środa, 23 kwietnia 2014

UWAGA!

http://ty-i-ja-wulkany-dwa.blogspot.com/  - pod tym linkiem znajduję się moje nowe opowiadanie zapraszam! :D

wtorek, 22 kwietnia 2014

EPILOG

*Rok później*
Jesteśmy szczęśliwą rodziną. Dziewczynki rosną jak na drożdżach, wdały się w tatusia. Codziennie Lotman bierze małe do parku a czasami na Podpromie i przekazuje im wszystkie tajniki siatkówki. Mówię mu że one są jeszcze za małe ale mąż twierdzi że im szybciej tym lepiej. Tak słodko to wygląda, a jak już przychodzą wujkowie żeby pomóc to po prostu komedia nie do opisania.
Każdego dnia dziękuję Bogu za to że postawił na mojej drodze Paula, Ole i Piotrka ogólnie wszystkich, których poznałam tutaj w  Rzeszowie. Dzięki nim nauczyłam się że mimo wszystko trzeba walczyć o swoje szczęście mimo przeciwności losu.
Oczywiście zdarzają się nam różne sprzeczki ale o błahostki, poza tym nie potrafimy się na siebie długo gniewać. Widząc uśmiechy na twarzach moich najbliższych, dochodzę do wniosku że było warto tyle cierpieć aby teraz wieść beztroskie życie.
Przez rok wiele się nie zmieniło zostaliśmy ponownie rodzicami tym razem chrzestnymi. Oli i Piotrkowi urodził się przepiękny synek o imieniu Jaś. Każdy weekend wolny od meczy spędzamy razem.
Ja wróciłam do pracy fotografa i masażystki w miejscowym klubie a córkami zajmuję się moja kochana mama. Podsumowując jestem szczęśliwa...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę krótki ten epilog wiem ale za to tutaj się trochę rozpiszę bo chcę podziękować każdemu z osobna. Tak więc dziękuję:
-Lorin , za wnikliwe komentarze pod rozdziałami, uwielbiam je czytać.
-Beacie, za to że starała się komentować posty oraz że za każdym razem chwaliła moje "wypociny"
-anonimkom z aska, które pytały kiedy nowy rozdział.
-osobom, które śledziły losy Paula i Blanki ale się nie ujawniały (Ola Z i Żaneta W. o Was mowa)
-Sylwi T. która po każdym rozdziale mówiła że jestem głupia ale i tak mnie kocha. ;*
-Oli T. za to że pokazała mi piosenkę Avril Lavigne-Let me go dzięki temu tworowi napisałam połowę rozdziałów.
-wszystkim moim anonimowym komentatorom jesteście cudowni ;*
-chcę z tego miejsca podziękować też moim kolegom, którzy tu zaglądali i mnie pochwalili.
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM CZYTELNIKOM!
Jeżeli o kimś zapomniałam to przepraszam. Przepraszam też za moje błędy bo zdaję sobie sprawę że jest ich tu mnóstwo.
Przyznam szczerze że pisząc te podziękowania łezka mi się w oku zakręciła. Ale od dzisiaj/jutra zaczynam nowe opowiadanie, na które waz serdecznie zapraszam  http://ty-i-ja-wulkany-dwa.blogspot.com/ . Mam nadzieję że ze mną zostaniecie. ;)
JESZCZE RAZ ZA WSZYSTKO DZIĘKUJĘ I PRZEPRASZAM....

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 24

Jeszcze przez 15 minut wylegiwałam się beztrosko w łóżku jednak postanowiłam wstać. W końcu musiałam nakarmić małe, ogarnąć mieszkanie, przygotować pokój dla teściów oraz śniadanie. Tak więc szykował się dość intensywny dzień.
Bałam się spotkania z rodzicami Paula. Nie chciałam zaczynać naszej znajomości od jakiś spięć, tym bardziej że na świecie są dzieci a lada dzień bierzemy ślub z Paulem, nie należę do osób, które lubią się kłócić ale nie znoszę kiedy ktoś się wcina w nie swoje sprawy. Więc za cel postawiłam sobie urządzić ślub i wesele tak jak chcę tego nasza czwórka. Ubrałam się, nakarmiłam dzieci po czym szybko zeszłam do osiedlowego sklepu na dół. Kupiłam świeże pieczywo i dużo innego jedzenia aby zrobić zapas na cały dzień. Po drodze wstąpiłam jeszcze do kwiaciarni aby poprawić wystrój w mieszkaniu.
Na całe szczęście zdążyłam przygotować poczęstunek przed przyjazdem z lotniska. Nagle do środka weszli teściowie. Podeszłam do nich z uśmiechem.
-Dzień dobry, jestem Blanka miło mi państwa poznać. -podałam dłoń
-Dzień dobry, więc ty jesteś narzeczoną naszego syna oraz matką naszych wnuków? -zapytali rodzice niepwenie
-Tak, to ja -uśmiechnęłam się, bałam się ich następnego pytania
-No to witamy w rodzinie młoda damo. - powiedział ojciec Paula
-Paul tyle o tobie opowiadał. Że jesteś cudowna, że piękna, kochana i tak dalej. -dodała teściowa
-No to bardzo mi miło. -roześmiałam się
-Mamo, tato proszę siadajcie.
-No właśnie my tu gadamy a Blanka przygotowała śniadanie jak widzę.
-Proszę, zapraszam do stołu.
-A gdzie są nasze kruszynki?
-Śpią po śniadaniu, potem do nich zajrzymy... Zaplanowaliśmy z Paulem na dziś oprowadzanie po Rzeszowie a wieczorem kolację z moimi rodzicami oraz drugą parą młodą oraz ich najbliższymi również.
-Jak to, to będzie podwójna uroczystość?
-Tak, tak postanowiliśmy. Więc proszę wybaczyć ale to jest już postanowione, data też jest ustalona to kilka dni po finałach na początku maja. Zostało tylko wybrać lokal a tych w Rzeszowie nie brakuje. -wzruszyłam bezradnie ramionami.
-No to będzie ciekawie. -tymi słowami mama Lotmana dała wyraz swojemu niezadowoleniu
-Oj kochanie daj spokój to ich dzień daj spokój to ich dzień, daj im to zaplanować młodym po ich myśli.
-No dobrze już dobrze...
Po jedzeniu tak jak było w planie przedstawiłam teściom ich wnuczki byli szczęśliwi. Następnie wybraliśmy sie  na spacer po Rzeszowie. Starsi byli zachwyceni miastem budzącym się do życia.
-Blanka a czy masz już wybraną suknię ślubną? -zapytała mama
-Tak mam, potem mamie pokażę .
-Już nie mogę się doczekać, muszę ci powiedzieć że bardzo się cieszę że Paul trafił na taką dziewczynę jak ty. Nawet nie wiesz jak rozpaczał po rozstaniu z Jasmine. Błagam cię nie opuszczaj go.
Przerwałam teściowej. - nie mam najmniejszego zamiaru go opuszczać, tyle się między nami wydarzyło że już nie ma prawa nic się zepsuć.
-Całe szczęście. -poklepała mnie po ramieniu teściowa po czym dołączyłyśmy do naszych mężczyzn.
Na mieście spędziliśmy pół dnia, małe oglądały miasto z wózka z wielkim zainteresowaniem z resztą tak samo jak nasi goście.
Szczerze powiedziawszy bardzo się bałam tego spotkanie, jednak nie jest tak źle jak mogłoby się na początku wydawać. Widać po pani Lotman że lubi stawiać na swoim ale to ja dziś postanowiłam pokazać kto tu rządzi a mama przyjęła to z pokorą.
Po powrocie zaczęłyśmy przygotowywać kolację a Lotman ze swoim tatą opiekowali się Weroniką i Antoniną. Na samą myśl o dzisiejszym wieczorze miałam ciarki żeby z pozoru miła i przyjemna kolacja nie przerodziła się w jakąś kłótnie.
Wieczór zbliżał się wielkimi krokami położyłam córki spać po czym zaczęli się pojawiać pierwsi gościa. Jako pierwsi pojawili się Piotrek z Olą ze swoimi rodzicami a następnie moja mama potem tata.
Godzinę później kolacja trwała w najlepsze. Wszyscy się o dziwo polubili, wypisaliśmy zaproszenia, starostami zostali Krzysiek z Iwoną u nas a Ola i Cichy wybrali na starostów Fabiana i Monikę. Podjęliśmy tez decyzję że podczas mszy ochrzcimy nasze córki na rodziców chrzestnych wybraliśmy naszych starostów oraz oczywiście nikogo innego niż przyszłych państwa Nowakowskich. Zadzwoniliśmy do jednej z pod rzeszowskich restauracji zamówiliśmy sale oraz umówiliśmy się na spotkanie w sprawie omówienia menu.
*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
Nadszedł dzień ślubu. Od samego rana każdy był zajęty czymś innym w sumie nie widziałam się z Lotmanem od dwóch dni ze względu na wieczór panieński oraz na to że suknie miałyśmy z Olą u mojej mamy w domu. A w mieszkaniu, w którym mieszkam na co dzień przygotowywali się panowie młodzi.
Wszystko zaczynało się o 14:00. Od godziny 11:00 przygotowały nas makijażystki oraz fryzjerki. Potem przyjechała Iwona pomogła nam się ubrać w suknie.

Oli w tą:
Mi w tą:
Nadeszła w końcu ta upragniona 14:00. Do ołtarza odprowadzili nas nasi ojcowie. Podczas przysięgi Piotrka i Oli się poryczałam. Potem przyszedł czas na nas.
Rzekł do nas ksiądz -podajcie sobie dłonie. Paul powtarzaj za mną
-Ja Paul biorę sobie ciebie Blanko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci... -podczas jego przysięgi nie wytrzymałam i rozpłakałam się ze szczęścia.
-Blanko powtarzaj za mną.
-Ja Blanka biorę sobie ciebie Paul za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w trójcy jedyny i wszyscy święci. -powtórzyłam za kapłanem łamiącym się głosem.
Potem nastąpił chrzest naszych córek. Cała ceremonia trwała około 1,5 godziny. Po wyjściu z kościoła wsiedliśmy do samochodu z napisem "Nowożeńcy" i pojechaliśmy do miejsca, w którym miało się odbyć wesele. Podczas drogi przyglądałam się wtulona w mojego męża na złoty krążek na moim palcu. Po dotarciu na miejsce rodzice przywitali nas chlebem i solą a nasi małżonkowie przenieśli nas przez próg. Ujrzeliśmy pięknie przystrojoną salę:
Nadszedł czas na nasz pierwszy taniec. Była to piosenka "KANCELARIA-Zabiorę cię właśnie tam" . Kocham tą piosenkę. Podczas tańca Paul szeptał mi do ucha jak bardzo kocha mnie i dziewczynki oraz że bardzo jest szczęśliwy.
Po obiedzie do akcji wkroczyli państwo starostowie. Krzysiu zaczął rozpijać towarzystwo z oczekiwanym skutkiem wszyscy się bawili jak by nigdy nic. Wszyscy się cieszyli naszym szczęściem. Zabawa była udana. A wszystko się skończyło około godziny 6:00 rano. Tak, tak późno, a Igłe wyciągaliśmy spod stołu. Kto by przypuszczał że siatkarze potrafią aż tak się bawić... Jestem chyba najszczęśliwszą żoną i matką na świecie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Może się ktoś domyślił jest to ostatni rozdział, ale w najbliższym czasie pojawi się epilog, na który was serdecznie zapraszam. Chciałabym wam też życzyć radosnych świąt wielkiej nocy oraz mokrego poniedziałku (nie koniecznie mokrego przez deszcz). Tak więc czekam na wasze opinie odnośnie rozdziału i do następnego (już ostatniego) . ;) Pozdrawiam.


wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 23

Przez ostatnie dni cały czas wpatrywałam się w moje słodkie dziewczynki. Przyznam szczerze że czasem ja sama ich nie odróżniałam a Paul to już wcale no bo jak odróżnić dwie krople wody
Jednak po dwóch dniach odróżniałam Werkę od Tosi. Przyznam szczerze że miałam już dość siedzenia w szpitalu. Miałam ochotę wstać z łóżka zabrać małe i wrócić do domu po czym zająć się przygotowaniami do ślubu. Na całe szczęście pomoc w opiece nad dziewczynkami zapewniła moja mama.
Bałam się rodzicielstwa, tego wstawania w nocy. A najgorsze jest wychowanie ich na dobre siatkarki. Tak siatkarki, tatuś powiedział że będzie zadba o rozwój siatkarski córek. Aż się boję... Swoją drogą Lotman mi bardzo pomaga a przynajmniej się stara. Ostatnio trochę rzadziej zjawiał się u mnie w szpitalu lecz nie miałam mu tego za złe. Tydzień po porodzie wypisali nas do domu. Byłam strasznie szczęśliwa. Odebrał nas nie kto inny jak Paul, jednak przed drzwiami do mieszkania kazał mi zasłonić oczy i czekać a on w tym czasie wszedł z małymi do środka. Po chwili weszłam za nimi ku moim oczom ukazali się nasi przyjaciele i znajomi a na zasłonie wisiał transparent "witamy w domu" . Kiedy zaczęłam wszystkim dziękować Paul powiedział że to nie koniec i zaprowadził mnie do nowego pokoju dziewczynek.
-Jak, kiedy, z kim? -wybełkotałam
-Podczas twojego pobytu w szpitalu, wszystkim się zająłem pomagali mi tutaj obecni. -roześmiał się siatkarz po czym rzuciłam się mu na szyję i mocno ucałowałam
-Dziękuję wam wszystkim jesteście cudowni.
Ułożyłam córki do łóżeczka po czym wróciłam do gości. Za około godzinę wszyscy się rozeszli. A ja układałam malutkie ubranka na półkach. Po chwili dołączył do mnie Paul.
-Pięknie to wszystko urządziłeś. Jesteś cudowny.
-A to jeszcze nie wszystko. -uśmiechnął się Amerykanin po czym wyjął zza siebie trzy koszulki meczowe, na których były napisane imiona moje i dziewczynek.
-Wariat z ciebie. Wiesz? -ucałowałam narzeczonego, przez te cały czas nawet zapomniałam jak smakują jego usta, brakowało mi tego.
Wieczorem po całym dniu wrażeń postanowiliśmy się położyć, nie na długo... Werka i Tosia budziły się co jakiś czas nie dając spać zmęczonym rodzicom. Ale wstawałam do nich z chęcią. Nawet śmiesznie to wyglądało jak dwójka zaspanych ludzi kołysze do snu niemowlaki.
Po kilku takich nocach się przyzwyczailiśmy. Kiedy tylko Paul powiedział  swoim rodzicom o tym że mają wnuczki ucieszyli się i postanowili przyjechać do Polski wcześniej. Zdenerwowałam się na wieść o tym gdyż chciałam w spokoju przygotować chrzciny i ślub. A z tego co opowiadał przyjmujący jego mama jest straszną zazdrośnicą. Błagałam go aby to wszystko przełożył ale było już a późno... Bardzo nie lubiłam jak ktoś się wtrącał w nie swoje sprawy. Wtedy uniosłam głowę i stwierdziłam że zrobię to przyjęcie tak jak chce tego Paul, Piotrek, Ola i ja. I nikt nam w tym nie przeszkodzi. Kilka dni potem w niedzielny poranek ze snu wyrwał nas telefon.
-Halo? -zapytał zaspany Paul
-Paul, kochanie mama mówi wyjedź po nas na lotnisko no przecież nie trafimy do was.
-Ok, za chwilę będę...
Pomruczałam pod nosem coś w stylu "oho zaczyna się" . Przykryłam się kołdrą i usnęłam gdyż nie miałam najmniejszej ochoty wstać.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Da Bum Tss! Kolejna część leci w wasze ręce. Ja szczerze powiedziawszy nie jestem z niej w pełni zadowolona, ale to już zostawiam waszej opinii. Czekam na wasze komentarze. 
Pozdrawiam i do następnego. :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 22

Już dawno nie czułam się tak dobrze jak teraz, oczywiście od strony psychicznej bo z fizyczną troszkę gorzej. Nie ubłagalnie zbliża się termin porodu. Przyznam szczerze strasznie się boję. Z resztą Paul chyba też a może on bardziej niż ja, ale dzięki temu się wspieramy i jest nam raźniej.
Lotman nie pozwala mi nawet wyjść po zakupy nie ważne co kupuję po prostu nie i tyle. Nie wiedziałam że potrafi być aż tak stanowczy. Może to i dobrze bo poza moim wielkim brzuchem prawię nic nie widzę, więc zejście po schodach jest prawie nie możliwe. Całymi dniami oprócz leniuchowania przeglądałam razem z Olą suknie ślubne no bo przecież grunt to dobrze wyglądać na własnej ceremonii... Chłopaków przez ostatni czas i tak prawie wcale nie było gdyż rozpoczęła się faza play-off. Szkoda mi było jedynie tego że nie mogę wspierać drużyny na rzeszowskim Podpromiu, no ale coś za coś.
Pewnego dnia po treningu siedziałyśmy z Olą w salonie i oglądałyśmy w internecie sukienki ślubne. Jednak po chwili wpadli Piotrek i Paul.
-Cześć dziewczyny a co wy tu robicie? -zapytał Pit
-A nic, ciekawego... - szybko machnęłam ręką aby Ola zamknęła laptopa gdyż miałyśmy już wyrane kilka modeli, które się nam podobały.
-No pokażcie nam nie ładnie jest mieć tajemnice przed ukochanym. -po chwili Piotrek wyrwał nam z rąk laptopa
-Oddawaj to! -krzyknęła Ola
-Nie myślcie sobie że przed ślubem zobaczycie nas w sukniach. Zapomnijcie. -skwitowałam wzrokiem Paula aby kazał Piotrowi oddać laptopa.
-Eh, no dobra Pit oddaj im. -posmutniał Lotman
-Dora, dobra macie.
-Dziękujemy,a teraz zajmijcie się czymś innym i dajcie nam w spokoju dokończyć to co zaczęłyśmy.
Chłopcy tylko spuścili głowy i wyszli.
-Ale sobie poszukałyśmy... A co to będzie po ślubie... -roześmiała się Ola a ja jej zawtórowałam
-A właśnie na kiedy masz termin porodu?
-Za kilka dni chyba za 2 dni jakoś tak.
Nie zwróciłyśmy uwagi kiedy zrobił się wieczór. Po całym dniu oglądania przeróżnych kreacji mieniły mi się one wszystkie przed oczami. Nie mogłam się doczekać tego dnia. Nawet już wszyscy koledzy Paula pytali o przygotowania a zwłaszcza Krzysiek.
Następnego dnia z samego rana pożegnałam się z Paulem. Musiał już rankiem wstawić się na hali ze względu na mecz, który grali o 14:30 nietypowa godzina jednak władze ligi tak zadecydowały. Na Podpromiu Resovia rozgrywała piąty mecz półfinałowy z drużyną z Kędzierzyna-Koźla.
Oczywiście mecz oglądałam razem z moją przyjaciółką w domu tak jak odbywało się to już od 9 miesięcy.
-Jak myślisz wygramy? -zapytałam zdenerwowana Ole
-Jak by inaczej.
Pierwszy set pada łupem "kozłów" ale już w drugim to my jesteśmy górą. Pod koniec drugiego seta poczułam się gorzej.
-Ałaaa! -krzyknęłam
-Jezu, Blanka co ci jest?!
-Chyba rodzę! -zaczęłam się zwijać z bólu.
-Poczekaj, yyy, już dzwonię po pogotowie!
*Perspektywa Paula*
Mecz był zacięty, drugiego seta wygraliśmy rzutem na taśmę. Po wygranej drugiej partii zeszliśmy do szatni na 10 minutową przerwę. Słuchałem uważnie uwag trenera gdy po chwili do szatni weszła Iwona żona Igły.
-Co się stało Iwona? -zapytał Igła
-Yyy, ja właściwie do Paula. Dostałam sms-a od Oli że Blanka zaczęła rodzić!
-Boże już? Gdzie, w którym szpitalu? -zapytałem zdezorientowany a jednocześnie przestraszony
-Tym nie daleko Podpromia!
Najchętniej bym do niej pojechał od razu ale wiedziałem że muszę dokończyć mecz. Wygraliśmy dwa kolejne sety do 15. Awansowaliśmy do finału cieszyłem się ale jak z procy wyskoczyłem z hali i od razu pojechałem do szpitala a koledzy razem ze mną. Przyznam że trochę głupio to wyglądało tylu dwumetrowych mężczyzn na porodówce.
Kiedy byliśmy na miejscu wyszła do nas pielęgniarka.
-Który z panów jest ojcem?
-Ja! -przepchałem się z tłumu
-Więc zapraszam pana doda pan otuchy żonie, która właśnie zaczęła rodzić.
Bałem się ale wszedłem na sale. Ujrzałem Blankę całą w strachu. Z resztą pode mną nogi też zaczęły się uginać. Ale obiecałem sobie że będę twardy. Godzinę później na  świecie przywitałem pierwszą córkę. Lecz potem urwał mi się film.
*Perspektywa Blanki*
Z tego całego zamieszania widzę tylko jak wynoszą nieprzytomnego Lotmana, biedak pewnie nie wytrzymał. Ból jest ogromny ale warto, dla takich chwil warto żyć. Jakieś 30 minut potem było już po wszystkim. Kiedy się obudziłam stała nade mną cała drużyna.
-I jak się czujesz? -zapytał Peter
-Jestem cholernie zmęczona. -uśmiechnęłam się - A gdzie Paul?
Nim skończyłam mówić do sali wszedł Lotman z naszymi córkami na ręku. Tak słodko razem wyglądają, potem dołączyli do nas żony siatkarzy oraz moi rodzie. Ja płakałam ze szczęścia z resztą tak samo jak Paul. Radości nie było końca...
------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie, nie powiem dużo mnie kosztowało napisanie tego rozdziału nie mogłam się skupić... Ale się udało. :) Mam nadzieję że się wam podoba chociaż trochę...
Wczoraj trener Antiga podał skład reprezentacji, który bardzo mi się podoba. A co wy o tym myślicie? :)
Oczywiście jak zwykle czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału. ;) Do następnego i pozdrawiam. :* 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 21

Zaraz potem na miejscu pojawił się trener Kowal. Na widok popalonych butów, koszulek itp. wpadł w szał. Jednak w pełni go rozumiałam. Na całe szczęście przybyłam w porę i nie wszystko strawił ogień. Co nie znaczy że Paul tak czy siak dostanie po uszach od sponsorów za ten wybryk. Ale ja jestem szczęśliwa że już wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Obiecaliśmy sobie że wszystko  poukładamy oraz że już nikt nam nie zaszkodzi. Nic tak nie uszczęśliwia kobiety jak możliwość wtulenia się w mężczyznę życia. Nie pamiętam ostatni raz kiedy się do niego przytuliłam z pełnym spokojem. Chociaż przeszkodą przynajmniej jak na razie jest mój ogromny brzuch. Następnego dnia miałam umówioną już ostatnią wizytę u ginekologa oczywiście Lotman uparł się że idzie ze mną, nie opierałam się jego decyzji. Po skończonym badaniu Paul wypalił z pytaniem:
-Panie doktorze, bardzo proszę niech pan powie jaka jest płeć dzieci? -siedziałam oszołomiona gdyż to pytanie nurtowało mnie od dłuższego.
-Na pewno chcą państwo wiedzieć?
-Tak na pewno. -odpowiedzieliśmy chórem
-Tak więc będą państwo rodzicami dwóch dziewczynek.
Nie ukrywałam mojego zadowolenia z tego co przed momentem powiedział lekarz. Lotman aż się popłakał ze szczęścia. Kto by przypuszczał że facet mający 200 cm wzrostu może być taki uczuciowy...
W dobrych humorach opuściliśmy gabinet lekarski w skowronkach.
Postanowiliśmy też że musimy wszystko sobie wyjaśnić z osobami, które namieszały w naszym życiu jak do tej pory. Paul zadzwonił po Jasmine a ja po ojca. Stwierdziliśmy że im szybciej rozwiążemy wszystkie konflikty tym lepiej dla nas i dla naszego świętego spokoju. Jako pierwsze spotkanie ustaliliśmy z Jess. Za około godzinę siedzieliśmy we trójkę w przytulnej kawiarni na rzeszowskim rynku.
-Więc po co kazaliście mi tutaj przyjść? -zapytała oschle Jess
-Słuchaj musimy coś ustalić. -zaczął Paul -Odczepiasz się od nas dajesz mi i Blance spokój dajesz nam normalnie żyć. Rozumiesz?
-Oczywiście że rozumiem a czy wyglądam na głupią? -zapytała z ironią
-Wręcz przeciwnie. -wymamrotałam pod nosem
-Tak więc ustaliliśmy wszystko tak? -zmierzał do końca spotkania Paul.
-Czekaj, czekaj a czemu tak po prostu odpuścisz? -zapytałam z niedowierzaniem
-Otóż spotykam się z Nikolayem.
-Z tym Nikolayem?
-Tak z tym. Jesteśmy szczęśliwi, Niko nie ukrywa że jesteś dla niego przyjaciółką ja szanuję jego zdanie więc obiecuję że dam wam spokój.
Szczerze się nie spodziewałam się tego po niej no ale przynajmniej dała słowo że zostawi nas w spokoju. O ile jej słowa są coś warte.
Teraz spotkanie z ojcem, strasznie się bałam ale obecność Lotmana zdecydowanie podnosiła mnie na duchu. Po chwili przyszedł mężczyzna, na którego czekaliśmy.
-Tato, chciałam cię przeprosić za moje zachowanie przy naszym ostatnim spotkaniu tak mi wstyd... -tata podszedł do mnie ze łzami w oczach po czym mnie przytulił.
-Córeczko też cię przepraszam za te wszystkie lata kiedy miałem was gdzieś, ciebie i mamę. Wiem że jedno słowo nie zmieni dużo ale za to teraz postaram się być najlepszym dziadkiem. A ciebie mój zięciu przepraszam również za moje zachowanie wiem ile Blanka się nacierpiała przeze mnie, i dziękuję ci że to wszystko zniosłeś.
-Jak ja was kocham moi najcudowniejsi mężczyźni w życiu. -powiedziałam przytulając się do nich obu.
Po chwili stała za nami jakaś kobieta, zobaczyłam ją po czym spojrzałam na ojca zaczął się uśmiechać i w tym momencie ją poznałam-to była moja mama.
-Mamusiu, boże ale ja tęskniłam. -wpadłam jej w ramiona
-Ja też córeczko, ja też. No to kiedy zobaczymy na świecie nasze maluchy.
-Już nie długo. -pogładziłam się po wielkim brzuchu.
Siedzieliśmy w tej kawiarni aż do godziny 15:00. Widziałam że rodzice polubili Paula i z wzajemnością. Cieszyłam się z tego najbardziej na świecie. Lotman obiecał że na ślub przylecą jego rodzice ze Stanów, bo na razie nie mogą. Kiedy wróciliśmy do domu, wrażeń ciąg dalszy wpadli Piotrek z Olą, Peter z Anastasią i Krzysiek z Iwoną na kolację. Bardzo miło spędzaliśmy wieczór kiedy Igła zadał pytanie:
-No ale powiedzcie jak będą miały na imię dziewczyny!
-Tak więc zadecydowaliśmy że będą miały na imię Antosia (Tosia) i Weronika.
-No to pięknie. -jak można było dostrzec wszystkim spodobało się imię.
Potem chłopaki zaczęli rozmawiać o siatkówce na kanapie w salonie a my zostałyśmy przy stole. Dziewczyny wypytywały mnie o wszystko dosłownie na przykład czy po jakimś czasie po urodzeniu wrócę do pracy i tak dalej. Nie ukrywałam że brakuje mi tej atmosfery jaką tworzą kibice na Podpromiu. Potem temat zszedł na ślub mój i Paula i Oli i Piotrka, oczywiście ustalenia zostały takie jak wcześniej. Czyli podwójna ceremonia tuż po zakończeniu sezonu. A Anastasia i Iwona zapewniły nas że pomogą nam w przygotowaniach gdyż chłopcy będą zajęci obroną Mistrza Polski.
Po dniu pełnym wrażeń zasnęliśmy z Paulem na kanapie wtuleni w siebie.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Tak więc oto jest 21 część historii Blanki i Paula. Jak wam się podoba? Jesteście czymś zaskoczeni? ;)
Ale mam też dla was złą wiadomość nie jestem w stanie dokończyć tego opowiadania... :( Nawał obowiązków mi to uniemożliwia... Przepraszam.
.
.
.
Nie zapominajcie że dziś jest 1 kwietnia... ;D  Mam nadzieję że udało mi się was nabrać. ;p
Tak więc tradycyjnie czekam na wasze opinie i do następnego ( teraz już nie żartuję) Pozdrawiam. :D

PS. ZACHĘCAM DO WZIĘCIA UDZIAŁU W ANKIECIE NA GÓRZE. JEST ONA DLA MNIE WAŻNA Z GÓRY DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY GŁOS (KAŻDY GŁOS JEST ANONIMOWY) 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 20

Wychodząc z mieszkania w strugach łez, patrzyłam w nadziei że Paul będzie próbował mnie zatrzymać, w głębi bardzo tego pragnęłam jednak się tak nie stało. Opuściłam blok mężczyzny, którego cały czas kochałam... Chciałam zostać jednak przeze mnie nie może się skupić na swojej pasji-siatkówce. Wiem ile to dla niego znaczy. Wiele osób mnie skarciło za to co zrobiłam mówiąc "przecież on cię kocha" . Sama już nie wiem muszę odpocząć od tego wszystkiego, od problemów, przemyśleć dużo rzeczy.
Zanim wsiadłam do taksówki spojrzałam  w okno mieszkania Paula. Widziałam go płakał tak samo jak ja. Skuliłam głowę i z trudem wsiadłam do pojazdu. Skinęłam kierowcy aby zawiózł mnie do najbliższego hotelu gdzie przez kilka następnych dni mam zamiar nocować.
Na telefonie miałam pełno nieodebranych połączeń od całej drużyny. Nie miałam ochoty rozmawiać z nikim. Ale nie udało mi się to, po tym jak zdążyłam się zadomowić się w swoim pokoju, usłyszałam pukanie do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stali Anastasia i Peter Veres . Ze zdumieniem zapytałam:
-Co tu robicie, skąd wiedzieliście w jakim hotelu się zatrzymałam? -z trudem wyrzucałam z siebie każde kolejne słowo.
-Blanka, słońce jesteś przewidywalna aż do bólu... -uśmiechnęła się Anastasia
-Domyślam się po co przyszliscie, wejdźcie.
-Blanka słuchaj, ty pomyślałaś co on teraz bez ciebie zrobi? Przecież stoczy się na dno! Lotman jeszcze nikogo tak nie kochał jak ciebie i maluchy. Codziennie na trening przychodził z uśmiechem na twarzy, trenował ciężko aby zapewnić wam jak najlepszy byt. Zawsze mówił że jesteś dla niego najważniejsza, że mimo przeciwności poradzicie sobie... Wyobraź sobie co on teraz czuje.. Jak cierpi... -uświadamiał mnie Peter
-A poza tym nie rozumiem dlaczego tak tu siedzisz, skoro Jasmine to wszystko zaplanowała, wiedziała jak zareagujesz. Doskonale też wiedziała że dla Paula i dla jego szczęścia jesteś w stanie go zostawić byleby był szczęśliwy. Jestem pewna że już tam u niego jest i go pociesza! A ty tutaj... Zastanów się co robisz nim będzie za późno! Dziewczyno otrząśnij się!
Znów zaniosłam się łzami, tym razem były to łzy mojej głupoty i bezmyślności. Uświadomiłam sobie że jest to mężczyzna mojego życia i nie pozwolę aby jakaś chora na umyśle idiotka mi go odebrała! Mam czekać z założonymi rękami i czekać aż odbierze mi wszystko to co jest dla mnie najważniejsze?! Boże jaka ja głupia byłam przecież on mnie kocha a ja go tak ranię przez swoje durne wywody!
-No nie maż się już, ogarnij się i wracasz do niego!
-Macie rację, dziękuję wam! -z radości przytuliłam przyjaciół
-No już wystarczy ubieraj się Peter zniesie walizki a ty się ogarnij.
Trochę to trwało zanim doszłam do w miarę dobrego stanu. Mimo to na mojej twarzy można było dostrzec korytarze łez. Chwilę później byłam już gotowa do opuszczenia hotelu. Około 30 minut później siedziałyśmy już w samochodzie czekając na Petera, który załatwiał ostatnie formalności związane z wykwaterowaniem. Po krótkim czasie, byliśmy już w drodze do Paula. Jednak jego mieszkanie było na krańcach miasta. Podczas podróży napawałam się widokiem pięknego Rzeszowa. Miasto wyglądało zjawiskowo w migoczącej scenerii, którą zapewnił widoczny szron. Przez strzeliste budynki miasta przebijały się smugi świateł, nadawały one romantycznego nastroju. Uświadomiłam sobie iż kocham to miasto jak żadne inne i że chcę tu zostać jak najdłużej. W mgnieniu oka byliśmy na miejscu z ekscytacji pięknym widokiem miasta wyrwał mnie zapach dymu. Dostrzegłam pożar przy blokowym ogródku, który należał do Paula. Jak poparzona wyskoczyłam z auta pobiegłam na miejsce mimo że wszyscy mi tego odradzali. Przy ogniu stał Lotman paląc swoje rzeczy związane z siatkówką.
-Co ty robisz, oszlałeś?! -krzyknęłam
-Nie, tylko cię kocham!! -podbiegłam do ogniska
-Zostaw to! Zgaś to natychmiast!
-Nie wierzysz co jest dla mnie najważniejsze to proszę!!!!! -usiadłam na ziemi krzycząc przez łzy
-Przepraszam!!!! -Paul podszedł do mnie i przytulił. Zaczął mnie uspokajać po czym przyjechała straż...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i tak zakochani się pogodzili, wszystko zaczyna wracać do normy. Ktoś z Was się spodziewał na taki akt desperacji Paula? Powiem szczerze że sama jestem zaskoczona. ;) Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania odsyłam Was na mojego aska : http://ask.fm/Ankaa32 . :) Mam pytanie, po skończeniu tego bloga planuję założyć kolejnego tak więc czy ktoś śledzący poczynania Blanki i Paula czytałby nowe opowiadanie?? Jak zwykle czekam na wasze opinie i pozdrawiam. Do następnego ;)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ