piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 7

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Stałam jak wryta. To pytanie było chyba ostatnim jakiego się spodziewałam przez dłuższą chwilę nic nie mogłam z siebie wykrztusić. Ale przez te sekundy uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham.
-Skarbie wiem że dużo się ostatnio między nami działo ale wiesz że liczysz się tylko ty... -powiedział Paul
-Tak, zgadzam się... -wykrztusiłam z siebie te słowa połykając łzy szczęścia.
Po chwili na moim palcu zabłysł piękny pierścionek.
-Tak się cieszę kocham cię. -po tych słowach amerykanina poczułam jak jego usta wpiły się w moje a w salonie wzniósł się okrzyk i pisk reszty gości.
Po całej imprezie zaczęliśmy sprzątać z Paulem mieszkanie które było jak po przejściu tornada. Byłam taka szczęśliwa że nawet nie czułam zmęczenia a przecież tyle co wyszłam ze szpitala.
-Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. -wtuliłam się w Lotmana
-Ja też kochanie, myślałem że się nie zgodzisz....
-Co ty gadasz to nie możliwe.
Chciałam się oderwać aby dokończyć sprzątanie. Ale poczułam że kiedy ja chcę się wydostać to ramiona narzeczonego sciskały mnie coraz bardziej.
-A teraz jesteś moja i nie wypuszczę cię już.
-Na prawdę... A co mogę zrobić abyś zmienił zdanie wielkoludzie?
-Jak ty do mnie mówisz? Ooo to teraz będzie kara.
Nagle wylądowaliśmy na stole. Smak jego ust był jak zwykle niezwykły. Po chwili nie mieliśmy już na sobie koszulek. Kiedy namiętne chwile przerwał dzwonek do drzwi.
-Otwórz. -poleciłam
-Nie bo mi uciekniesz.
-No otwórz.
-Dobra już idę...
W drzwiach stał funkcjonariusz policji.
-Dobry wieczór.
-Dobry dobry....
-Mieliśmy zgłoszenie że u państwa jest jakaś głośna zabawa
-U nas? Jak pan widzi już właściwie po. Sprzątamy z narzeczoną.
-W takim razie przepraszam za najście. -po tych słowach policjanta Paul zamknął drzwi do mieszkania a ja wybuchłam śmiechem.
-Głośna impreza! Ej chyba nie byliśmy aż tak głośno co?!
-Raczej nie... No sprzątaj, sprzątaj.
Po 30 minutach mieszkanie lśniło czystością nawet bardziej niż przed przybyciem gości.
Zmęczeni opadliśmy na łóżko. Ja wpatrywałam się w pierścionek zaręczynowy a Paul milczał głaszcząc mnie po ręce.
-Jest piękny.
-Tak jak ty. -po tych jego słowach podziękowałam mu w postaci całusa.
-Jak myślisz będziemy szczęśliwi? -zapytałam
-Z pewnością. Nie dam sobie ciebie odebrać.
Nagle z wielkiego natłoku wydarzeń dnia dzisiejszego zasnęliśmy w swoich objęciach.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz