piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 5

Obudziłam się w szpitalu. Pierwsza moja myśl po przebudzeniu to coś w rodzaju ja żyje. Ale od razu po tym przypomniały mi się zdarzenia sprzed wypadku. I znów w moich oczach pojawiły się łzy. Po chwili do pokoju wszedł lekarz.
-Przebudziła się pani, całe szczęście- powiedział starszy facet w okularach
-Jak widać. -rzuciłam słabym zapłakanym głosem
-Pani stan jest stabilny lecz nie ukrywam że miała pani dużo szczęścia uchodząc z życiem.
-Może lepiej by było gdybym nie miała tego szcześcia. -wyszeptałam sama do siebie
-Panie doktorze co mi konkretnie jest?
-Tak jak już wcześniej wspomniałem pani stan jest stabilny ale konieczne jest wykonanie kilku zabiegów oraz jeżeli będzie to konieczne to poważniejsza operacja
-Ale operacja czego?
-Lewej nogi. Ledwo udało nam się ją uratować.
Po tych słowach lekarza zwróciałam na to uwagę że wcale nie czuje tej nogi jak by wcale jej nie było.
-A będę mogła chodzić?
-Naturalnie, tylko teraz jest to kwestia czasu od miesiąca do nawet roku
-Rozumiem.
-Chce pani abyśmy do kogoś zadzwonili?
Bardzo chciałam powiedzieć tak do Paula Lotmana ale coś w środku mi nie pozowliło wypowiedzieć tych słów bo pomimo że serce jeszcze coś do niego czuło to rozum nie nawidził.
-Nie, na razie nie. -natychmiast posmutniałam
-W razie czego niech pani się zwraca do mnie.
Po tych słowach lekarz wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju. Od razu się rozpłakałam.

OCZAMI NOWAKOWSKIEGO

Po treningu padnięty wróciłem do domu gdzie czekała na mnie jak zawsze moja ukochana Ola.
-Witaj skarbie. -ucałowałem ją w policzek
-Cześć kotuś. Jak było na treningu?
-Jak zawsze ciężko. -położyłem się na kanapie i włączyłem telewizor.
Akurat były wiadomości mówili coś o jakimś wypadku że jedna osoba nie żyje a druga ranna przewieziona została do szpitala w Rzeszowie. Kiedy pokazali auto któro należało do Blanki myślałem że tylko mi się wydaje. Od razu zawołałem Olę.
-Olka chodź tu szybko!
-Co się stało?
-Czy to nie samochód Blanki?
-O Boże... Tak to jej auto poznaję po rejestracjach.
-Właśnie mówią że jedna osoba jest ranna a druga nie żyje.
-To nie może być prawda.... -załamała się Ola
-Tak to jej auto miała dziś jechać na ten kurs na masażystkę. Cholera...
Po tych słowach wyszedłem z domu i pojechałem do Paula. Jakieś 15 minut później dotarłem na miejsce. Zadzwoniłem do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu otwarła mi Jasmine było żona Lotmana.
-Co ty tutaj robisz do cholery? -zapytałem ze złością
-A może to ja powinnam zadać ci to pytanie?
-Ja nie do ciebie jest Paul?
-Jest, wejdź.
-O cześć Piotrek, posłuchaj zanim się na mnie wydrzesz posłuchaj....
-Nie, to ty posłuchaj! Słyszałeś co się stało?
-Nie... -powiedział zdezorientowany Lotman
-Blanka miała wypadek. Mówili że jedna osoba nie żyje a druga została ranna. Wiem że przed wyjazdem tutaj u ciebie była i że was zastałą razem. Więc to twoja wina idioto. Nawet nie wiadomo czy jeszcze żyje...
-Co ty pieprzysz jaki wypadek?! -krzyknął przestraszony Paul
-Włącz telewizor. -rozkazałem
Chiwlę później...
-No i co chcesz teraz zrobić?
-Najpierw wywalę Jasmine a później jadę szukać Blanki po szpitalach.
-Ten dopiero zmądrzał... -powiedziałem sam do siebie
Po 20 minutach byliśmy już przed pierwszym szpitalem. Podeszliśmy do recepcji a miła pielęgniarka zaprowadziła nas do pokoju gdzie leżała Blanka. Poczuliśmy ulgę kiedy powiedziano nam że żyje.
Weszliśmy do jej sali. Serce krajało mi się na widok poobijanej dziewczyny. Paul miał łzy w oczach. Padł na kolana i zaczął ją przepraszać nawet nie zwrócił uwagi na to że spała.

OCZAMI BLANKI

Oni myśeleli że śpię a ja tylko udawałam. Bardzo pozytywne wrażenie wywarł na mnie Paul, który padł na kolana z przeprosinami i łzami w oczach.
Po chwili otworzyłam oczy.
-Skarbie Blanka co ci jest jak się czujesz? -zapytał zatroskany przyjmujący
-Czuję się źle ale to nie przez ten wypadek...
-Ja wiem przepraszam cię nie chciałem żeby tak wyszło to nie było to na co wygląda. Wybacz mi proszę.
-A ten pocałunek?
-Chwila słabości,
-To ja was zostawię. -powiedział środkowy i wyszedł
-Wybaczysz mi Blanka?
-Muszę to przemyśleć. -uśmiechnęłam się lekko ale widocznie.
Nagle wparował Piter.
-Dobra gołąbeczki koniec tych przeprosin ja wiem i wy wiecie a z resztą wszyscy wiecie że jesteście dla siebie stworzeni. A poza tym jak się czujesz mała?
-Dziękuję coraz lepiej. -uśmiechnęłam się.
-Ehh, nie ma to jak zakochani, tak świetnie razem se sobą wyglądacie. Aż miło popatrzeć
Po tych słowach Piotrka spojrzałam z mieszanymi uczuciami na Paula.....

Liczę że się podoba... :D


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz