każdą chwilą dociera do nie bardziej to co się stało. Teraz nie jest zagrożone życie dzieci ale także i pańskiej partnerce.
-Jak to?! Blanka może umrzeć?
-Robimy co w naszej mocy aby do tego nie dopuścić, jednak musi pan podpisać oświadczenie że w przypadku pogorszenia stanu zdrowia rodziny kogo mamy ratować dzieci czy narzeczoną...
-Tak, tak oczywiście. -byłem oszołomiony nie wiedziałem co mam zrobić kocham moje dzieci ale jeżeli stracę Blankę.. Muszę się zastanowić.
*Oczami Oli*
Całą noc nie spałam jestem strasznie zmęczona ale na samą myśl o tym że mogę stracić moją przyjaciółkę łzy cisnęły mi się same do oczu... Lekarz zapewnił nas że czuwają nad Blanką i możemy iść do domu odpocząć, jednak ze złością odparłam że wrócę tu jak najprędzej. Wychodząc ze szpitala widziałam kobietę podobną do Jess ale to chyba nie była ona, Nie miałaby czelności przychodzić po tym to zrobiła...
*oczami Blanki*
Odkąd odzyskałam przytomność czuję się słabo fizycznie a psychicznie... Czuję się winna temu całemu zamieszaniu. Najbardziej żal mi było Paula i Oli. Jak by nie patrzeć wdarłam się do ich życia. Namieszałam w sumie każdemu. Gdyby nie ja. Paul mógłby kontynuować swoją karierę a tak to tylko mu zawadzam. Po chwili do sali, w której leżałam przyszedł Nikolay. Ucieszyłam się ponieważ długo go nie widziałam.
-Dopiero teraz się dowiedziałem od Krzyśka co się stało, jak się czujesz a jak maleństwa?
-Cześć, tak ja widać leżymy w nie najlepszym stanie. -próbowałam się zaśmiać ale i to sprawiało mi trudność.
-Nie żartuj tu nie ma się z czego śmiać. Wiadomo kiedy cię wypuszczą?
-Jak na razie nie, mój stan się poprawi wyjdę stąd. A nie stanie się to szybko. -posmutiałam
-Zleci, zobaczysz. -Niko uśmiechnął się do mnie słodko, co nie ukrywałam działało na mnie jak na najlepszy lek.
-Dziękuję ci za to że przyszedłeś, ale chciałabym się przespać.
-Jasne, już mnie nie ma. Wracaj do zdrowia. Pa. -Niko wyszedł a ja zobaczyłam kopertę na stolik, której wcześniej nie dostrzegłam. Z trudem wzięłam ją do ręki po czym otworzyłam. Moim oczom ukazała się ta oto fotografia:
A z tyłu był podpis "Patrz co zniszczyłaś-nigdy ci tego nie wybaczę" ! W tym momencie znowu nie wytrzymałam, po policzku strumieniem zaczęły mi płynąć łzy. Usłyszałam że ktoś zbliż się do mnie więc zdjęcie razem z kopertą schowałam pod poduszkę. Do pokoju wszedł Piotrek z Paulem z wielkim bukietem kwiatów.
-A to dla ciebie. -wyszczerzył się Pit, lecz nawet bukiet nie poprawił mojego samopoczucia. Paul podszedł do mnie całując mnie w czoło.
Chłopcy widzieli że jest coś nie tak, powiedziałam im. że jestem po prostu zmęczona. I kazałam im wracać do treningów. A ja sobie spokojnie wrócę do zdrowia.
Lotman zmarkotniał, z grymasem a jednocześnie z bojaźnią udał się do wyjścia razem z kolegą.
Mijały dni, tygodnie. Na moją prośbę nikt do mnie nie przychodził a próbowali. W końcu mnie wypisali, cieszyłam się że w końcu ja i bliźniaki mają się lepiej. Jednak moje postanowienia były nieco smutniejsze dla mnie...
Po powrocie do domu Paul miał trening więc go nie było. Zaczęłam się w spokoju pakować. Za około godzinę wrócił Lotman, widząc pełno walizek i pudeł zdenerwował się.
-Co to ma znaczyć?! Co ty robisz?
-Wyprowadzam się!
-Ale jak to?! Znowu zrobiłem coś nie tak?
-Nie, Paul to ja zrobiłam wszystko nie tak!
-Wpakowałam się w twoje życie bez pytania, przeze mnie nie trenujesz tyle ile powinieneś cały czas się mną przejmujesz. Nie mogę patrzeć jak wszystko traci na co pracowałeś latami przez taką nieudacznicę jak ja. Oczywiście dziećmi będziesz mógł się zajmować.
-Co ty wygadujesz?! Jestem najszczęśliwszy na świecie że mam ciebie i dzieciaki. Mimo przeszkód kocham cię i chcę z tobą być rozumiesz? -Paul mnie objął
-Ja też ale nie mogę patrzeć jak się marnujesz. Po resztę rzeczy wpadnę jutro. Aha bym zapomniała. - zdjęłam pierścionek zaręczynowy i oddałam go Lotmanowi po czym wyszłam z mieszkania...
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam Was serdecznie. :) Ale się stęskniłam! :D Leci do Was kolejna część trochę smutna ale sytuacja panująca w opowiadaniu zmusiła mnie do tego. :) Jak myślicie Blanka dobrze zrobiła wyprowadzając się od Pula? Czekam na wasze opinie. Do następnego. Pozdrawiam Anka. :)
Przez całą noc byłem w szpitalu razem z Olą. Czuwaliśmy przy Blance. Niestety żadnej poprawy nie ma Blanka nadal może stracić dzieci. Wszyscy jesteśmy wściekli na Jasmine, zrobiła to celowo. Nie wybacze jej tego. Nie sądziłem że posunie się do czegoś takiego. Nie ręczę za siebie kiedy ją spotkam. Po chwili z gabinetu wyszedł lekarz.
-Panie doktorze co z nią już lepiej?
-Niestety, nawet gorzej. Z każdą chwilą dociera do nie bardziej to co się stało. Teraz nie jest zagrożone życie dzieci ale także i pańskiej partnerce.
-Jak to?! Blanka może umrzeć?
-Robimy co w naszej mocy aby do tego nie dopuścić, jednak musi pan podpisać oświadczenie że w przypadku pogorszenia stanu zdrowia rodziny kogo mamy ratować dzieci czy narzeczoną...
-Tak, tak oczywiście. -byłem oszołomiony nie wiedziałem co mam zrobić kocham moje dzieci ale jeżeli stracę Blankę.. Muszę się zastanowić.
*Oczami Oli*
Całą noc nie spałam jestem strasznie zmęczona ale na samą myśl o tym że mogę stracić moją przyjaciółkę łzy cisnęły mi się same do oczu... Lekarz zapewnił nas że czuwają nad Blanką i możemy iść do domu odpocząć, jednak ze złością odparłam że wrócę tu jak najprędzej. Wychodząc ze szpitala widziałam kobietę podobną do Jess ale to chyba nie była ona, Nie miałaby czelności przychodzić po tym to zrobiła...
*oczami Blanki*
Odkąd odzyskałam przytomność czuję się słabo fizycznie a psychicznie... Czuję się winna temu całemu zamieszaniu. Najbardziej żal mi było Paula i Oli. Jak by nie patrzeć wdarłam się do ich życia. Namieszałam w sumie każdemu. Gdyby nie ja. Paul mógłby kontynuować swoją karierę a tak to tylko mu zawadzam. Po chwili do sali, w której leżałam przyszedł Nikolay. Ucieszyłam się ponieważ długo go nie widziałam.
-Dopiero teraz się dowiedziałem od Krzyśka co się stało, jak się czujesz a jak maleństwa?
-Cześć, tak ja widać leżymy w nie najlepszym stanie. -próbowałam się zaśmiać ale i to sprawiało mi trudność.
-Nie żartuj tu nie ma się z czego śmiać. Wiadomo kiedy cię wypuszczą?
-Jak na razie nie, mój stan się poprawi wyjdę stąd. A nie stanie się to szybko. -posmutiałam
-Zleci, zobaczysz. -Niko uśmiechnął się do mnie słodko, co nie ukrywałam działało na mnie jak na najlepszy lek.
-Dziękuję ci za to że przyszedłeś, ale chciałabym się przespać.
-Jasne, już mnie nie ma. Wracaj do zdrowia. Pa. -Niko wyszedł a ja zobaczyłam kopertę na stolik, której wcześniej nie dostrzegłam. Z trudem wzięłam ją do ręki po czym otworzyłam. Moim oczom ukazała się ta oto fotografia:
A z tyłu był podpis "Patrz co zniszczyłaś-nigdy ci tego nie wybaczę" ! W tym momencie znowu nie wytrzymałam, po policzku strumieniem zaczęły mi płynąć łzy. Usłyszałam że ktoś zbliż się do mnie więc zdjęcie razem z kopertą schowałam pod poduszkę. Do pokoju wszedł Piotrek z Paulem z wielkim bukietem kwiatów.
-A to dla ciebie. -wyszczerzył się Pit, lecz nawet bukiet nie poprawił mojego samopoczucia. Paul podszedł do mnie całując mnie w czoło.
Chłopcy widzieli że jest coś nie tak, powiedziałam im. że jestem po prostu zmęczona. I kazałam im wracać do treningów. A ja sobie spokojnie wrócę do zdrowia.
Lotman zmarkotniał, z grymasem a jednocześnie z bojaźnią udał się do wyjścia razem z kolegą.
Mijały dni, tygodnie. Na moją prośbę nikt do mnie nie przychodził a próbowali. W końcu mnie wypisali, cieszyłam się że w końcu ja i bliźniaki mają się lepiej. Jednak moje postanowienia były nieco smutniejsze dla mnie...
Po powrocie do domu Paul miał trening więc go nie było. Zaczęłam się w spokoju pakować. Za około godzinę wrócił Lotman, widząc pełno walizek i pudeł zdenerwował się.
-Co to ma znaczyć?! Co ty robisz?
-Wyprowadzam się!
-Ale jak to?! Znowu zrobiłem coś nie tak?
-Nie, Paul to ja zrobiłam wszystko nie tak!
-Wpakowałam się w twoje życie bez pytania, przeze mnie nie trenujesz tyle ile powinieneś cały czas się mną przejmujesz. Nie mogę patrzeć jak wszystko traci na co pracowałeś latami przez taką nieudacznicę jak ja. Oczywiście dziećmi będziesz mógł się zajmować.
-Co ty wygadujesz?! Jestem najszczęśliwszy na świecie że mam ciebie i dzieciaki. Mimo przeszkód kocham cię i chcę z tobą być rozumiesz? -Paul mnie objął
-Ja też ale nie mogę patrzeć jak się marnujesz. Po resztę rzeczy wpadnę jutro. Aha bym zapomniała. - zdjęłam pierścionek zaręczynowy i oddałam go Lotmanowi po czym wyszłam z mieszkania...
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam Was serdecznie. :) Ale się stęskniłam! :D Leci do Was kolejna część trochę smutna ale sytuacja panująca w opowiadaniu zmusiła mnie do tego. :) Jak myślicie Blanka dobrze zrobiła wyprowadzając się od Pula? Czekam na wasze opinie. Do następnego. Pozdrawiam Anka. :)
wtorek, 25 lutego 2014
Rozdział 18
Spotkanie z ojcem było dla mnie bardzo ciężkie. Kosztowało mnie wiele nerwów mimo iż myślałam że po latach mi przejdzie i będę potrafiła wybaczyć. Jednak się okazało że jest to zbyt rozległa krzywda aby w takim przeciągu czasu odeszła w zapomnienie.Pojawił się w najgorszym momencie jakim tylko mógł. Akurat teraz kiedy zaczynało się nam wszystko układać, kiedy nareszcie poczułam że jestem szczęśliwa? A mama, ciekawe gdzie jest i co się z nią dzieję? Tyle jej już nie widziałam, a tyle mam jej do powiedzenia... Ciekawe jaka była by jej reakcja na wieść że zostanie babcią. Tak bardzo chciałabym ją zobaczyć. Przytulić się, zwierzyć. Niestety, ta cała sytuacja nie służyła mojej ciąży. Od wizyty na komisariacie praktycznie nie można zostawić mnie samej ponieważ bardzo często zaczęłam tracić przytomność. Najgorsze jest w tym wszystkim to że Paul nie może się w pełni skupić na treningach tylko zamartwia się mną a raczej nami. Na całe szczęście są przy nas nasi przyjaciele Ola i Piotrek oraz wszyscy Resoviacy. No może prócz jednego. Na pozór próbowałam zachowywać się twardo do tego co ostatnimi czasy dzieję się wokół mnie ale w środku jestem rozdarta. Szkoda tylko że pojawia się coraz mniej odpowiedzi a coraz więcej pytań. A jedno, na które chciałabym znać odpowiedź. Kto nasłał mojego ojca? Bo nigdy nie uwierzę że sam z siebie postanowił mnie odnaleźć. Wstałam bardzo wcześnie, właściwie można powiedzieć że wcale nie spałam przez to wszystko. Przygotowałam śniadanie, posprzątałam mieszkaniu. Lotman przespał smacznie cały ranek, nie miałam serca go budzić. On też bardzo emocjonalnie zareagował na to co się dzieję. Dziś na szczęście zawodnicy mają wolne, po raz pierwszy od dłuższego czasu mamy dzień dla nas. Jednak Paul coś wspominał że umówił się z Alkiem i Krzyśkiem na siłownię ale lepsze spędzone 2 godziny w samotności niż cały dzień. Około godziny 12:00 wstał Paul. Podszedł do mnie ręce położył na brzuchu, który z każdym dniem stawał się coraz większy.
-Jak tam moje aniołki się czują?
-Wszystko w porządku.
-Co na śniadanie?
-Śniadanie?
-Chyba obiad. Jest godzina 12:00.
-Już południe? Dlaczego mnie nie obudziłaś?
-Tak smacznie spaleś że nie miałam serca żeby cię zrywać... -Lotman tylko zamruczał po czym wtulił się we mnie.
-O której idziesz na siłkę?
-Właśnie zapomniałem cię uprzedzić. Dzisiaj nie ide na siłownię tylko na obiad wpadają Ignaczakowie. Mają być o 15:00.
-I mówisz mi o tym w południe?! Czyś ty zwariował? Już mi iść do sklepu zrobić zakupy!
-Ale Blanka!...
-Już! I to w podskokach. - ach ci mężczyźni. Pogratulować refleksu.
Wzięłam się za sprzątanie mieszkania. Każde pochylenie było katorgą. Przez mój brzuch z coraz większą trudnością wykonywałam podstawowe, domowe czynności. Ale coś za coś. Po jakimś czasie wrócił Paul i zaczęliśmy przygotowywać obiad. Tak jak było umówione o 15:00 pojawili się Ignaczakowie ze swoimi pociechami. Tylko pozazdrościć takich maluchów. Chociaż jak by Seba usłyszał że mówię na niego "maluch" to by się obraził... Wizyta naszych znajomych minęła w miłej atmosferze. Jak zwykle Krzysiek z Lotmanem w swoim towarzystwie nie mogli być tylko 3 godziny więc od razu po spotkaniu umówili się na spacer. Jak to ujęli "męski spacer" tak więc ja i Iwona musiałyśmy na to przystać. Żona Igły pomogła mi pozmywać po czym wróciła do domu. A ja znowu zostałam sama.
Po chwili zadzwonił mi telefon, kiedy tylko ujrzałam że próbuje się ze mną skontaktować Ola odebrałam z uśmiechem na twarzy.
-Halo?
-Cześć. Jak się czujesz?
-Mogło być lepiej ale tragedii nie ma.
-Jak zwykle. Cała Blanka prawdy nie powie nigdy!
-Ale to prawda!
-Dobra, dobra ja swoje wiem. Słuchaj nie uwierzysz kogo dzisiaj widziałam w Rzeszowie!
-Kogo?
-Nie jestem pewna czy ci mówić bo wiesz...
-Olka, kogo?!
-Jasmine, jest w mieście widziałam ją jakieś 15 minut temu jakieś dwie ulice od waszego bloku.
-Nie?!
-Tak! Nie wiem co tu robi i po co wróciła ale mówię ci uważaj teraz na Paula. Gadałam z jej byłą koleżanką ponoć chcę odzyskać Lotmana. Czekaj to za godzinę wpadnę do ciebie wpadnę i pogadamy.
-Okej, czekam... -wydukałam po czym się rozłączyłam.
Usiadłam na kanapie, schowałam twarz w dłonie. Po upływie 5 minut usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam pewna że to Ola ale się myliłam... To była Jasmine
-Co ty tutaj robisz? W ogóle jak ty masz czelność tutaj przychodzić?
-Nie zapominaj że to mieszkanie należało kiedyś również do mnie! To co wpuścisz mnie do swojego mieszkania? - uchyliłam lekko aby weszła.
-Trochę się tu pozmieniało... -gotowało się we mnie patrząc na jej twarz na której rysował się sztuczny uśmiech.
-Szkoda tylko że nie masz już na to wpływu...
-Oj mylisz się skarbie, a właśnie pewnie zastanawiasz się po co wróciłam.
-Właśnie może zechcesz być tak łaskawa i powiedzieć po co się znowu pojawiłaś?!
-Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. Przyjechałam walczyć o mężczyznę, którego ty mi zabrałaś!
-Ja zabrałam?! A to ja go zdradziłam?! Ja się puszczałam?! Chyba się zapominasz!
-Ojej nie tak nerwowo bo się twoje dzieciaki wystraszą! -w tym momencie myślałam że jej coś zrobię
-Odwal się od dzieci moich i Paula!
-No właśnie zapomniałam zapytać zapytać cię o najważniejsze! Jak tam tatuś?
-Skąd ty to wszystko wiesz?! -po jej uśmieszku doszło do mnie że to ona go nasłała, chciała mnie wykończyć.
-Brawo królewno! Myślałam ze jesteś bardziej głupia, a tu taka niespodzianka.
-Dlaczego ty to robisz? - w tym czasie do mieszkania wparowała Ola.
-No nie! Co ty tu robisz idiotko?!
-No proszę, posiłki? Blaneczka nie da rady się sama obronić?
-Wyjdź stąd! Albo dzwonię na policję! Won! -dziewczyny zaczęły się kłócić a ja poczułam ostry ból brzucha. Po czym osunęłam się na ziemię z hukiem.
-Blanka co ci jest? Odezwij się! -zaczęła mnie cucić przestraszona przyjaciółka.
-Dobra ja spadam, bo zaczyna wiać nudą... - z twarzą zwycięzcy Jess wypadła z mieszkania.
Ola zadzwoniła po pogotowie. Zabrali mnie do szpitala.
*Oczami Paula*
Za spaceru wyrwała mnie Olka. Od razu pojechałem do szpitala. Dopiero tam dowiedziałem się co się stało i przez kogo. Byłem wściekły na Jess.
Na diagnozę czekaliśmy z Olką około 1,5 godziny.
-Panie doktorze co jej jest?
-Sytuacja jest nie za wesoła. Przez stres pańska narzeczona jest w ciężkim stanie, na tyle ciężkim że w każdej chwili może poronić.
Po tych slowach lekarza usiadłem na krześle i zacząłem płakać....
-----------------------------------------------------------------------------------
Tak oto się przedstawia 18 część. Mam nadzieję że się podoba. Ktoś się spodziewał że to wszystko sprawka byłej żony Paula? Do następnego i pozdrawiam. :* :)
-Jak tam moje aniołki się czują?
-Wszystko w porządku.
-Co na śniadanie?
-Śniadanie?
-Chyba obiad. Jest godzina 12:00.
-Już południe? Dlaczego mnie nie obudziłaś?
-Tak smacznie spaleś że nie miałam serca żeby cię zrywać... -Lotman tylko zamruczał po czym wtulił się we mnie.
-O której idziesz na siłkę?
-Właśnie zapomniałem cię uprzedzić. Dzisiaj nie ide na siłownię tylko na obiad wpadają Ignaczakowie. Mają być o 15:00.
-I mówisz mi o tym w południe?! Czyś ty zwariował? Już mi iść do sklepu zrobić zakupy!
-Ale Blanka!...
-Już! I to w podskokach. - ach ci mężczyźni. Pogratulować refleksu.
Wzięłam się za sprzątanie mieszkania. Każde pochylenie było katorgą. Przez mój brzuch z coraz większą trudnością wykonywałam podstawowe, domowe czynności. Ale coś za coś. Po jakimś czasie wrócił Paul i zaczęliśmy przygotowywać obiad. Tak jak było umówione o 15:00 pojawili się Ignaczakowie ze swoimi pociechami. Tylko pozazdrościć takich maluchów. Chociaż jak by Seba usłyszał że mówię na niego "maluch" to by się obraził... Wizyta naszych znajomych minęła w miłej atmosferze. Jak zwykle Krzysiek z Lotmanem w swoim towarzystwie nie mogli być tylko 3 godziny więc od razu po spotkaniu umówili się na spacer. Jak to ujęli "męski spacer" tak więc ja i Iwona musiałyśmy na to przystać. Żona Igły pomogła mi pozmywać po czym wróciła do domu. A ja znowu zostałam sama.
Po chwili zadzwonił mi telefon, kiedy tylko ujrzałam że próbuje się ze mną skontaktować Ola odebrałam z uśmiechem na twarzy.
-Halo?
-Cześć. Jak się czujesz?
-Mogło być lepiej ale tragedii nie ma.
-Jak zwykle. Cała Blanka prawdy nie powie nigdy!
-Ale to prawda!
-Dobra, dobra ja swoje wiem. Słuchaj nie uwierzysz kogo dzisiaj widziałam w Rzeszowie!
-Kogo?
-Nie jestem pewna czy ci mówić bo wiesz...
-Olka, kogo?!
-Jasmine, jest w mieście widziałam ją jakieś 15 minut temu jakieś dwie ulice od waszego bloku.
-Nie?!
-Tak! Nie wiem co tu robi i po co wróciła ale mówię ci uważaj teraz na Paula. Gadałam z jej byłą koleżanką ponoć chcę odzyskać Lotmana. Czekaj to za godzinę wpadnę do ciebie wpadnę i pogadamy.
-Okej, czekam... -wydukałam po czym się rozłączyłam.
Usiadłam na kanapie, schowałam twarz w dłonie. Po upływie 5 minut usłyszałam pukanie do drzwi. Byłam pewna że to Ola ale się myliłam... To była Jasmine
-Co ty tutaj robisz? W ogóle jak ty masz czelność tutaj przychodzić?
-Nie zapominaj że to mieszkanie należało kiedyś również do mnie! To co wpuścisz mnie do swojego mieszkania? - uchyliłam lekko aby weszła.
-Trochę się tu pozmieniało... -gotowało się we mnie patrząc na jej twarz na której rysował się sztuczny uśmiech.
-Szkoda tylko że nie masz już na to wpływu...
-Oj mylisz się skarbie, a właśnie pewnie zastanawiasz się po co wróciłam.
-Właśnie może zechcesz być tak łaskawa i powiedzieć po co się znowu pojawiłaś?!
-Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. Przyjechałam walczyć o mężczyznę, którego ty mi zabrałaś!
-Ja zabrałam?! A to ja go zdradziłam?! Ja się puszczałam?! Chyba się zapominasz!
-Ojej nie tak nerwowo bo się twoje dzieciaki wystraszą! -w tym momencie myślałam że jej coś zrobię
-Odwal się od dzieci moich i Paula!
-No właśnie zapomniałam zapytać zapytać cię o najważniejsze! Jak tam tatuś?
-Skąd ty to wszystko wiesz?! -po jej uśmieszku doszło do mnie że to ona go nasłała, chciała mnie wykończyć.
-Brawo królewno! Myślałam ze jesteś bardziej głupia, a tu taka niespodzianka.
-Dlaczego ty to robisz? - w tym czasie do mieszkania wparowała Ola.
-No nie! Co ty tu robisz idiotko?!
-No proszę, posiłki? Blaneczka nie da rady się sama obronić?
-Wyjdź stąd! Albo dzwonię na policję! Won! -dziewczyny zaczęły się kłócić a ja poczułam ostry ból brzucha. Po czym osunęłam się na ziemię z hukiem.
-Blanka co ci jest? Odezwij się! -zaczęła mnie cucić przestraszona przyjaciółka.
-Dobra ja spadam, bo zaczyna wiać nudą... - z twarzą zwycięzcy Jess wypadła z mieszkania.
Ola zadzwoniła po pogotowie. Zabrali mnie do szpitala.
*Oczami Paula*
Za spaceru wyrwała mnie Olka. Od razu pojechałem do szpitala. Dopiero tam dowiedziałem się co się stało i przez kogo. Byłem wściekły na Jess.
Na diagnozę czekaliśmy z Olką około 1,5 godziny.
-Panie doktorze co jej jest?
-Sytuacja jest nie za wesoła. Przez stres pańska narzeczona jest w ciężkim stanie, na tyle ciężkim że w każdej chwili może poronić.
Po tych slowach lekarza usiadłem na krześle i zacząłem płakać....
-----------------------------------------------------------------------------------
Tak oto się przedstawia 18 część. Mam nadzieję że się podoba. Ktoś się spodziewał że to wszystko sprawka byłej żony Paula? Do następnego i pozdrawiam. :* :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
środa, 19 lutego 2014
Rozdział 17
Słuchawka spadła mi na ziemię p tym co usłyszałam. Pierwszą myślą, która pojawiła mi się w głowie było coś w rodzaju "jak on mnie tu znalazł" ? Mój narzeczony nic nie wiedział o moich relacjach w rodzinie, nawet nie pytał, a ja sama też nikomu się nie zwierzałam, ten temat jest dla mnie bardzo trudny po tym co przeszłam w dzieciństwie wyjeżdżając do Rzeszowa myślałam że zacznę wszystko od nowa aż do dzisiaj...
Do salonu przybiegł zdenerwowany Paul.
-Co się stało kto dzwonił?
-Dzwonili z policji... - tym momencie mój głos zamarł.
-Jak to czego chcieli? Znowu ten Penchev?
-Nie, o wiele gorzej... -po policzku spłynęla mi łza
-No mów co się dzieje!
-Mój ojciec, jest w mieście, znalazł mnie....
-I co w związku z tym? -zapytał zdezorientowany Paul
-A to się stało że uciekłam z rodzinnego domu do Rzeszowa aby zacząć nowe życie. Od małego bił mnie i mamę. Poniżał nas... Gdyby nie jego wieloletnie prowokacje nie mieszkałybyśmy z nim już od dawna ale zastraszał nas że jeśli odejdziemy do niego to się zabije albo że zniszczy nam życie. Nie wiedział dokąd uciekłam. Ale teraz jest w Rzeszowie. Boję się, tak strasznie się boję...
-Nie bój się. Nic ci nie grozi, jesteś przy mnie. -wtuliłam się w Lotmana
-Jedźmy już. Miejmy to za sobą... -powiedziałam strachliwym głosem.
-Jesteś pewna że chcesz jechać? Może załatwię to sam?
-Nie, on jest nieobliczalny, jadę z tobą.
Po chwili zeszliśmy na dół, wsiedliśmy do auta po czym udaliśmy się na policję. Za około 15 minut byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka. To miejsce było przerażające. Po prostu nie do opisania.
Po chwili znaleźliśmy się w gabinecie funkcjonariusza, na fotelu siedział ojciec, którego na sam widok miałam ochotę udusić za to co zrobił mi i mamie. Paul na jego widok. Zrobił się wściekły, miał ochotę tak samo jak ja coś zrobić mężczyźnie przez, którego nie miałam normalnego dzieciństwa. Dobrze że w pomieszczeniu był policjant bo by się pobili.
Ojciec wstał z krzesła obrócił się w naszą stronę. Na widok jego twarzy o razu zrobiło mi się nie dobrze.
-Witaj, córeczko.
-Dzień dobry. -nie byłam w stanie na niego patrzeć mój wzrok błądził po pokoju.
-I tylko tyle masz mi do powiedzenia?
-A ty? Przez tyle lat musiałyśmy cię z mamą znosić a teraz co? Zjawiasz się nie wiem po co i będziesz zgrywać wielkiego tatusia? Wiedz że dla mnie jesteś nikim!
-Po co tyle gniewu? A nie przedstawisz mi twojego kolegi?
-Kolegi?! To jest mój narzeczony ale nie wiem czy będzie cię to obchodzić...
-Ooo to kiedy ślub? Już nie mogę się doczekać kiedy poprowadzę moją córunię do ołtarza.
-Zapomnij! Jesteś ostatnią osobą, która mogła by mnie prowadzić do ołtarza. Brzydzę się tobą. Jesteś dla mnie skończony! Rozumiesz?!
-Ale po co te nerwy? Chcę się pogodzić.
-Nie licz że kiedyś ci wybaczę. Przez ciebie nie wiem gdzie jest mama i co się z nią dzieję.
Do rozmowy wtrącił się Paul:
-Niech pan się nie wtrąca w nasze życie. A jeżeli chce pan szczęścia córki prosze ją zostawić w spokoju! Tym bardziej że spodziewamy się dzieci.
-Co dzieci? Będę dziadkiem super. A ty synku uważaj co mówisz bo możesz się przeliczyć...
-Wypraszam sobie!
-Dobra koniec tego! Paul wychodzimy! A to się nie wtrącaj w nasze życie. W ogóle zapomnij o tym spotkaniu zapomnij o mnie i o mamie. Zapomnij że miałeś rodzinę! - po tych słowach wyszliśmy z komisariatu.
Ta rozmowa kosztowała mnie wiele nerwów. Chyba jest najgorszą z tych, które do tej pory przeprowadziłam w swoim życiu. Przez całą drogę powrotną płakałam. Nie mogłam się pozbierać. To była dla mnie straszna trauma.
Po powrocie do domu miałam złe przeczucia odnośnie dzisiejszego spotkania po latach... Od razu położyłam się spać z tego natłoku wrażeń.
*Oczami Paula*
Co za tupet po tym jak potraktował Blankę ma czelność wracać po latach jak gdyby nigdy nic?! Myślałem że przyleje gościowi. Ani przez chwilę nie pomyślałem że ten facet to mój zięć. Miałem wiele pytań do Blanki o jej przeszłość ale widząc jak to przeżyła i nadal przeżywa, nie chcę jej męczyć. Być może i tak już za dużo się dowiedziałem jak na jeden dzień...
---------------------------------------------------------------------------------------
I oto jest kolejna część- 17 .
Wielu z Was myślało że to chodziło o Nikolaya z tym wezwaniem a tu proszę. Czy waszym zdaniem ojciec Blanki namiesza w ich życiu? ... Pozdrawiam i do następnego.
PS. Przepraszam że taki krótki rozdział. :) Następny będzie dluższy. ;)
Do salonu przybiegł zdenerwowany Paul.
-Co się stało kto dzwonił?
-Dzwonili z policji... - tym momencie mój głos zamarł.
-Jak to czego chcieli? Znowu ten Penchev?
-Nie, o wiele gorzej... -po policzku spłynęla mi łza
-No mów co się dzieje!
-Mój ojciec, jest w mieście, znalazł mnie....
-I co w związku z tym? -zapytał zdezorientowany Paul
-A to się stało że uciekłam z rodzinnego domu do Rzeszowa aby zacząć nowe życie. Od małego bił mnie i mamę. Poniżał nas... Gdyby nie jego wieloletnie prowokacje nie mieszkałybyśmy z nim już od dawna ale zastraszał nas że jeśli odejdziemy do niego to się zabije albo że zniszczy nam życie. Nie wiedział dokąd uciekłam. Ale teraz jest w Rzeszowie. Boję się, tak strasznie się boję...
-Nie bój się. Nic ci nie grozi, jesteś przy mnie. -wtuliłam się w Lotmana
-Jedźmy już. Miejmy to za sobą... -powiedziałam strachliwym głosem.
-Jesteś pewna że chcesz jechać? Może załatwię to sam?
-Nie, on jest nieobliczalny, jadę z tobą.
Po chwili zeszliśmy na dół, wsiedliśmy do auta po czym udaliśmy się na policję. Za około 15 minut byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka. To miejsce było przerażające. Po prostu nie do opisania.
Po chwili znaleźliśmy się w gabinecie funkcjonariusza, na fotelu siedział ojciec, którego na sam widok miałam ochotę udusić za to co zrobił mi i mamie. Paul na jego widok. Zrobił się wściekły, miał ochotę tak samo jak ja coś zrobić mężczyźnie przez, którego nie miałam normalnego dzieciństwa. Dobrze że w pomieszczeniu był policjant bo by się pobili.
Ojciec wstał z krzesła obrócił się w naszą stronę. Na widok jego twarzy o razu zrobiło mi się nie dobrze.
-Witaj, córeczko.
-Dzień dobry. -nie byłam w stanie na niego patrzeć mój wzrok błądził po pokoju.
-I tylko tyle masz mi do powiedzenia?
-A ty? Przez tyle lat musiałyśmy cię z mamą znosić a teraz co? Zjawiasz się nie wiem po co i będziesz zgrywać wielkiego tatusia? Wiedz że dla mnie jesteś nikim!
-Po co tyle gniewu? A nie przedstawisz mi twojego kolegi?
-Kolegi?! To jest mój narzeczony ale nie wiem czy będzie cię to obchodzić...
-Ooo to kiedy ślub? Już nie mogę się doczekać kiedy poprowadzę moją córunię do ołtarza.
-Zapomnij! Jesteś ostatnią osobą, która mogła by mnie prowadzić do ołtarza. Brzydzę się tobą. Jesteś dla mnie skończony! Rozumiesz?!
-Ale po co te nerwy? Chcę się pogodzić.
-Nie licz że kiedyś ci wybaczę. Przez ciebie nie wiem gdzie jest mama i co się z nią dzieję.
Do rozmowy wtrącił się Paul:
-Niech pan się nie wtrąca w nasze życie. A jeżeli chce pan szczęścia córki prosze ją zostawić w spokoju! Tym bardziej że spodziewamy się dzieci.
-Co dzieci? Będę dziadkiem super. A ty synku uważaj co mówisz bo możesz się przeliczyć...
-Wypraszam sobie!
-Dobra koniec tego! Paul wychodzimy! A to się nie wtrącaj w nasze życie. W ogóle zapomnij o tym spotkaniu zapomnij o mnie i o mamie. Zapomnij że miałeś rodzinę! - po tych słowach wyszliśmy z komisariatu.
Ta rozmowa kosztowała mnie wiele nerwów. Chyba jest najgorszą z tych, które do tej pory przeprowadziłam w swoim życiu. Przez całą drogę powrotną płakałam. Nie mogłam się pozbierać. To była dla mnie straszna trauma.
Po powrocie do domu miałam złe przeczucia odnośnie dzisiejszego spotkania po latach... Od razu położyłam się spać z tego natłoku wrażeń.
*Oczami Paula*
Co za tupet po tym jak potraktował Blankę ma czelność wracać po latach jak gdyby nigdy nic?! Myślałem że przyleje gościowi. Ani przez chwilę nie pomyślałem że ten facet to mój zięć. Miałem wiele pytań do Blanki o jej przeszłość ale widząc jak to przeżyła i nadal przeżywa, nie chcę jej męczyć. Być może i tak już za dużo się dowiedziałem jak na jeden dzień...
---------------------------------------------------------------------------------------
I oto jest kolejna część- 17 .
Wielu z Was myślało że to chodziło o Nikolaya z tym wezwaniem a tu proszę. Czy waszym zdaniem ojciec Blanki namiesza w ich życiu? ... Pozdrawiam i do następnego.
PS. Przepraszam że taki krótki rozdział. :) Następny będzie dluższy. ;)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
wtorek, 4 lutego 2014
Rozdział 16
Sama nie wiem dlaczego, chciałam pobiec za Nikolayem porozmawiać wytłumaczyć. Ale z drugiej strony tłumaczyć co? Że jestem szczęśliwa? Na całe szczęście Ola wybiła mi to z głowy. Usiadłam na fotelu a po policzku zaczęły mi płynąć łzy.
-Hej, mała czemu płaczesz? Przecież to nie twoja wina.
-Ja już nie mam pojęcia co jest z mojej winy a co nie. Ale mam złe przeczucia, A co jeżeli sobie coś zrobi? Nie wybaczę sobie tego...
-Cicho, nie płacz. Nie wolno ci się teraz denerwować. -pocieszała mnie przyjaciółka
-Do cholery jak mam się nie denerwować?!
-Tylko mi nie mów że coś do niego czujesz?! -wykrztusiła Ola
-Nie wiem do kogo co czuje.... Mam tego wszystkiego dość. -uciekłam do łazienki zamykając, trzasnęłam drzwiami. W tym samym momencie do mieszkania wrócił Paul.
-Ola? Co ty tu robisz? Gdzie Blanka? Co się stało?
-Hej, hej kolego nie tyle pytań na raz! Blanka jest w łazience.
-W łazience?! Jak to? Źle się czuje?
-Ze zdrowiem fizycznym jest ok, ale z psychiką....
-Olka mów co sie stało do cholery! -uniósł głos Amerykanin
-Niko się dowiedział się że Blanka jest w ciąży, wybiegł stąd jak oparzony.
-Co on tu robił?
-Przyszedł po coś. -Lotman popatrzył na drzwi łazienki i zaczął się do nich dobijać.
-Blanka, skarbie nic ci nie jest?! Odezwij się! Błagam!
-Proszę, zostawcie mnie teraz samą! -powiedziałam zapłakanym głosem.
-Blanka, otwieraj te drzwi albo je wywarze!
-Paul, prosiła cię o coś, odpuść
-Nie, ten idiota znów rozpieprza mi życie, i mam na to tak spokojnie patrzeć?! Nigdy!
-Blanka, wchodzę!
Po chwili ku moim oczom ukazał się Paul, a drzwi a właściwie kawałki z tego co pozostało walało się po płytkach.Przyjmujący kucnął przy mnie przytulił po czym powiedział.
-Co on ci znowu zrobił?
-On, chyba co ja mu zrobiłam...
-Nie mów tak, jesteśmy szczęśliwi będziemy rodzicami a że jemu to przeszkadza to jego sprawa.
-po chwili odpowiedziałam- Masz rację. Koniec z nim, od teraz traktuje go tylko jako kolegę z pracy. I ty też.
-Wiesz słońce.... Po tym co nam zrobił ciężko mi będzie go polubić. Ale dla ciebie się postaram.
-Ooo, jak ja lubię takie zakończenia. -westchnęła Ola -ja lecę pa gołąbeczki.
-Pa kochana, dzięki że przyszłaś.
Wstałam z podłogi. Spojrzałam na bałagan.
-No wariat no! Ciekawe kto to posprząta...
-Oczywiste że nie ty kochanie. Ty musisz odpoczywać.
-Oho, zaczyna się - wymruczałam po cichu
-Kochanie a zastanawiałaś się nad imionami i chrzestnymi?
-Kochanie a czy nie jest za wcześnie na takie rzeczy?
-Ech, no po prostu nie mogę się doczekać aż przyjdą na świat małe Paule.
-Pff, chyba chciałeś powiedzieć małe Blanki.
-No może być... Aha i żeby było jasne na następną wizytę u lekarza idę z tobą.
-Okej. A teraz weź to sprzątnij i zamów nowe drzwi do łazienki. -roześmiałam się
*Oczami Nikolaya*
Prosto z mieszkania Blanki poszedłem do baru. Najpierw jeden kieliszek potem następny, potem jeszcze kilka drinków. A potem sam nie pamiętam......
*Oczami Blanki*
Stałam w lustrze gapiąc się w swój brzuch, który z dnia na dzień stawał się coraz większy. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, Paul moja praca a teraz ten ślub i ciąża... A po drugiej stronie lustra Penchev. Mam nadzieję że nic sobie nie zrobi... Miałam złe przeczucie. Po chwili zadzwonił telefon, była to moja pani ginekolog.
-Skarbie dzwoniła moja pani doktor, wizyta jest jutro o 10:00.
-Jutro, a miała być za tydzień.
-Za tydzień nie może. Idziesz ze mną?
-To jeszcze się pytasz, pewnie że idę. Po treningu wpadnę po ciebie i pojedziemy.
Nadszedł kolejny dzień, trochę się denerwowałam przed tą wizytą z Paulem, ale zacisnęłam zęby i pojechaliśmy tam razem.
Usiadłam na fotelu a lekarka zaczęła przeprowadzać badanie. Paul na widok maluchów aż się popłakał. Ja też ledwo co wytrzymałam. Szczęśliwi wróciliśmy do domu jednak nasz spokój nie trwał długo. Dostałam telefon z komisariatu że mam się natychmiast wstawić.
-------------------------------------------------------------------
Kolejna część, mam nadzieję że w miarę będzie. ;) Jak myślicie po co wezwano Blankę na komisariat? :D
Dziękuję za tyle wyświetleń, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. :* Do następnego.
Pozdrawiam.
-Hej, mała czemu płaczesz? Przecież to nie twoja wina.
-Ja już nie mam pojęcia co jest z mojej winy a co nie. Ale mam złe przeczucia, A co jeżeli sobie coś zrobi? Nie wybaczę sobie tego...
-Cicho, nie płacz. Nie wolno ci się teraz denerwować. -pocieszała mnie przyjaciółka
-Do cholery jak mam się nie denerwować?!
-Tylko mi nie mów że coś do niego czujesz?! -wykrztusiła Ola
-Nie wiem do kogo co czuje.... Mam tego wszystkiego dość. -uciekłam do łazienki zamykając, trzasnęłam drzwiami. W tym samym momencie do mieszkania wrócił Paul.
-Ola? Co ty tu robisz? Gdzie Blanka? Co się stało?
-Hej, hej kolego nie tyle pytań na raz! Blanka jest w łazience.
-W łazience?! Jak to? Źle się czuje?
-Ze zdrowiem fizycznym jest ok, ale z psychiką....
-Olka mów co sie stało do cholery! -uniósł głos Amerykanin
-Niko się dowiedział się że Blanka jest w ciąży, wybiegł stąd jak oparzony.
-Co on tu robił?
-Przyszedł po coś. -Lotman popatrzył na drzwi łazienki i zaczął się do nich dobijać.
-Blanka, skarbie nic ci nie jest?! Odezwij się! Błagam!
-Proszę, zostawcie mnie teraz samą! -powiedziałam zapłakanym głosem.
-Blanka, otwieraj te drzwi albo je wywarze!
-Paul, prosiła cię o coś, odpuść
-Nie, ten idiota znów rozpieprza mi życie, i mam na to tak spokojnie patrzeć?! Nigdy!
-Blanka, wchodzę!
Po chwili ku moim oczom ukazał się Paul, a drzwi a właściwie kawałki z tego co pozostało walało się po płytkach.Przyjmujący kucnął przy mnie przytulił po czym powiedział.
-Co on ci znowu zrobił?
-On, chyba co ja mu zrobiłam...
-Nie mów tak, jesteśmy szczęśliwi będziemy rodzicami a że jemu to przeszkadza to jego sprawa.
-po chwili odpowiedziałam- Masz rację. Koniec z nim, od teraz traktuje go tylko jako kolegę z pracy. I ty też.
-Wiesz słońce.... Po tym co nam zrobił ciężko mi będzie go polubić. Ale dla ciebie się postaram.
-Ooo, jak ja lubię takie zakończenia. -westchnęła Ola -ja lecę pa gołąbeczki.
-Pa kochana, dzięki że przyszłaś.
Wstałam z podłogi. Spojrzałam na bałagan.
-No wariat no! Ciekawe kto to posprząta...
-Oczywiste że nie ty kochanie. Ty musisz odpoczywać.
-Oho, zaczyna się - wymruczałam po cichu
-Kochanie a zastanawiałaś się nad imionami i chrzestnymi?
-Kochanie a czy nie jest za wcześnie na takie rzeczy?
-Ech, no po prostu nie mogę się doczekać aż przyjdą na świat małe Paule.
-Pff, chyba chciałeś powiedzieć małe Blanki.
-No może być... Aha i żeby było jasne na następną wizytę u lekarza idę z tobą.
-Okej. A teraz weź to sprzątnij i zamów nowe drzwi do łazienki. -roześmiałam się
*Oczami Nikolaya*
Prosto z mieszkania Blanki poszedłem do baru. Najpierw jeden kieliszek potem następny, potem jeszcze kilka drinków. A potem sam nie pamiętam......
*Oczami Blanki*
Stałam w lustrze gapiąc się w swój brzuch, który z dnia na dzień stawał się coraz większy. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje, Paul moja praca a teraz ten ślub i ciąża... A po drugiej stronie lustra Penchev. Mam nadzieję że nic sobie nie zrobi... Miałam złe przeczucie. Po chwili zadzwonił telefon, była to moja pani ginekolog.
-Skarbie dzwoniła moja pani doktor, wizyta jest jutro o 10:00.
-Jutro, a miała być za tydzień.
-Za tydzień nie może. Idziesz ze mną?
-To jeszcze się pytasz, pewnie że idę. Po treningu wpadnę po ciebie i pojedziemy.
Nadszedł kolejny dzień, trochę się denerwowałam przed tą wizytą z Paulem, ale zacisnęłam zęby i pojechaliśmy tam razem.
Usiadłam na fotelu a lekarka zaczęła przeprowadzać badanie. Paul na widok maluchów aż się popłakał. Ja też ledwo co wytrzymałam. Szczęśliwi wróciliśmy do domu jednak nasz spokój nie trwał długo. Dostałam telefon z komisariatu że mam się natychmiast wstawić.
-------------------------------------------------------------------
Kolejna część, mam nadzieję że w miarę będzie. ;) Jak myślicie po co wezwano Blankę na komisariat? :D
Dziękuję za tyle wyświetleń, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. :* Do następnego.
Pozdrawiam.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
środa, 22 stycznia 2014
Rozdział 15
Pierwsza moja myśl-bliźniaki?! To nie możliwe... Cieszyłam się chyba tak samo jak w momencie gdy Paul mi się oświadczał. No właśnie Paul, ciekawe co będzie gdy się dowie.... Mam nadzieję że będzie szczęśliwy.
Umówiłam się już na kolejną wizytę u pani doktor. Wracając wstąpiłam na Podpromie, chłopcy mieli trening. Cicho usiadłam na trybunach, nikt nawet nie zauważył że przyszłam. Przyglądałam się zawodnikom, trochę mi szkoda było na samą myśl o tym że za niedługo będę musiała odpuścić na jakiś czas pracę w klubie. Strasznie polubiłam tę robotę.
Ku mojemu zdziwieniu na boisku nie było Nikolaya, ciekawe dlaczego go nie ma na treningu. Po kilku chwilach dostrzegł mnie Krzysiek. Mieli akurat przerwę więc podszedł do mnie.
-Hej Blanka. -przywitał się
-Witam cię Krzysiu.
-Co u ciebie? Dawno cię nie widziałem.
-Tak, aż 2 dni temu na meczu, ale wiesz przez ten czas nic się bardzo nie zmieniło. -dobrze że się powstrzymałam, już miałam mu wygadać że jestem w ciąży a na dodatek bliźniaczej. - A co u was? Jak Iwona i maluchy?
-Dajemy radę. -uciął krótko Igła gdyż widział zmierzającego w naszą stronę Lotmana
-Cześć skarbie, nie mówiłaś że przyjdziesz.
-Bo nie wiedziałam, chciałam zrobić wam niespodziankę.
Pomyślałam że nie mogę już dłużej czekać i muszę mu powiedzieć o tym że zostanie ojcem. Poprosiłam go na osobność. Czułam jak język plątał mi się w ustach ze strachu.
-Skarbie byłam u lekarza... -nie zdążyłam powiedzieć do końca
-Kochanie co ci jest? Dlaczego byłaś u lekarza?
-Byłam u lekarza dlatego że jestem w ciąży, będziemy mieć bliźniaki.
-Zostanę ojcem?! -zapytał oszołomiony Amerykanin
-Tak.
Paul zemdlał. Od razu zaczęłam go cucić, po chwili przybiegła reszta Resoviaków wypytując mnie co się stało a ja nie regując na ich pytania próbowałam dobudzić narzeczonego.
Jakieś 10 minut później, przyjmujący stał na równych nogach. Alek zapytał Paula.
-Stary co się stało?
Lotman popatrzył na mnie a ja się tylko uśmiechnęłam w geście tego że może im o wszystkim powiedzieć.
-Co się stało?! A to się stało chłopaki że będę ojcem! -wykrzyczał siatkarz
-Ej słuchajcie nasz Loti będzie tatuśkiem! -krzyczał Krzysiek
Podbiegli do nas wszyscy po czym zaczęli nam gratulować. Kiedy już fala radości ustała podeszłam do trenera zapytać dlaczego nie ma Pencheva na treningu. Okazało się że jest na jakiś badaniach, bo podejrzewają u niego jakiś uraz. Trochę zrobiło mi się go żal. Jednak nie dając nic po sobie poznać wróciłam do Paula i reszty. Po upływie godziny wróciliśmy do domu. Idąc po schodach Lotman wziął mnie na ręce.
-Czyś ty oszalał?! Puść mnie.
-Kochanie nie możesz się przemęczać! Pozwól że ja się teraz wszystkim zajmę.
-Hmm... odpowiada mi taki układ.
-Sama widzisz. - wtuliłam się w niego a po chwili odstawił mnie
Nie cieszyliśmy się długo spokojem, po chwili do mieszkania wpadła ucieszona Ola z Piotrkiem.
-Kochani jak ja się cieszę! -przytuliła nas Ola po niej podszedł Pit i pogratulował nam.
-Na pewno będziecie świetnymi rodzicami. A płeć dziecka znacie?
-Nie znamy płci dzieci.
-Jak to dzieci?
-Tak to kochana że spodziewamy się bliźniaków.
-Serio?!
-Serio,serio. -zaśmiałam się
- Nie wierzę, to cudownie.
W trakcie rozmowy wyszło że Nikolay ma uraz kolana i nie pojedzie na najbliższy wyjazdowy mecz pasiaków. Więc ja też będę musiała zostać robić mu opatrunki itp. Paul na pewno nie był z tego powodu szczęśliwy no ale musiał jakoś to przeboleć. Już słyszałam jak mój telefon dzwoni przez 24 h na dobę...
Miałam tylko nadzieję że nie wie jeszcze nic o mojej ciąży.
Skoro chłopaki wyjeżdżają o 22:00 z Rzeszowa to postanowiłyśmy z Olką że do powrotu drużyny z meczu będzie u mnie. Mi odpowiadał taki układ gdyż nie muszę być sam na sam z Penchevem.
Nadszedł kolejny dzień wstałyśmy z Olą dopiero około 10:30. Ogarnęłyśmy mieszkanie bo urządzając sobie nocne oglądanie filmów troszkę się nabałaganiło...
Potem siedziałyśmy na kanapie gadając o byle czym. Rozmowę przerywał nam co chwilę martwiący się Paul. A tak na prawdę dzwonił sprawdzić czy nie ma razem z nami Nikolaya. O wilku mowa po 5 minutach od mojej rozmowy z Lotmanem do drzwi zapukał właśnie Niko miałam mu dać jakieś plastry na kolano.
*OCZAMI NIKOLAYA*
Bałem się tego spotkania z Blanką, za każdym razem jak ją widzę nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jednak po chwili zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Olka narzeczona Piotrka.
-Cześć Nikolay.
-Hej.
- Wejdź Blanka już idzie, szuka dla ciebie tych plastrów.
-Dzięki.
Siedząc razem z Olką w salonie przyszła do nas Blanka.
-O hej, to są te opatrunki na opakowaniu wszystko piszę.
-Okej, dzięki za plastry. Nie będę wam przeszkadzał. Będę już leciał
-Tak szybko? Nie przeszkadzasz. Może się czegoś napijesz z nami? Kawa, herbata a może coś mocniejszego?
-Blanka coś mocniejszego? Przecież ty w ciąży jesteś do cholery! ... Ups przepraszam. -spuściła głowę Ola
Co jakiej ciąży?! Kobieta, którą kocham będzie mieć dzieci z innym facetem?! To nie może być prawda... Nie mam już dla kogo żyć, moje życie nie ma sensu... -pomyślałem po czym wybiegłem z mieszkania.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest oto 15 część, nie jest ona najlepsza a przynajmniej ja nie jestem z niej zadowolona. Jak myślicie co zrobi Nikolay po tym jak się dowiedział że Blanka jest w ciąży? Czekam na wasze propozycję. ;) Pozdrawiam, do następnego. :*
Umówiłam się już na kolejną wizytę u pani doktor. Wracając wstąpiłam na Podpromie, chłopcy mieli trening. Cicho usiadłam na trybunach, nikt nawet nie zauważył że przyszłam. Przyglądałam się zawodnikom, trochę mi szkoda było na samą myśl o tym że za niedługo będę musiała odpuścić na jakiś czas pracę w klubie. Strasznie polubiłam tę robotę.
Ku mojemu zdziwieniu na boisku nie było Nikolaya, ciekawe dlaczego go nie ma na treningu. Po kilku chwilach dostrzegł mnie Krzysiek. Mieli akurat przerwę więc podszedł do mnie.
-Hej Blanka. -przywitał się
-Witam cię Krzysiu.
-Co u ciebie? Dawno cię nie widziałem.
-Tak, aż 2 dni temu na meczu, ale wiesz przez ten czas nic się bardzo nie zmieniło. -dobrze że się powstrzymałam, już miałam mu wygadać że jestem w ciąży a na dodatek bliźniaczej. - A co u was? Jak Iwona i maluchy?
-Dajemy radę. -uciął krótko Igła gdyż widział zmierzającego w naszą stronę Lotmana
-Cześć skarbie, nie mówiłaś że przyjdziesz.
-Bo nie wiedziałam, chciałam zrobić wam niespodziankę.
Pomyślałam że nie mogę już dłużej czekać i muszę mu powiedzieć o tym że zostanie ojcem. Poprosiłam go na osobność. Czułam jak język plątał mi się w ustach ze strachu.
-Skarbie byłam u lekarza... -nie zdążyłam powiedzieć do końca
-Kochanie co ci jest? Dlaczego byłaś u lekarza?
-Byłam u lekarza dlatego że jestem w ciąży, będziemy mieć bliźniaki.
-Zostanę ojcem?! -zapytał oszołomiony Amerykanin
-Tak.
Paul zemdlał. Od razu zaczęłam go cucić, po chwili przybiegła reszta Resoviaków wypytując mnie co się stało a ja nie regując na ich pytania próbowałam dobudzić narzeczonego.
Jakieś 10 minut później, przyjmujący stał na równych nogach. Alek zapytał Paula.
-Stary co się stało?
Lotman popatrzył na mnie a ja się tylko uśmiechnęłam w geście tego że może im o wszystkim powiedzieć.
-Co się stało?! A to się stało chłopaki że będę ojcem! -wykrzyczał siatkarz
-Ej słuchajcie nasz Loti będzie tatuśkiem! -krzyczał Krzysiek
Podbiegli do nas wszyscy po czym zaczęli nam gratulować. Kiedy już fala radości ustała podeszłam do trenera zapytać dlaczego nie ma Pencheva na treningu. Okazało się że jest na jakiś badaniach, bo podejrzewają u niego jakiś uraz. Trochę zrobiło mi się go żal. Jednak nie dając nic po sobie poznać wróciłam do Paula i reszty. Po upływie godziny wróciliśmy do domu. Idąc po schodach Lotman wziął mnie na ręce.
-Czyś ty oszalał?! Puść mnie.
-Kochanie nie możesz się przemęczać! Pozwól że ja się teraz wszystkim zajmę.
-Hmm... odpowiada mi taki układ.
-Sama widzisz. - wtuliłam się w niego a po chwili odstawił mnie
Nie cieszyliśmy się długo spokojem, po chwili do mieszkania wpadła ucieszona Ola z Piotrkiem.
-Kochani jak ja się cieszę! -przytuliła nas Ola po niej podszedł Pit i pogratulował nam.
-Na pewno będziecie świetnymi rodzicami. A płeć dziecka znacie?
-Nie znamy płci dzieci.
-Jak to dzieci?
-Tak to kochana że spodziewamy się bliźniaków.
-Serio?!
-Serio,serio. -zaśmiałam się
- Nie wierzę, to cudownie.
W trakcie rozmowy wyszło że Nikolay ma uraz kolana i nie pojedzie na najbliższy wyjazdowy mecz pasiaków. Więc ja też będę musiała zostać robić mu opatrunki itp. Paul na pewno nie był z tego powodu szczęśliwy no ale musiał jakoś to przeboleć. Już słyszałam jak mój telefon dzwoni przez 24 h na dobę...
Miałam tylko nadzieję że nie wie jeszcze nic o mojej ciąży.
Skoro chłopaki wyjeżdżają o 22:00 z Rzeszowa to postanowiłyśmy z Olką że do powrotu drużyny z meczu będzie u mnie. Mi odpowiadał taki układ gdyż nie muszę być sam na sam z Penchevem.
Nadszedł kolejny dzień wstałyśmy z Olą dopiero około 10:30. Ogarnęłyśmy mieszkanie bo urządzając sobie nocne oglądanie filmów troszkę się nabałaganiło...
Potem siedziałyśmy na kanapie gadając o byle czym. Rozmowę przerywał nam co chwilę martwiący się Paul. A tak na prawdę dzwonił sprawdzić czy nie ma razem z nami Nikolaya. O wilku mowa po 5 minutach od mojej rozmowy z Lotmanem do drzwi zapukał właśnie Niko miałam mu dać jakieś plastry na kolano.
*OCZAMI NIKOLAYA*
Bałem się tego spotkania z Blanką, za każdym razem jak ją widzę nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jednak po chwili zapukałem do drzwi. Otworzyła mi Olka narzeczona Piotrka.
-Cześć Nikolay.
-Hej.
- Wejdź Blanka już idzie, szuka dla ciebie tych plastrów.
-Dzięki.
Siedząc razem z Olką w salonie przyszła do nas Blanka.
-O hej, to są te opatrunki na opakowaniu wszystko piszę.
-Okej, dzięki za plastry. Nie będę wam przeszkadzał. Będę już leciał
-Tak szybko? Nie przeszkadzasz. Może się czegoś napijesz z nami? Kawa, herbata a może coś mocniejszego?
-Blanka coś mocniejszego? Przecież ty w ciąży jesteś do cholery! ... Ups przepraszam. -spuściła głowę Ola
Co jakiej ciąży?! Kobieta, którą kocham będzie mieć dzieci z innym facetem?! To nie może być prawda... Nie mam już dla kogo żyć, moje życie nie ma sensu... -pomyślałem po czym wybiegłem z mieszkania.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest oto 15 część, nie jest ona najlepsza a przynajmniej ja nie jestem z niej zadowolona. Jak myślicie co zrobi Nikolay po tym jak się dowiedział że Blanka jest w ciąży? Czekam na wasze propozycję. ;) Pozdrawiam, do następnego. :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
czwartek, 16 stycznia 2014
Rozdział 14
Jak można być takim idiotą? Rozwalać ludziom życie tylko po to by czerpać z tego radość? Jaką radość?! To jest chore... A wydawał się taki miły, słodki i te jego oczy... O czym ty myślisz? Ogarnij się do cholery! Za niedługo wychodzisz za Paula myśl o nim o przygotowaniach o pracy. Takie myśli mi przychodziły do głowy przez całą noc po tej bójce chłopaków. Dziwiłam się sama sobie, żeby takie rzeczy myśleć o człowieku, który chcę być ze mną za wszelką cenę? Sama już nic z tego nie wiem. Bo z drugiej strony dlaczego mam się mścić na Penchevie skoro mu się podobam? Albo się nie podobam a jego hobby to rozwalanie ludziom związków.
Nie mogłam już wyleżeć z tego natłoku myśli więc wstałam poszłam do kuchni i usiadłam przy stole ze szklanką wody w ręku starając się nie myśleć. Ale i tak wiedziałam że nie dam rady się odprężyć i zasnąć. Na całe szczęście jutro mam wolne. Nie zauważyłam a obok mnie usiadł zaspany Paul. Przytulił się do mnie i powiedział: -Dlaczego nie śpisz? Stało się coś?
-Nic się nie stało... Właściwie to sama nie wiem..
-Powiedz mi o czym tak myślisz pomyślimy razem.
-Nie będę cię zamartwiać moimi problemami.
-No mów, twoje problemy to i moje. -Paul ucałował mnie w policzek ja wtulając się w niego zaczęłam mówić.
-Myślę o tej waszej bijatyce o tym co ja powiedziałam do Nikolaya a co on powiedział jeszcze kiedyś jak nas widziałeś.
-Kochanie, proszę nie myśl o nim. I tak już zbyt dużo namieszał w naszym życiu. Nie myślmy już o nim. Liczy się tylko nasza dwójka i to że za nie długo będziemy szczęśliwym małżeństwem.
-Masz rację. Kocham cię. - Lotman wziął mnie na ręce
-Ej co ty wyprawiasz. Puść mnie wariacie - roześmiałam się.
-A teraz idziemy spać, bo będziesz jutro nie wyspana słońce.
-Na prawdę chodzi ci tylko o to że nie wyspana czy o to że rano przed treningiem nie będzie chciało ci się robić śniadania?
-Yyy no wiesz...właściwie to masz rację. -stanęłam na równe nogi.
-To śpisz na kanapie. -zamknęłam drzwi do sypialni po czym głośno się zaśmiałam
-Blanka skarbie ty moje, otwórz. Proszę.
-Nie, kanapa!
-Nie no ogień nie dziewczyna -wyszeptał pod nosem przyjmujący i położył się na kanapie a ja otworzyłam drzwi.
-No chodź, zlituję się nad tobą.
-Ach tak?!
-No tak. -Lotman wstał z kanapy i zaczął mnie łaskotać.
-Przestań no! Do cholery jest 2:30 nad ranem. -nie reagując na moje prośby łaskotał mnie dalej co potem przerodziło się w pocałunki.
To jak gdyby jeden moment, jedna chwila...
Około 9:00 musiałam wstać, przygotować śniadanie dla Paula bo on nie raczył sobie samemu zrobić jak zwykle z resztą. Po 30 minutach wstał.
-Proszę, proszę witamy naszą śpiącą królewnę! -roześmiałam się
-Haha, bardzo śmieszne. -mimo tego żartu otrzymałam buziaka na dzień dobry
-Śniadanie dla mojego zaspanego księcia. -podałam mu talerz z jajecznicą.
-Dzięki. -usiadłam obok jedzącego Paula. Wstałam aby napić się herbaty ale zakręciło mi się w głowie po czym momentalnie usiadłam na krześle.
-Blanka co ci jest, skarbie?! -zapytał przestraszony Amerykanin
-Nie, nic po prostu za szybko wstałam.
-Na pewno nic ci nie jest?
-Tak na pewno idź już na trening bo się spóźnisz.
-Okej, ale jak by coś to dzwoń, od razu przyjdę.
-Idź już.
Z perspektywy Paula
Ciekawe co jej się stało na wszelki wypadek zadzwonię do Olki niech z nią posiedzi, bo nie podoba mi się stan zdrowia Blanki. Ola na szczęście zgodziła się przyjść. Więc byłe już spokojny i mogłem udać się na trening.
Z perspektywy Blanki
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Z trudem wstałam od stołu i poszłam otworzyć. Była to Ola.
-Cześć kochana.
-Cześć, mogę wiedzieć czemu zawdzięczam twoją wizytę?
-Lotman mnie prosił żebym przyszła ponoć nie czujesz się najlepiej.
-To nic poważnego po prostu nie wyspałam się dzisiaj i tyle.
-Mhm, jasne ty się nie wyspałaś czo oboje się nie wyspaliście?
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Wiedziałam.
-Dobra, wchodź nie będziemy rozmawiać przez próg.
*Kilka dni później*
Czułam się jeszcze gorzej ciągłe mdłości, zawroty głowy. I jeszcze nic nie mogłam jeść. Nie mogłam już patrzeć na Lotmana, który o dziwo jeszcze nie wywiózł mnie do szpitala. Pewnego dnia po pewnych przeczuciach postanowiłam się wybrać do lekarza- ginekologa.
Poczekałam 15 minut przed gabinetem. Potem weszłam do środka.
-Dzień dobry pani doktor. Chciałam się dowiedzieć czy jestem w ciąży.
-W takim razie zapraszam na fotel. -chwilę później czekałam już na to co powie lekarka.
-Czy w pani lub narzeczonego rodzinie miał ktoś bliźniaki?
-Nie raczej nie. -odpowiedziałam, nie spodziewając się tego co za chwilę usłyszę.
-Jest pani w ciąży, spodziewa się pani bliźniąt.
--------------------------------------------------------------
Tadam jest 14 część, trochę nie udana ale cóż. :) Jak myślicie jaka będzie reakcja Paula na wieść o tym że zostanie ojcem, a jak zareaguje Penchev? Czekam na wasze pomysły i propozycję. ;) Do następnego...
PS. Dziękuję za 2000 wyświetleń. Kochani jesteście *.*
Nie mogłam już wyleżeć z tego natłoku myśli więc wstałam poszłam do kuchni i usiadłam przy stole ze szklanką wody w ręku starając się nie myśleć. Ale i tak wiedziałam że nie dam rady się odprężyć i zasnąć. Na całe szczęście jutro mam wolne. Nie zauważyłam a obok mnie usiadł zaspany Paul. Przytulił się do mnie i powiedział: -Dlaczego nie śpisz? Stało się coś?
-Nic się nie stało... Właściwie to sama nie wiem..
-Powiedz mi o czym tak myślisz pomyślimy razem.
-Nie będę cię zamartwiać moimi problemami.
-No mów, twoje problemy to i moje. -Paul ucałował mnie w policzek ja wtulając się w niego zaczęłam mówić.
-Myślę o tej waszej bijatyce o tym co ja powiedziałam do Nikolaya a co on powiedział jeszcze kiedyś jak nas widziałeś.
-Kochanie, proszę nie myśl o nim. I tak już zbyt dużo namieszał w naszym życiu. Nie myślmy już o nim. Liczy się tylko nasza dwójka i to że za nie długo będziemy szczęśliwym małżeństwem.
-Masz rację. Kocham cię. - Lotman wziął mnie na ręce
-Ej co ty wyprawiasz. Puść mnie wariacie - roześmiałam się.
-A teraz idziemy spać, bo będziesz jutro nie wyspana słońce.
-Na prawdę chodzi ci tylko o to że nie wyspana czy o to że rano przed treningiem nie będzie chciało ci się robić śniadania?
-Yyy no wiesz...właściwie to masz rację. -stanęłam na równe nogi.
-To śpisz na kanapie. -zamknęłam drzwi do sypialni po czym głośno się zaśmiałam
-Blanka skarbie ty moje, otwórz. Proszę.
-Nie, kanapa!
-Nie no ogień nie dziewczyna -wyszeptał pod nosem przyjmujący i położył się na kanapie a ja otworzyłam drzwi.
-No chodź, zlituję się nad tobą.
-Ach tak?!
-No tak. -Lotman wstał z kanapy i zaczął mnie łaskotać.
-Przestań no! Do cholery jest 2:30 nad ranem. -nie reagując na moje prośby łaskotał mnie dalej co potem przerodziło się w pocałunki.
To jak gdyby jeden moment, jedna chwila...
Około 9:00 musiałam wstać, przygotować śniadanie dla Paula bo on nie raczył sobie samemu zrobić jak zwykle z resztą. Po 30 minutach wstał.
-Proszę, proszę witamy naszą śpiącą królewnę! -roześmiałam się
-Haha, bardzo śmieszne. -mimo tego żartu otrzymałam buziaka na dzień dobry
-Śniadanie dla mojego zaspanego księcia. -podałam mu talerz z jajecznicą.
-Dzięki. -usiadłam obok jedzącego Paula. Wstałam aby napić się herbaty ale zakręciło mi się w głowie po czym momentalnie usiadłam na krześle.
-Blanka co ci jest, skarbie?! -zapytał przestraszony Amerykanin
-Nie, nic po prostu za szybko wstałam.
-Na pewno nic ci nie jest?
-Tak na pewno idź już na trening bo się spóźnisz.
-Okej, ale jak by coś to dzwoń, od razu przyjdę.
-Idź już.
Z perspektywy Paula
Ciekawe co jej się stało na wszelki wypadek zadzwonię do Olki niech z nią posiedzi, bo nie podoba mi się stan zdrowia Blanki. Ola na szczęście zgodziła się przyjść. Więc byłe już spokojny i mogłem udać się na trening.
Z perspektywy Blanki
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Z trudem wstałam od stołu i poszłam otworzyć. Była to Ola.
-Cześć kochana.
-Cześć, mogę wiedzieć czemu zawdzięczam twoją wizytę?
-Lotman mnie prosił żebym przyszła ponoć nie czujesz się najlepiej.
-To nic poważnego po prostu nie wyspałam się dzisiaj i tyle.
-Mhm, jasne ty się nie wyspałaś czo oboje się nie wyspaliście?
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Wiedziałam.
-Dobra, wchodź nie będziemy rozmawiać przez próg.
*Kilka dni później*
Czułam się jeszcze gorzej ciągłe mdłości, zawroty głowy. I jeszcze nic nie mogłam jeść. Nie mogłam już patrzeć na Lotmana, który o dziwo jeszcze nie wywiózł mnie do szpitala. Pewnego dnia po pewnych przeczuciach postanowiłam się wybrać do lekarza- ginekologa.
Poczekałam 15 minut przed gabinetem. Potem weszłam do środka.
-Dzień dobry pani doktor. Chciałam się dowiedzieć czy jestem w ciąży.
-W takim razie zapraszam na fotel. -chwilę później czekałam już na to co powie lekarka.
-Czy w pani lub narzeczonego rodzinie miał ktoś bliźniaki?
-Nie raczej nie. -odpowiedziałam, nie spodziewając się tego co za chwilę usłyszę.
-Jest pani w ciąży, spodziewa się pani bliźniąt.
--------------------------------------------------------------
Tadam jest 14 część, trochę nie udana ale cóż. :) Jak myślicie jaka będzie reakcja Paula na wieść o tym że zostanie ojcem, a jak zareaguje Penchev? Czekam na wasze pomysły i propozycję. ;) Do następnego...
PS. Dziękuję za 2000 wyświetleń. Kochani jesteście *.*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
wtorek, 14 stycznia 2014
Rozdział 13
Jak dla mnie pomysł z tym ślubem był dobry. Ale i tak z całą ceremonią musimy poczekać aż się skończy sezon albo jak nie będziemy rozgrywać meczy co 3 dni. Rozmawiałam z Olą, jej też się podoba pomysł wymyślony przez chłopaków. Jednak dziś nadszedł bardzo ważny oraz wyczekiwany mecz z Koziołkami. Co znaczyło dla mnie- zdjęcia, filmy, wywiady i tak w kółko. Spędziłam cały dzień na Podpromiu. Można powiedzieć że dziś pracowałam na pełnych obrotach. Najpierw o 9:00 rano trening Resovi i ZAKSY. Więc przydało by się zrobić parę zdjęć. Potem po treningu nasi chłopcy mieli masaż więc to też moja brożka, no ale czego się nie robi dla tych chłopaków...
Nadszedł wieczór. Pierwsi kibice zaczęli się pojawiać na trybunach. Ja z gotowym sprzętem czekałam aż obydwie drużyny wyjdą na boisko. Długo nie trzeba było czekać. Po około pół godzinach rozpoczął się mecz. Pierwszy set padł łupem Rzeszowiaków. Ale w kolejnych poszło gorzej niż myślałam. Na całe szczęście wygraliśmy w zadowalającym stosunku 3:0 ! Kibice również dopisali jak zawsze. A ja nareszcie byłam zadowolona z materiałów, które zgromadziłam podczas spotkania. Po meczu udałam się na konferencję prasową z Alkiem i trenerem.
Zeszłam z powrotem na boisko. Paul rozdawał autografy, więc ja usiadłam na schodach czekając aż skończy. Po około godzinie kolejka z fanami wcale się nie zmniejszała a ja zmęczona jak nigdy podeszłam do mojego narzeczonego mówiąc:
-Przepraszam kochani ale Paul już jest zmęczony. -po tych słowach odciągnęłam go od kolejki a on nie zważając na ludzi różnych fotografów objął mnie po czym wpił swoje usta w moje. Myślałam że odpłynę...
-Gdyby nie ja stał byś tu do rana.
-Wiem, nie potrafię nikomu odmówić zdjęcia czy podpisu.
-Ooo mój cały Lotman, dobry do bólu -zaśmiałam się.
-Leć się przebierać czekam w samochodzie.
-Okej.
Godzinę później dotarliśmy do domu. Ja musiałam się wyspać gdyż od rana znów miałam pełno pracy, a mianowicie zmontować filmik do "Asseco Resovia Tv" a potem jeszcze kolejny masaż. Oni to mają dobrze nawet po meczu wygranym 3:0 mają masaż jaki ten świat jest nie sprawiedliwy... Kiedy tylko weszliśmy do mieszkania od razu wzięłam prysznic i poszłam spać.
Rano obudził mnie, huk miasta. Od razu po otworzeniu okna spostrzegłam że balkon jest otwarty. Nie wychodziłam z łóżka. Po chwili drzwi do pokoju się otwarły, stał w nich Paul z tacką, na której było śniadanie.
-Proszę bardzo to dla ciebie królewno. -ucałował mnie na przywitanie Amerykanin
-Ojej na prawdę, jakiś ty kochany, dziękuję. -odwzajemniłam jego delikatny pocałunek, po czym zabrałam się do jedzenia.
-Masz dzisiaj jakiś trening?
-Nie mam. Więc ty sobie spokojnie pracuj a ja przygotuję kolację.
-A na masaż do mnie nie przyjdziesz?
-Hmm, myślałem że ja będę miał jakiś specjalny masaż po kolacji...
-Głupek. - wybuchliśmy śmiechem. -Ale rozważę twój pomysł
Po przygotowanym przez Paula śniadaniu, ubrałam się lekko pomalowałam i ruszyłam na Podpromie.
Tak jak miałam w planach najpierw zmontowałam filmik a następnie zaczęli schodzić się chłopcy na masaż. Jak zwykle była miła atmosfera, do czasu aż zjawił się Nikolay...
-Mogę wejść?
-Wejdź, zaczekaj chwilę a ja przyniosę olejek. - Penchev oparł się o biurko i uśmiechnął się.
-Co cię tak bawi?
-Liczyłem na jakiś masaż gratis, u mnie w mieszkaniu.
-Że co proszę?! -w tym momencie byłam wyprowadzona z równowagi jak nigdy
-To co słyszysz kochanie...
-Chyba nie pamiętam żebyśmy przechodzili na pieszczotliwe słówka!
Niko podszedł do nie po czym delikatnie złapał mnie za podbródek.
-Co ty znowu robisz\? -strąciłam jego rękę z mojej brody
-Nie mów mi że nie chcesz powtórzyć tego pocałunku?
-Człowieku ty jesteś nie normalny, opanuj się! Przez ciebie o mało nie rozpadł się związek mój i Paula!
-Dla mnie mała strata!
-Pewnie bo tobie się wydaje że wywrócisz tymi twoimi boskimi oczami i każdą będziesz mieć?!
-Sama powiedziałaś boskimi!
-Nie denerwuj mnie! -nawet nie spostrzegliśmy się kiedy zaczęliśmy krzyczeć. Pod drzwiami stali Krzysiek, Piotrek, Alek i Dawid. Widziałam ich ale nie miałam siły krzyczeć na nich żeby się nie wtrącali.
-Ale ja cię nie denerwuje. - Niko znów do mnie podszedł, nagle do gabinetu wparował wkurzony Lotman.
-CZŁOWIEKU CO TY ZNOWU CHCESZ OD MOJEJ NARZECZONEJ?!
Już wtedy wiedziałam że któryś z chłopaków pod drzwiami zadzwonił po Paula.
-Ja nic, rozmawiamy sobie o nas.
-Nie wkur*wiaj mnie! Bo ci coś zrobię.
-Ooo proszę będziemy się bić?! No dawaj! -nim się spostrzegłam chłopaki zaczęli się bić. Do pokoju wparował Igłą, który próbował ich rozdzielić a który sam został uderzony przez przypadek.
-Ej, przestańcie!! -krzyknęłam, całe zajście usłyszał trener, wpadł do nas po czym swoim stanowczym głosem rozkazał chłopakom przestać się bić a mnie kazał ich obejrzeć.
Na całe szczęście skończyło się tylko na podbitych oczach rozciętej wardze i krwotoku z nosa.
-Nie no idioci! -powtarzałam od nosem opatrując chłopaków.
-A tobie Paul co przyszło do głowy żeby się z nim bić, mogłeś się domyślić że będzie chciał cię sprowokować!
-Wiem no , przepraszam skarbie. -Nikolay się roześmiał.
-A ty się zamknij z tobą jeszcze nie skończyłam! -pogroziłam Bułgarowi
Po "akcji reanimacyjnej" wróciliśmy do domu. Gdzie czekał już powiadomiony o całym zajściu Piotrek. Oni siedząc na kanapie rozmawiali a ja myślałam jak zemścić się na Penchevie....
-----------------------------------------------------------------------------------
Jest oto 13 (mam nadzieję nie pechowy) rozdział. Pierwszy raz dodaję coś z dnia na dzień... :) I zapewne ostatni raz. :p Chciałabym pozdrowić z tego miejsca moją koleżankę Sylwię T. która o to mnie prosiła.
Czekam na wasze opinie odnośnie tej części. :D
Nadszedł wieczór. Pierwsi kibice zaczęli się pojawiać na trybunach. Ja z gotowym sprzętem czekałam aż obydwie drużyny wyjdą na boisko. Długo nie trzeba było czekać. Po około pół godzinach rozpoczął się mecz. Pierwszy set padł łupem Rzeszowiaków. Ale w kolejnych poszło gorzej niż myślałam. Na całe szczęście wygraliśmy w zadowalającym stosunku 3:0 ! Kibice również dopisali jak zawsze. A ja nareszcie byłam zadowolona z materiałów, które zgromadziłam podczas spotkania. Po meczu udałam się na konferencję prasową z Alkiem i trenerem.
Zeszłam z powrotem na boisko. Paul rozdawał autografy, więc ja usiadłam na schodach czekając aż skończy. Po około godzinie kolejka z fanami wcale się nie zmniejszała a ja zmęczona jak nigdy podeszłam do mojego narzeczonego mówiąc:
-Przepraszam kochani ale Paul już jest zmęczony. -po tych słowach odciągnęłam go od kolejki a on nie zważając na ludzi różnych fotografów objął mnie po czym wpił swoje usta w moje. Myślałam że odpłynę...
-Gdyby nie ja stał byś tu do rana.
-Wiem, nie potrafię nikomu odmówić zdjęcia czy podpisu.
-Ooo mój cały Lotman, dobry do bólu -zaśmiałam się.
-Leć się przebierać czekam w samochodzie.
-Okej.
Godzinę później dotarliśmy do domu. Ja musiałam się wyspać gdyż od rana znów miałam pełno pracy, a mianowicie zmontować filmik do "Asseco Resovia Tv" a potem jeszcze kolejny masaż. Oni to mają dobrze nawet po meczu wygranym 3:0 mają masaż jaki ten świat jest nie sprawiedliwy... Kiedy tylko weszliśmy do mieszkania od razu wzięłam prysznic i poszłam spać.
Rano obudził mnie, huk miasta. Od razu po otworzeniu okna spostrzegłam że balkon jest otwarty. Nie wychodziłam z łóżka. Po chwili drzwi do pokoju się otwarły, stał w nich Paul z tacką, na której było śniadanie.
-Proszę bardzo to dla ciebie królewno. -ucałował mnie na przywitanie Amerykanin
-Ojej na prawdę, jakiś ty kochany, dziękuję. -odwzajemniłam jego delikatny pocałunek, po czym zabrałam się do jedzenia.
-Masz dzisiaj jakiś trening?
-Nie mam. Więc ty sobie spokojnie pracuj a ja przygotuję kolację.
-A na masaż do mnie nie przyjdziesz?
-Hmm, myślałem że ja będę miał jakiś specjalny masaż po kolacji...
-Głupek. - wybuchliśmy śmiechem. -Ale rozważę twój pomysł
Po przygotowanym przez Paula śniadaniu, ubrałam się lekko pomalowałam i ruszyłam na Podpromie.
Tak jak miałam w planach najpierw zmontowałam filmik a następnie zaczęli schodzić się chłopcy na masaż. Jak zwykle była miła atmosfera, do czasu aż zjawił się Nikolay...
-Mogę wejść?
-Wejdź, zaczekaj chwilę a ja przyniosę olejek. - Penchev oparł się o biurko i uśmiechnął się.
-Co cię tak bawi?
-Liczyłem na jakiś masaż gratis, u mnie w mieszkaniu.
-Że co proszę?! -w tym momencie byłam wyprowadzona z równowagi jak nigdy
-To co słyszysz kochanie...
-Chyba nie pamiętam żebyśmy przechodzili na pieszczotliwe słówka!
Niko podszedł do nie po czym delikatnie złapał mnie za podbródek.
-Co ty znowu robisz\? -strąciłam jego rękę z mojej brody
-Nie mów mi że nie chcesz powtórzyć tego pocałunku?
-Człowieku ty jesteś nie normalny, opanuj się! Przez ciebie o mało nie rozpadł się związek mój i Paula!
-Dla mnie mała strata!
-Pewnie bo tobie się wydaje że wywrócisz tymi twoimi boskimi oczami i każdą będziesz mieć?!
-Sama powiedziałaś boskimi!
-Nie denerwuj mnie! -nawet nie spostrzegliśmy się kiedy zaczęliśmy krzyczeć. Pod drzwiami stali Krzysiek, Piotrek, Alek i Dawid. Widziałam ich ale nie miałam siły krzyczeć na nich żeby się nie wtrącali.
-Ale ja cię nie denerwuje. - Niko znów do mnie podszedł, nagle do gabinetu wparował wkurzony Lotman.
-CZŁOWIEKU CO TY ZNOWU CHCESZ OD MOJEJ NARZECZONEJ?!
Już wtedy wiedziałam że któryś z chłopaków pod drzwiami zadzwonił po Paula.
-Ja nic, rozmawiamy sobie o nas.
-Nie wkur*wiaj mnie! Bo ci coś zrobię.
-Ooo proszę będziemy się bić?! No dawaj! -nim się spostrzegłam chłopaki zaczęli się bić. Do pokoju wparował Igłą, który próbował ich rozdzielić a który sam został uderzony przez przypadek.
-Ej, przestańcie!! -krzyknęłam, całe zajście usłyszał trener, wpadł do nas po czym swoim stanowczym głosem rozkazał chłopakom przestać się bić a mnie kazał ich obejrzeć.
Na całe szczęście skończyło się tylko na podbitych oczach rozciętej wardze i krwotoku z nosa.
-Nie no idioci! -powtarzałam od nosem opatrując chłopaków.
-A tobie Paul co przyszło do głowy żeby się z nim bić, mogłeś się domyślić że będzie chciał cię sprowokować!
-Wiem no , przepraszam skarbie. -Nikolay się roześmiał.
-A ty się zamknij z tobą jeszcze nie skończyłam! -pogroziłam Bułgarowi
Po "akcji reanimacyjnej" wróciliśmy do domu. Gdzie czekał już powiadomiony o całym zajściu Piotrek. Oni siedząc na kanapie rozmawiali a ja myślałam jak zemścić się na Penchevie....
-----------------------------------------------------------------------------------
Jest oto 13 (mam nadzieję nie pechowy) rozdział. Pierwszy raz dodaję coś z dnia na dzień... :) I zapewne ostatni raz. :p Chciałabym pozdrowić z tego miejsca moją koleżankę Sylwię T. która o to mnie prosiła.
Czekam na wasze opinie odnośnie tej części. :D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
poniedziałek, 13 stycznia 2014
Rozdział 12
Związek mój i Paula układa się jak na razie dobrze. Żeby nie zapeszyć mówiąc idealnie. Nikolay chyba też już odpuścił widząc że ja i Lotman to coś poważnego. Nareszcie wszystko zaczęło się układać. Ale miałam dziwne uczucie jak by to była dopiero cisza przed burzą...
Wstałam zaraz rano, postanowiłam zrobić śniadanie dla mnie i dla Paula. Ubrałam się i poszłam do kuchni, wyjęłam potrzebne produkty na naleśniki i zaczęłam przygotowywać naleśniki. Starałam się robić wszystko tak cicho jak tylko się da. Na próżno. Stłukłam szklankę, budząc przy tym Paula. Zdążyłam tylko wymamrotać pod nosem coś w stylu cholera a do kuchni wszedł przestraszony Amerykanin.
-Blanka skarbie co się stało?!
-Szklankę stłukłam, nic wielkiego.
-Nic się nie stało? Nie skaleczyłaś się?
-Nie. - schowałam ręce za siebie ewidentnie ukrywając poranione dłonie
-Mhm, pokazuj. -po tych słowach przyjmującego pokazałam mu moje pokaleczone dłonie.
-Nic wielkiego tylko nakleić plaster.
-Masz całe ręce we krwi i ty mi mówisz że tylko plaster nakleić?!
Lotman wpadł w histerię, z pozoru taki opanowany a na widok moich poranionych rąk przestraszył się jak dziecko, jednak nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie że tak się mną przejął w tym momencie. Po chwili zaopatrywał mi rany.
-Już wystarczy do wesela się zagoi. -zaśmiałam się
-No właśnie skarbie skoro już się wszystko z nami wyjaśniło i w ogóle jest dobrze, to może zaczniemy myśleć o przygotowaniach do ślubu?
-Też tak myślę. Ale możemy wrócić do tej rozmowy po treningu, który masz za jakieś 30 minut?
-Jasna cholera! - krzyknął Paul
-Torba w przedpokoju. -Uśmiechnęłam się stojąc oparta o blat kuchni z kubkiem zielonej herbaty w ręku.
-Dzięki jesteś kochana. -przed wyjściem Lotman ucałował mnie w czoło po czym wyszedł z mieszkania.
Ja mimo ran na dłoniach postanowiłam posprzątać szkło z podłogi, schowałam też wcześniej wyjęte produkty z powrotem do szafki. Potem chwyciłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Oli gdyż nie chciałam spędzać większość dnia sama. Umówiłyśmy się u niej. Ubrałam się, zamknęłam mieszkanie i wyszłam.
Po kilku minutach byłam już na miejscu. Zapukałam do drzwi czekając aż ktoś mi otworzy.
-Hej, wejdź. -w drzwiach ukazała się Ola
-Cześć, dzięki.
-I jak tam z Paulem? Wszystko dobrze?
-Tak, jak najbardziej a u ciebie i u Piotrka jak wam się układa? - Ola nic nie mówiąc podeszła do mnie pokazując pierscionek zaręczynowy.
-Nie gadaj! -szczęka mi opadła z wrażenia
-Tak, Piotr mi się oświadczył. -przytuliłam Ole ze szczęścia
-Gratuluje kochana!
-Blanka mogę cię o coś poprosić?
-Jasne, mów o co chodzi.
-Zostaniesz moją świadkową na ślubie?
-Ja? Na prawdę?
-Tak, zgodzisz się błagam.
-Oczywiście że się zgadzam.
-Dziękuję.
*Oczami Paula*
Wracając z treningu myślałem o tym co powiedział mi Piotrek podczas treningu, właściwie to byłby nie zły pomysł ciekawe co na to Blanka.... Jeszcze tylko wstąpie po kwiaty dla Blanki.
*Oczami Blanki*
Postanowiłam już wracać, Paul miał być już po treningu więc zaraz pewnie będzie w domu. Po drodze zrobiłam zakupy aby przygotować obiad. Tak jak miałam w planie tak zrobiłam, przygotowałam obiad co zajęło mi około 1,5 godziny. Usiadłam na kanapie czytając Przegląd Sportowy.
Po chwili do mieszkania wszedł Paul, kompletnie go nie słyszałam. Nagle przed oczyma pojawił się ogromny bukiet pięknych czerwonych róż. Obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Lotmana.
-Jej to dla mnie. -wstałam z kanapy
-Nie nie dla ciebie a najpiękniejszej, najukochańszej kobiety na świecie. -wzięłam bukiet do ręki a Paul wziął mnie na ręce kręcąc się jak wariat po pokoju...
-Kocham cię. Dziękuję. -pocałowałam przyjmującego w usta. -A teraz siadaj bo obiad stygnie.
Po chwili byliśmy już w trakcie obiadu rozmawiając o zaręczynach Pita i Oli.
-Skarbie, a może weźmiemy ślub razem z nimi w tym samym dniu?
-Co prawda Ola mnie prosiła o to abym została jej swiadkową, ale mnie się pomysł podoba.
-Rozmawiałem z Piotrkiem ma pogadać z Olą.
-W każdym razie mnie się pomysł podoba.
--------------------------------------------------------------
Kolejna część 12! Może rozdział nie jest idealny ale tak jak wspomniała bohaterka to dopiero cisza przed burzą... ;) Nie będę zdradzać szczegółów. Do następnego rozdziału....
Wstałam zaraz rano, postanowiłam zrobić śniadanie dla mnie i dla Paula. Ubrałam się i poszłam do kuchni, wyjęłam potrzebne produkty na naleśniki i zaczęłam przygotowywać naleśniki. Starałam się robić wszystko tak cicho jak tylko się da. Na próżno. Stłukłam szklankę, budząc przy tym Paula. Zdążyłam tylko wymamrotać pod nosem coś w stylu cholera a do kuchni wszedł przestraszony Amerykanin.
-Blanka skarbie co się stało?!
-Szklankę stłukłam, nic wielkiego.
-Nic się nie stało? Nie skaleczyłaś się?
-Nie. - schowałam ręce za siebie ewidentnie ukrywając poranione dłonie
-Mhm, pokazuj. -po tych słowach przyjmującego pokazałam mu moje pokaleczone dłonie.
-Nic wielkiego tylko nakleić plaster.
-Masz całe ręce we krwi i ty mi mówisz że tylko plaster nakleić?!
Lotman wpadł w histerię, z pozoru taki opanowany a na widok moich poranionych rąk przestraszył się jak dziecko, jednak nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie że tak się mną przejął w tym momencie. Po chwili zaopatrywał mi rany.
-Już wystarczy do wesela się zagoi. -zaśmiałam się
-No właśnie skarbie skoro już się wszystko z nami wyjaśniło i w ogóle jest dobrze, to może zaczniemy myśleć o przygotowaniach do ślubu?
-Też tak myślę. Ale możemy wrócić do tej rozmowy po treningu, który masz za jakieś 30 minut?
-Jasna cholera! - krzyknął Paul
-Torba w przedpokoju. -Uśmiechnęłam się stojąc oparta o blat kuchni z kubkiem zielonej herbaty w ręku.
-Dzięki jesteś kochana. -przed wyjściem Lotman ucałował mnie w czoło po czym wyszedł z mieszkania.
Ja mimo ran na dłoniach postanowiłam posprzątać szkło z podłogi, schowałam też wcześniej wyjęte produkty z powrotem do szafki. Potem chwyciłam telefon do ręki i zadzwoniłam do Oli gdyż nie chciałam spędzać większość dnia sama. Umówiłyśmy się u niej. Ubrałam się, zamknęłam mieszkanie i wyszłam.
Po kilku minutach byłam już na miejscu. Zapukałam do drzwi czekając aż ktoś mi otworzy.
-Hej, wejdź. -w drzwiach ukazała się Ola
-Cześć, dzięki.
-I jak tam z Paulem? Wszystko dobrze?
-Tak, jak najbardziej a u ciebie i u Piotrka jak wam się układa? - Ola nic nie mówiąc podeszła do mnie pokazując pierscionek zaręczynowy.
-Nie gadaj! -szczęka mi opadła z wrażenia
-Tak, Piotr mi się oświadczył. -przytuliłam Ole ze szczęścia
-Gratuluje kochana!
-Blanka mogę cię o coś poprosić?
-Jasne, mów o co chodzi.
-Zostaniesz moją świadkową na ślubie?
-Ja? Na prawdę?
-Tak, zgodzisz się błagam.
-Oczywiście że się zgadzam.
-Dziękuję.
*Oczami Paula*
Wracając z treningu myślałem o tym co powiedział mi Piotrek podczas treningu, właściwie to byłby nie zły pomysł ciekawe co na to Blanka.... Jeszcze tylko wstąpie po kwiaty dla Blanki.
*Oczami Blanki*
Postanowiłam już wracać, Paul miał być już po treningu więc zaraz pewnie będzie w domu. Po drodze zrobiłam zakupy aby przygotować obiad. Tak jak miałam w planie tak zrobiłam, przygotowałam obiad co zajęło mi około 1,5 godziny. Usiadłam na kanapie czytając Przegląd Sportowy.
Po chwili do mieszkania wszedł Paul, kompletnie go nie słyszałam. Nagle przed oczyma pojawił się ogromny bukiet pięknych czerwonych róż. Obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Lotmana.
-Jej to dla mnie. -wstałam z kanapy
-Nie nie dla ciebie a najpiękniejszej, najukochańszej kobiety na świecie. -wzięłam bukiet do ręki a Paul wziął mnie na ręce kręcąc się jak wariat po pokoju...
-Kocham cię. Dziękuję. -pocałowałam przyjmującego w usta. -A teraz siadaj bo obiad stygnie.
Po chwili byliśmy już w trakcie obiadu rozmawiając o zaręczynach Pita i Oli.
-Skarbie, a może weźmiemy ślub razem z nimi w tym samym dniu?
-Co prawda Ola mnie prosiła o to abym została jej swiadkową, ale mnie się pomysł podoba.
-Rozmawiałem z Piotrkiem ma pogadać z Olą.
-W każdym razie mnie się pomysł podoba.
--------------------------------------------------------------
Kolejna część 12! Może rozdział nie jest idealny ale tak jak wspomniała bohaterka to dopiero cisza przed burzą... ;) Nie będę zdradzać szczegółów. Do następnego rozdziału....
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
wtorek, 7 stycznia 2014
Rozdział 11
Wstałam dosyć późno jak na mnie, weszłam do kuchni gdzie siedzieli Ola i Piotrek. Usiadłam obok nich i schowałam głowę w dłonie.
-Jak się spało? -zapytał Chichy Pit
-Tragicznie nie było, ale wspaniale też nie.... - odpowiedziałam oschle, po czym wstałam idąc stronę drzwi.
-A panienka gdzie się wybiera? -zapytała zdziwiona Ola
-Do siebie.
-Jak to do siebie? W takim stanie na ulice nie wyjdziesz, przynajmniej ja cię nie wypuszczę. Siadaj, zjemy śniadanie, potem pożyczę ci jakieś ubrania i Piotrek odwiezie cię do domu.
-Dziękuję kochani jesteście ale nie mogę nadużywać waszej gościnności.
-Co ty gadasz siadaj słuchaj co mówi Ola! -powiedział Piotrek
-Okej, okej już siadam -taj jak mi kazali usiadłam przy stole i próbowałam coś przełknąć ale było to prawie nie możliwe.
Około godzinę później ogarnęłam się i w ubraniach pożyczonych od mojej przyjaciółki ruszyłam w stronę Podpromia, co prawda miał mnie podwieźć Pit ale stanowczo podziękowałam mówiąc że wolę się przejść. Chłopaki nie mieli dziś treningu więc nie musiałam się stresować spotkaniem z Nikolayem i Paulem chociaż z tym drugim i tak będę musiała się zobaczyć wieczorem kiedy w końcu wrócę do domu.
Po jakimś czasie doszłam na miejsce. Zaszyłam się w swoim gabinecie i zajęłam się papierkową robotą a konkretnie zamawianiem olejków do masażu i takie tam pierdoły. Jeszcze nigdy praca, którą tak lubiłam nie sprawiała mi przyjemności. Jednak nie dziwiłam się sama sobie.
Kiedy tonęłam w nazwach tych wszystkich olejków, świeczek, kadzidełek itd. usłyszałam pukanie do drzwi. Urwałam krótkie -proszę. W drzwiach pojawiła się Iwona żona Krzyśka, która co prawda też pracowała w Resovii tylko w drużynie młodzieżowej.
-Cześć mała, mogę wejść?
-Tak jasne, w czym mogę ci pomóc Iwonko?
-Właściwie w niczym to ja chcę tobie pomóc.
-Czyli już wiesz?
-Kochana wszyscy już wiedzą. Więc opowiadaj.
-No dobra... -już miałam zaczynać opowiadać kiedy Iwona weszła mi w zdanie.
-Ale nie tutaj, zbieraj się idziemy do Galerii.
-A te zamówienia?
-No chodź, poczekają.
-Idę już idę.
Udałyśmy się do Galerii Rzeszów, najpierw łaziłyśmy po sklepach przy czym odreagowałam część emocji z dnia wczorajszego. Wiedziałam że Iwona nie odpuści i będę jej musiała o wszystkim opowiedzieć co nie będzie dla mnie łatwe, za każdym razem gdy o tym opowiadam to tak jak bym przeżywała to na nowo. Ale wiedziałam że w końcu muszę się z tym zmierzyć. Po udanych zakupach, żona Igły zaproponowała kawę w jednej z malutkich kawiarni w Galerii. Kiedy usiadłyśmy zamówiłyśmy dwa razy espresso.
-Możesz już zaczynać. -uśmiechnęła się Iwona
-Jak chcesz. -zaczęłam jej wszystko opowiadać od początku do końca.
15 minut później.
-No i tak to wszystko wyglądało. -zakończyłam
-Uu, widzę że poszło o nie byle co....
-A no prawda.
-Wiesz Blanka bardzo lubię Paula ale sądzić cię o takie rzeczy to przegięcie, ja rozumiem że po tym co zrobiła mu jego pierwsza żona ma prawo mieć uraz i być zazdrosnym ale to przesada...
-Czekaj, o czym ty mówisz co mu zrobiła Jasmine? Ja nic nie wiem!
-Nie opowiadał ci dlaczego rozstał się z nią rozwiódł.?
-Nie, właściwie nawet go o to nie pytałam.
-No to posłuchaj.
Tak więc dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy na temat pierwszego małżeństwa mojego narzeczonego. A mianowicie że jego Jasmine zdradzała go na prawo i lewo z kim popadnie, że za nic miała Paula i jego uczucia do niej i że była z nim tylko dla sławy i jego kasy.
-Boże jaka ja głupia byłam...
-Blanka to nie twoja wina. -pocieszała mnie Iwona
-Gdym tylko wiedziała...
-Ale nie wiedziałaś, a teraz już wiesz, co się stało to się nie odstanie.
-Dziękuję ci kochana ja już muszę już lecieć do domu, pa -pożegnałam się z Iwoną po czym poszłam.
Jakieś 30 minut później weszłam do domu. Moim oczom ukazało się zdemolowane mieszkanie jak gdyby po huraganie. Potłuczone szklanki, zerwane zasłony natknęłam się też na leżące na podłodze na którym byłam ja i Lotman, weszłam do sypialni gdy nagle poczułam w całym pokoju dość mocny zapach alkoholu i śpiącego, już trzeźwego tylko z kacem Paula. Usiadłam obok niego i powiedziałam ze łzami w oczach:
-Iwona powiedziała mi dlaczego ty i Jasmine się rozstaliście. Przepraszam to moja wina. - w tym momencie emocje znów wzięły górę i się rozpłakałam.
Paul podniósł się przytulił do siebie i powiedział:
-To ja cię słońce przeprasza, jak mogłem cię o coś takiego posądzić...
-Proszę nie puszczaj mnie już. -na mojej i Paula twarzy zagościł uśmiech.
-----------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział w nowym roku. :) Jak widać powyżej Blanka i Lotman się pogodzili. Ale czy na długo? Obiecuję wam że ich związek będzie jeszcze wystawiony na próbę... ;) Mimo że sylwester i nowy rok były już tydzień temu to chcę wam życzyć wszystkiego dobrego w 2014. :D
-Jak się spało? -zapytał Chichy Pit
-Tragicznie nie było, ale wspaniale też nie.... - odpowiedziałam oschle, po czym wstałam idąc stronę drzwi.
-A panienka gdzie się wybiera? -zapytała zdziwiona Ola
-Do siebie.
-Jak to do siebie? W takim stanie na ulice nie wyjdziesz, przynajmniej ja cię nie wypuszczę. Siadaj, zjemy śniadanie, potem pożyczę ci jakieś ubrania i Piotrek odwiezie cię do domu.
-Dziękuję kochani jesteście ale nie mogę nadużywać waszej gościnności.
-Co ty gadasz siadaj słuchaj co mówi Ola! -powiedział Piotrek
-Okej, okej już siadam -taj jak mi kazali usiadłam przy stole i próbowałam coś przełknąć ale było to prawie nie możliwe.
Około godzinę później ogarnęłam się i w ubraniach pożyczonych od mojej przyjaciółki ruszyłam w stronę Podpromia, co prawda miał mnie podwieźć Pit ale stanowczo podziękowałam mówiąc że wolę się przejść. Chłopaki nie mieli dziś treningu więc nie musiałam się stresować spotkaniem z Nikolayem i Paulem chociaż z tym drugim i tak będę musiała się zobaczyć wieczorem kiedy w końcu wrócę do domu.
Po jakimś czasie doszłam na miejsce. Zaszyłam się w swoim gabinecie i zajęłam się papierkową robotą a konkretnie zamawianiem olejków do masażu i takie tam pierdoły. Jeszcze nigdy praca, którą tak lubiłam nie sprawiała mi przyjemności. Jednak nie dziwiłam się sama sobie.
Kiedy tonęłam w nazwach tych wszystkich olejków, świeczek, kadzidełek itd. usłyszałam pukanie do drzwi. Urwałam krótkie -proszę. W drzwiach pojawiła się Iwona żona Krzyśka, która co prawda też pracowała w Resovii tylko w drużynie młodzieżowej.
-Cześć mała, mogę wejść?
-Tak jasne, w czym mogę ci pomóc Iwonko?
-Właściwie w niczym to ja chcę tobie pomóc.
-Czyli już wiesz?
-Kochana wszyscy już wiedzą. Więc opowiadaj.
-No dobra... -już miałam zaczynać opowiadać kiedy Iwona weszła mi w zdanie.
-Ale nie tutaj, zbieraj się idziemy do Galerii.
-A te zamówienia?
-No chodź, poczekają.
-Idę już idę.
Udałyśmy się do Galerii Rzeszów, najpierw łaziłyśmy po sklepach przy czym odreagowałam część emocji z dnia wczorajszego. Wiedziałam że Iwona nie odpuści i będę jej musiała o wszystkim opowiedzieć co nie będzie dla mnie łatwe, za każdym razem gdy o tym opowiadam to tak jak bym przeżywała to na nowo. Ale wiedziałam że w końcu muszę się z tym zmierzyć. Po udanych zakupach, żona Igły zaproponowała kawę w jednej z malutkich kawiarni w Galerii. Kiedy usiadłyśmy zamówiłyśmy dwa razy espresso.
-Możesz już zaczynać. -uśmiechnęła się Iwona
-Jak chcesz. -zaczęłam jej wszystko opowiadać od początku do końca.
15 minut później.
-No i tak to wszystko wyglądało. -zakończyłam
-Uu, widzę że poszło o nie byle co....
-A no prawda.
-Wiesz Blanka bardzo lubię Paula ale sądzić cię o takie rzeczy to przegięcie, ja rozumiem że po tym co zrobiła mu jego pierwsza żona ma prawo mieć uraz i być zazdrosnym ale to przesada...
-Czekaj, o czym ty mówisz co mu zrobiła Jasmine? Ja nic nie wiem!
-Nie opowiadał ci dlaczego rozstał się z nią rozwiódł.?
-Nie, właściwie nawet go o to nie pytałam.
-No to posłuchaj.
Tak więc dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy na temat pierwszego małżeństwa mojego narzeczonego. A mianowicie że jego Jasmine zdradzała go na prawo i lewo z kim popadnie, że za nic miała Paula i jego uczucia do niej i że była z nim tylko dla sławy i jego kasy.
-Boże jaka ja głupia byłam...
-Blanka to nie twoja wina. -pocieszała mnie Iwona
-Gdym tylko wiedziała...
-Ale nie wiedziałaś, a teraz już wiesz, co się stało to się nie odstanie.
-Dziękuję ci kochana ja już muszę już lecieć do domu, pa -pożegnałam się z Iwoną po czym poszłam.
Jakieś 30 minut później weszłam do domu. Moim oczom ukazało się zdemolowane mieszkanie jak gdyby po huraganie. Potłuczone szklanki, zerwane zasłony natknęłam się też na leżące na podłodze na którym byłam ja i Lotman, weszłam do sypialni gdy nagle poczułam w całym pokoju dość mocny zapach alkoholu i śpiącego, już trzeźwego tylko z kacem Paula. Usiadłam obok niego i powiedziałam ze łzami w oczach:
-Iwona powiedziała mi dlaczego ty i Jasmine się rozstaliście. Przepraszam to moja wina. - w tym momencie emocje znów wzięły górę i się rozpłakałam.
Paul podniósł się przytulił do siebie i powiedział:
-To ja cię słońce przeprasza, jak mogłem cię o coś takiego posądzić...
-Proszę nie puszczaj mnie już. -na mojej i Paula twarzy zagościł uśmiech.
-----------------------------------------------------------------------------
Pierwszy rozdział w nowym roku. :) Jak widać powyżej Blanka i Lotman się pogodzili. Ale czy na długo? Obiecuję wam że ich związek będzie jeszcze wystawiony na próbę... ;) Mimo że sylwester i nowy rok były już tydzień temu to chcę wam życzyć wszystkiego dobrego w 2014. :D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)