czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 24

Jeszcze przez 15 minut wylegiwałam się beztrosko w łóżku jednak postanowiłam wstać. W końcu musiałam nakarmić małe, ogarnąć mieszkanie, przygotować pokój dla teściów oraz śniadanie. Tak więc szykował się dość intensywny dzień.
Bałam się spotkania z rodzicami Paula. Nie chciałam zaczynać naszej znajomości od jakiś spięć, tym bardziej że na świecie są dzieci a lada dzień bierzemy ślub z Paulem, nie należę do osób, które lubią się kłócić ale nie znoszę kiedy ktoś się wcina w nie swoje sprawy. Więc za cel postawiłam sobie urządzić ślub i wesele tak jak chcę tego nasza czwórka. Ubrałam się, nakarmiłam dzieci po czym szybko zeszłam do osiedlowego sklepu na dół. Kupiłam świeże pieczywo i dużo innego jedzenia aby zrobić zapas na cały dzień. Po drodze wstąpiłam jeszcze do kwiaciarni aby poprawić wystrój w mieszkaniu.
Na całe szczęście zdążyłam przygotować poczęstunek przed przyjazdem z lotniska. Nagle do środka weszli teściowie. Podeszłam do nich z uśmiechem.
-Dzień dobry, jestem Blanka miło mi państwa poznać. -podałam dłoń
-Dzień dobry, więc ty jesteś narzeczoną naszego syna oraz matką naszych wnuków? -zapytali rodzice niepwenie
-Tak, to ja -uśmiechnęłam się, bałam się ich następnego pytania
-No to witamy w rodzinie młoda damo. - powiedział ojciec Paula
-Paul tyle o tobie opowiadał. Że jesteś cudowna, że piękna, kochana i tak dalej. -dodała teściowa
-No to bardzo mi miło. -roześmiałam się
-Mamo, tato proszę siadajcie.
-No właśnie my tu gadamy a Blanka przygotowała śniadanie jak widzę.
-Proszę, zapraszam do stołu.
-A gdzie są nasze kruszynki?
-Śpią po śniadaniu, potem do nich zajrzymy... Zaplanowaliśmy z Paulem na dziś oprowadzanie po Rzeszowie a wieczorem kolację z moimi rodzicami oraz drugą parą młodą oraz ich najbliższymi również.
-Jak to, to będzie podwójna uroczystość?
-Tak, tak postanowiliśmy. Więc proszę wybaczyć ale to jest już postanowione, data też jest ustalona to kilka dni po finałach na początku maja. Zostało tylko wybrać lokal a tych w Rzeszowie nie brakuje. -wzruszyłam bezradnie ramionami.
-No to będzie ciekawie. -tymi słowami mama Lotmana dała wyraz swojemu niezadowoleniu
-Oj kochanie daj spokój to ich dzień daj spokój to ich dzień, daj im to zaplanować młodym po ich myśli.
-No dobrze już dobrze...
Po jedzeniu tak jak było w planie przedstawiłam teściom ich wnuczki byli szczęśliwi. Następnie wybraliśmy sie  na spacer po Rzeszowie. Starsi byli zachwyceni miastem budzącym się do życia.
-Blanka a czy masz już wybraną suknię ślubną? -zapytała mama
-Tak mam, potem mamie pokażę .
-Już nie mogę się doczekać, muszę ci powiedzieć że bardzo się cieszę że Paul trafił na taką dziewczynę jak ty. Nawet nie wiesz jak rozpaczał po rozstaniu z Jasmine. Błagam cię nie opuszczaj go.
Przerwałam teściowej. - nie mam najmniejszego zamiaru go opuszczać, tyle się między nami wydarzyło że już nie ma prawa nic się zepsuć.
-Całe szczęście. -poklepała mnie po ramieniu teściowa po czym dołączyłyśmy do naszych mężczyzn.
Na mieście spędziliśmy pół dnia, małe oglądały miasto z wózka z wielkim zainteresowaniem z resztą tak samo jak nasi goście.
Szczerze powiedziawszy bardzo się bałam tego spotkanie, jednak nie jest tak źle jak mogłoby się na początku wydawać. Widać po pani Lotman że lubi stawiać na swoim ale to ja dziś postanowiłam pokazać kto tu rządzi a mama przyjęła to z pokorą.
Po powrocie zaczęłyśmy przygotowywać kolację a Lotman ze swoim tatą opiekowali się Weroniką i Antoniną. Na samą myśl o dzisiejszym wieczorze miałam ciarki żeby z pozoru miła i przyjemna kolacja nie przerodziła się w jakąś kłótnie.
Wieczór zbliżał się wielkimi krokami położyłam córki spać po czym zaczęli się pojawiać pierwsi gościa. Jako pierwsi pojawili się Piotrek z Olą ze swoimi rodzicami a następnie moja mama potem tata.
Godzinę później kolacja trwała w najlepsze. Wszyscy się o dziwo polubili, wypisaliśmy zaproszenia, starostami zostali Krzysiek z Iwoną u nas a Ola i Cichy wybrali na starostów Fabiana i Monikę. Podjęliśmy tez decyzję że podczas mszy ochrzcimy nasze córki na rodziców chrzestnych wybraliśmy naszych starostów oraz oczywiście nikogo innego niż przyszłych państwa Nowakowskich. Zadzwoniliśmy do jednej z pod rzeszowskich restauracji zamówiliśmy sale oraz umówiliśmy się na spotkanie w sprawie omówienia menu.
*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
Nadszedł dzień ślubu. Od samego rana każdy był zajęty czymś innym w sumie nie widziałam się z Lotmanem od dwóch dni ze względu na wieczór panieński oraz na to że suknie miałyśmy z Olą u mojej mamy w domu. A w mieszkaniu, w którym mieszkam na co dzień przygotowywali się panowie młodzi.
Wszystko zaczynało się o 14:00. Od godziny 11:00 przygotowały nas makijażystki oraz fryzjerki. Potem przyjechała Iwona pomogła nam się ubrać w suknie.

Oli w tą:
Mi w tą:
Nadeszła w końcu ta upragniona 14:00. Do ołtarza odprowadzili nas nasi ojcowie. Podczas przysięgi Piotrka i Oli się poryczałam. Potem przyszedł czas na nas.
Rzekł do nas ksiądz -podajcie sobie dłonie. Paul powtarzaj za mną
-Ja Paul biorę sobie ciebie Blanko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci... -podczas jego przysięgi nie wytrzymałam i rozpłakałam się ze szczęścia.
-Blanko powtarzaj za mną.
-Ja Blanka biorę sobie ciebie Paul za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci. -powtórzyłam za kapłanem łamiącym się głosem.
Potem nastąpił chrzest naszych córek. Cała ceremonia trwała około 1,5 godziny. Po wyjściu z kościoła wsiedliśmy do samochodu z napisem "Nowożeńcy" i pojechaliśmy do miejsca, w którym miało się odbyć wesele. Podczas drogi przyglądałam się wtulona w mojego męża na złoty krążek na moim palcu. Po dotarciu na miejsce rodzice przywitali nas chlebem i solą a nasi małżonkowie przenieśli nas przez próg. Ujrzeliśmy pięknie przystrojoną salę:
Nadszedł czas na nasz pierwszy taniec. Była to piosenka "KANCELARIA-Zabiorę cię właśnie tam" . Kocham tą piosenkę. Podczas tańca Paul szeptał mi do ucha jak bardzo kocha mnie i dziewczynki oraz że bardzo jest szczęśliwy.
Po obiedzie do akcji wkroczyli państwo starostowie. Krzysiu zaczął rozpijać towarzystwo z oczekiwanym skutkiem wszyscy się bawili jak by nigdy nic. Wszyscy się cieszyli naszym szczęściem. Zabawa była udana. A wszystko się skończyło około godziny 6:00 rano. Tak, tak późno, a Igłe wyciągaliśmy spod stołu. Kto by przypuszczał że siatkarze potrafią aż tak się bawić... Jestem chyba najszczęśliwszą żoną i matką na świecie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Może się ktoś domyślił jest to ostatni rozdział, ale w najbliższym czasie pojawi się epilog, na który was serdecznie zapraszam. Chciałabym wam też życzyć radosnych świąt wielkiej nocy oraz mokrego poniedziałku (nie koniecznie mokrego przez deszcz). Tak więc czekam na wasze opinie odnośnie rozdziału i do następnego (już ostatniego) . ;) Pozdrawiam.


4 komentarze:

  1. rozdział świetny,kocham śluby *o*
    ale że to przedostatni rozdział,ja tego nie przeżyje ;(
    do następnego i pozdrawiam ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślub *_*
    Szkoda że się ( chyba ) kończy opowiadanie ale mam nadzieję że zaczniesz jeszcze jakieś z Paulem ?? :D
    W każdym razie pozdrawiam i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę ale teraz się skupie na reprezentacji ;) .

      Usuń
  3. Oh, szkoda, że to już koniec. Ale za to jaki piękny koniec:) Najważniejsze, że rodzice Paula zaakceptowali Blankę i nie doszło do żadnych spięć, a cała uroczystość musiała być niezapomnianym i pięknym wydarzeniem (zwłaszcza, że był to podwójny ślub, połączony z chrztem).
    Nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na epilog.
    Również życzę zdrowych i spokojnych świąt:)
    Pozdrawiam

    Lorin |please-stop-us|

    OdpowiedzUsuń