wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 8

Sezon w Resovii zakwitł na nowo, czekaliśmy tylko na jednego zawodnika a konkretnie Nikolaya Pencheva. Jeżeli chodzi o moje sprawy zawodowe to idzie wszystko dobrze, jestem już blisko ukończenia kursu na masażystkę. Z Paulem też wszystko dobrze, oczywiście się sprzeczamy a nawet nie odzywamy się do siebie przez kilka godzin ale to nic. Zbliżał się mecz o Super Puchar w Poznaniu...
-Paul wstawaj! Spóźnimy się  na autobus. -krzyknęłam aby postawić go na równe nogi
-Co? -rzucił ospale Lotman
-No to! -zdarłam z niego kołdrę.
- Co za babsko wyspać się nie da... -mruczał pod nosem Paul
-Coś ty powiedział? 
-Nie nic, tylko zapomniałem ci powiedzieć że wyjeżdżamy o 10:00 a nie o 7:00.
-Jasna cholera, i ty dopiero mi o ty mówisz o 6:30 ?
-Przepraszam kicia...
-Yyy, śniadanie robisz sobie sam. -po tych słowach trzasłam drzwiami do łazienki aby się ogarnąć.
Po około pół godziny wyszłam z łazienki lekko umalowana zaczesana można powiedzieć gotowa do wyjścia.
-No i co tak długo? Nie dało się dłużej.
-Nie! Jakaś kara musi być. 
Lotman nic nie odpowiedział tylko zamknął się w łazience. A ja tak jak u obiecałam robiłam śniadanie ale tylko dla siebie. Po upływie godziny z łazienki wyszedł Paul. 
-Ej, to co nie jemy dziś? -zapytał zdziwiony 
-Ja już zjadłam a ty jak chcesz. -powiedziałam udając obrażoną. 
-A założysz się? 
-Pewnie. 
Podszedł do mnie po czym zabrał mi z ręki ostatnią kanapkę.
-Ej, co ty robisz? 
-Jem śniadanie.
-Aha, w takim razie zmywasz kochanie. -wystawiłam mu język po czym dokończyłam pić kawę. Lotek tylko rozłożył bezradnie ręce wiedząc że wyszedł na tym jak Zabłocki na mydle.
-Jesteś już spakowany?
-Ja tak a ty się pakuj Blanko kochanie moje jedyne bo się spóźnimy i to nie prze ze mnie tym razem.
-Idę już idę, aha bym zapomniała nawet nie wiesz jak się cieszę że dodałeś tym razem. - w tym monecie wybuchłam śmiechem
O 9:30 byliśmy już oboje pod Podpromiem gdzie była zbiórka. Oczywiście wszyscy już byli tylko nie my. Jednak dołączyliśmy dosyć szybko tak że nawet nikt nas nie zauważył. Jakieś 15 minut potem byliśmy już w drodze. Paul siedział z kolegami z tyłu a ja grzebałam przy swoim aparacie. 
Podróż minęła dość szybko, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Po wyjściu z autobusu udaliśmy się do hotelu, pokoje były 3-4 osobowe więc nie było mowy o tym abym w pokoju była sama z Paulem. Po tym jak wzięliśmy swoje klucze. Czekałam kogo mi przydzielą, gorzej trafić nie mogłam....
Nie był to nikt inny jak tylko moja ukochana lalunia, która pindrzy się w łazience dłużej niż ja czyli Paul a tuż za nim wszedł Krzysiu Ignaczak. Pierwsza myśl była taka aby spać w autokarze ale po dłuższym namyśle stwierdziłam że te 2 dni jakoś wytrzymam. 
Nadszedł dzień meczu. Chłopcy poszli do poznańskiej hali na trening ja tak samo ponieważ jako masażystka i fotografka muszę im praktycznie wszędzie towarzyszyć. Po cichu aby nie rozproszyć chłopaków zrobiłam im zdjęcia. Następnie udałam się do hotelu aby obrobić zdjęcia, a potem znów na halę gdyż za godzinę zaczynał się mecz.
Tak jak wszyscy się spodziewali spotkanie pomiędzy mistrzem a wicemistrzem było zacięte, atmosfera na hali cudowna a efektu dodała awaria światła. Ja starałam się uchwycić jak najwięcej fotek przy zgaszonym świetle nie zważając na to czy komuś stanęłam na nogę czy cos w tym rodzaju. Nagle się przewróciłam i akurat światło wróciło. Wstałam nie patrząc na to kim była osoba przez którą się przewróciłam.
-Jak chodzisz baranie? -zapytałam wściekła
-Przepraszam cię. -powiedział facet z nieoszlifowanym polskim
-Nie wierzę, Nikolay?
-Tak, a ty to...?
-Blanka, fotograf drużyny. -podałam dłoń zawodnikowi 
-Miło mi cię poznać.
-Przepraszam za tego barana, powiedziałam to w nerwach. -zaczęłam się tłumaczyć
-Nie no ok, może z tym baranem to racja. -roześmiał się Penchev
-W ramach tego że prze ze mnie się przewróciłaś mogę zabrać cię na kawe po powrocie do Rzeszowa?
-Pewnie. -uśmiechnęłam się po czym odeszłam wracając do swojej pracy....



Macie kolejny rozdział, myślę że się podoba. ;) Jak myślicie czy Penchev namiesza w związku Blanki i Paula? Czekam na komentarze. :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <3


 

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 7

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Stałam jak wryta. To pytanie było chyba ostatnim jakiego się spodziewałam przez dłuższą chwilę nic nie mogłam z siebie wykrztusić. Ale przez te sekundy uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham.
-Skarbie wiem że dużo się ostatnio między nami działo ale wiesz że liczysz się tylko ty... -powiedział Paul
-Tak, zgadzam się... -wykrztusiłam z siebie te słowa połykając łzy szczęścia.
Po chwili na moim palcu zabłysł piękny pierścionek.
-Tak się cieszę kocham cię. -po tych słowach amerykanina poczułam jak jego usta wpiły się w moje a w salonie wzniósł się okrzyk i pisk reszty gości.
Po całej imprezie zaczęliśmy sprzątać z Paulem mieszkanie które było jak po przejściu tornada. Byłam taka szczęśliwa że nawet nie czułam zmęczenia a przecież tyle co wyszłam ze szpitala.
-Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa. -wtuliłam się w Lotmana
-Ja też kochanie, myślałem że się nie zgodzisz....
-Co ty gadasz to nie możliwe.
Chciałam się oderwać aby dokończyć sprzątanie. Ale poczułam że kiedy ja chcę się wydostać to ramiona narzeczonego sciskały mnie coraz bardziej.
-A teraz jesteś moja i nie wypuszczę cię już.
-Na prawdę... A co mogę zrobić abyś zmienił zdanie wielkoludzie?
-Jak ty do mnie mówisz? Ooo to teraz będzie kara.
Nagle wylądowaliśmy na stole. Smak jego ust był jak zwykle niezwykły. Po chwili nie mieliśmy już na sobie koszulek. Kiedy namiętne chwile przerwał dzwonek do drzwi.
-Otwórz. -poleciłam
-Nie bo mi uciekniesz.
-No otwórz.
-Dobra już idę...
W drzwiach stał funkcjonariusz policji.
-Dobry wieczór.
-Dobry dobry....
-Mieliśmy zgłoszenie że u państwa jest jakaś głośna zabawa
-U nas? Jak pan widzi już właściwie po. Sprzątamy z narzeczoną.
-W takim razie przepraszam za najście. -po tych słowach policjanta Paul zamknął drzwi do mieszkania a ja wybuchłam śmiechem.
-Głośna impreza! Ej chyba nie byliśmy aż tak głośno co?!
-Raczej nie... No sprzątaj, sprzątaj.
Po 30 minutach mieszkanie lśniło czystością nawet bardziej niż przed przybyciem gości.
Zmęczeni opadliśmy na łóżko. Ja wpatrywałam się w pierścionek zaręczynowy a Paul milczał głaszcząc mnie po ręce.
-Jest piękny.
-Tak jak ty. -po tych jego słowach podziękowałam mu w postaci całusa.
-Jak myślisz będziemy szczęśliwi? -zapytałam
-Z pewnością. Nie dam sobie ciebie odebrać.
Nagle z wielkiego natłoku wydarzeń dnia dzisiejszego zasnęliśmy w swoich objęciach.....

Rozdział 6

Kolejny nudny i leniwy dzień spędzony w szpitalu w prawdzie już czułam się dobrze ale lekarze twierdzili że muszę jeszcze zostać na obserwację. Pozytywy były takie że ten kurs mogę skończyć w Rzeszowie tylko szkoda że dopiero teraz się o tym dowiedziałam już po wypadku... Ale dalej nie wiem co mam zrobić z moimi uczuciami do Paula z jednej strony chciałam mu wybaczyć a z drugiej przed oczami widzę go jak się całuję z byłą żoną. Nazywająć rzeczy po imieniu jestem rozdarta. Po tygodniu od wypadku żadko kto mnie odwiedzał z Resovii a wszystko przez napięty terminarz spotkań. Jednak kiedy już zaczęłam chodzić jakoś ten czas szybciej leciał przechadzając się po szpitalnych korytażach i pobliskim parku.
Pewnego dnia podeszłam do okna a ku moim oczom ukazał się wielki transparent z napisem "Jedyna na świecie, Kocham cię. - Ten idiota co starcił dla ciebie głowę" . Od razu na twarzy miałam uśmiech i od razu wiedziałam czyja to sprawka. Nagle uświadomiłam sobię że kocham Paula bez względu na wszystko i chcę z nim być. W pewnym momencie poczułam na swoich biodrach dłonie a w moje nozdrza wbił się znajomy zapach perfum to był Lotman. Obruciłam się i powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Wariat jesteś wiesz?
-Wiem, ale to twoja wina -po tych jego słowach przytuliłam się do niego.
-Przepraszam cię za wszystko.
-Wybaczam ci. -i wtedy nie wytrzymałam musiałam go pocałować
Nagle do pokoju wparował lekarz.
-Pani Blanko dobre wieści, z nogą brak komplikacji może Pani wracać do domu.
-Na prawdę? -zapytałam nie dowieżając
-Tak, nawet teraz.
Popatrzyłam wymownie na przyjmującego
-W takim razie szykować wypis?
-Oczywiście że tak. -powiedział Paul nadal trzymając mnie w objęciach
20 minut później już byłam przed szpitalem. Kiedy tylko Paul wyszedł z moim wypisem wróciliśmy do Rzeszowa.
-Dlaczego jesteśmy u ciebie? -zapytałam
-Bo od dziś mieszkamy razem.
-Nawet nie wiesz jak podoba mi się ten pomysł. Kiedy jedziemy po moje rzczy?
-Już na ciebie czekają skarbie.
-Serio? Kochany jesteś.
Weszłam do mieszkania od dziś mojego i Paula, zaświeciłam światło aż tu nagle zza kanapy wyskoczyli resoviacy krzycząc: "Niespodzianka" ! Byłam zdezorientowana.
-Co wy tu robicie? Nie mam przecież urodzin? -zapytałam nie wierząc własnym oczom
-Nie ale cieszmymy się że jesteś z nami. -powiedział Alek wręczjąc mi mój aparat
-Dziękuję wam jesteście wspaniali! -po tych słowach wyściskałam wszystkich chłopców z drużyny.
Kiedy impreza była już w pełni podszedł do mnie Piotrek i zapytał:
-Pogodziliście się już z Paulem? -nagle ni stąd ni z owąd wpadł Lotman
-Tak, pogodziliśmy się! -krzyknął amerykanin po czym zwrócił na siebie uwagę zaproszonych gości. Klęknął przede mną na jedno kolano i zapytał:
-Blanka kochanie, zostaniesz moją żoną?

Po dłuższej przerwie macie 6 rozdział. Czekam na komentarze. :D

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Rozdział 5

Obudziłam się w szpitalu. Pierwsza moja myśl po przebudzeniu to coś w rodzaju ja żyje. Ale od razu po tym przypomniały mi się zdarzenia sprzed wypadku. I znów w moich oczach pojawiły się łzy. Po chwili do pokoju wszedł lekarz.
-Przebudziła się pani, całe szczęście- powiedział starszy facet w okularach
-Jak widać. -rzuciłam słabym zapłakanym głosem
-Pani stan jest stabilny lecz nie ukrywam że miała pani dużo szczęścia uchodząc z życiem.
-Może lepiej by było gdybym nie miała tego szcześcia. -wyszeptałam sama do siebie
-Panie doktorze co mi konkretnie jest?
-Tak jak już wcześniej wspomniałem pani stan jest stabilny ale konieczne jest wykonanie kilku zabiegów oraz jeżeli będzie to konieczne to poważniejsza operacja
-Ale operacja czego?
-Lewej nogi. Ledwo udało nam się ją uratować.
Po tych słowach lekarza zwróciałam na to uwagę że wcale nie czuje tej nogi jak by wcale jej nie było.
-A będę mogła chodzić?
-Naturalnie, tylko teraz jest to kwestia czasu od miesiąca do nawet roku
-Rozumiem.
-Chce pani abyśmy do kogoś zadzwonili?
Bardzo chciałam powiedzieć tak do Paula Lotmana ale coś w środku mi nie pozowliło wypowiedzieć tych słów bo pomimo że serce jeszcze coś do niego czuło to rozum nie nawidził.
-Nie, na razie nie. -natychmiast posmutniałam
-W razie czego niech pani się zwraca do mnie.
Po tych słowach lekarz wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju. Od razu się rozpłakałam.

OCZAMI NOWAKOWSKIEGO

Po treningu padnięty wróciłem do domu gdzie czekała na mnie jak zawsze moja ukochana Ola.
-Witaj skarbie. -ucałowałem ją w policzek
-Cześć kotuś. Jak było na treningu?
-Jak zawsze ciężko. -położyłem się na kanapie i włączyłem telewizor.
Akurat były wiadomości mówili coś o jakimś wypadku że jedna osoba nie żyje a druga ranna przewieziona została do szpitala w Rzeszowie. Kiedy pokazali auto któro należało do Blanki myślałem że tylko mi się wydaje. Od razu zawołałem Olę.
-Olka chodź tu szybko!
-Co się stało?
-Czy to nie samochód Blanki?
-O Boże... Tak to jej auto poznaję po rejestracjach.
-Właśnie mówią że jedna osoba jest ranna a druga nie żyje.
-To nie może być prawda.... -załamała się Ola
-Tak to jej auto miała dziś jechać na ten kurs na masażystkę. Cholera...
Po tych słowach wyszedłem z domu i pojechałem do Paula. Jakieś 15 minut później dotarłem na miejsce. Zadzwoniłem do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu otwarła mi Jasmine było żona Lotmana.
-Co ty tutaj robisz do cholery? -zapytałem ze złością
-A może to ja powinnam zadać ci to pytanie?
-Ja nie do ciebie jest Paul?
-Jest, wejdź.
-O cześć Piotrek, posłuchaj zanim się na mnie wydrzesz posłuchaj....
-Nie, to ty posłuchaj! Słyszałeś co się stało?
-Nie... -powiedział zdezorientowany Lotman
-Blanka miała wypadek. Mówili że jedna osoba nie żyje a druga została ranna. Wiem że przed wyjazdem tutaj u ciebie była i że was zastałą razem. Więc to twoja wina idioto. Nawet nie wiadomo czy jeszcze żyje...
-Co ty pieprzysz jaki wypadek?! -krzyknął przestraszony Paul
-Włącz telewizor. -rozkazałem
Chiwlę później...
-No i co chcesz teraz zrobić?
-Najpierw wywalę Jasmine a później jadę szukać Blanki po szpitalach.
-Ten dopiero zmądrzał... -powiedziałem sam do siebie
Po 20 minutach byliśmy już przed pierwszym szpitalem. Podeszliśmy do recepcji a miła pielęgniarka zaprowadziła nas do pokoju gdzie leżała Blanka. Poczuliśmy ulgę kiedy powiedziano nam że żyje.
Weszliśmy do jej sali. Serce krajało mi się na widok poobijanej dziewczyny. Paul miał łzy w oczach. Padł na kolana i zaczął ją przepraszać nawet nie zwrócił uwagi na to że spała.

OCZAMI BLANKI

Oni myśeleli że śpię a ja tylko udawałam. Bardzo pozytywne wrażenie wywarł na mnie Paul, który padł na kolana z przeprosinami i łzami w oczach.
Po chwili otworzyłam oczy.
-Skarbie Blanka co ci jest jak się czujesz? -zapytał zatroskany przyjmujący
-Czuję się źle ale to nie przez ten wypadek...
-Ja wiem przepraszam cię nie chciałem żeby tak wyszło to nie było to na co wygląda. Wybacz mi proszę.
-A ten pocałunek?
-Chwila słabości,
-To ja was zostawię. -powiedział środkowy i wyszedł
-Wybaczysz mi Blanka?
-Muszę to przemyśleć. -uśmiechnęłam się lekko ale widocznie.
Nagle wparował Piter.
-Dobra gołąbeczki koniec tych przeprosin ja wiem i wy wiecie a z resztą wszyscy wiecie że jesteście dla siebie stworzeni. A poza tym jak się czujesz mała?
-Dziękuję coraz lepiej. -uśmiechnęłam się.
-Ehh, nie ma to jak zakochani, tak świetnie razem se sobą wyglądacie. Aż miło popatrzeć
Po tych słowach Piotrka spojrzałam z mieszanymi uczuciami na Paula.....

Liczę że się podoba... :D


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Rozdział 4

Minęło już kilka tygodni odkąd jesteśmy z Paulem parą. Układa nam się świetnie. On oczywiście nie potrafi utrzymać języka za zębami i musiał powiedzieć chłopakom o nas. W sumię się cieszyłam uważałam że nie będzie błędem.
Był poniedziałek jak zwykle wtedy zabierałam swój aparat i pojawiałam się na hali Podpromie by fotografować naszych chłopaków. Kiedy już się pojawiłam na hali. Podbieegł do mnie trener Kowal:
-Blanka, Bartek cię woła.
-A nie wie trener o co chodzi?
-Nie niestety.
Nie ukrywałam że się niepokoiłam. Przez głowę przechodziły mi setki myśli. Chcą mnie zwolnić? Tego bym nie przeżyła....
Po chwili byłam już w gabinecie Górskiego.
-Podobno chciał się pan ze mną widzieć o co chodzi? -zapytałam stojąc w drzwiach
-Siadaj, mamy wraz z zarządem propozycję dla ciebie.
-Więc słucham jaka to propozycja. -nie ukrywałam ulgi w głosie jak usłyszałam słowa o propozycji a nie o zwolnieniu
-Potrzebny nam masażysta w zespole. Zgodziłabyś się?
-Ale nie mam wykształcenia w tym kierunku. -wydusiłam z siebie bezradnie
-Bądź o to spokojna, wyślemy cię na kurs do Warszawy który trwa tydzień, oczywiście koszty hotelu bierzemy na siebie.
-A mogę przemyśleć to wszystko? Chociaż jeden dzień. -powiedziałam błagalnym głosem
-Tak, pewnie daj nam odpowiedź jutro na treningu.
-Dobrze. -powiedziałam z uśmiechem na twarzy po czym wyszłam z hali i udałam się do domu.
Kiedy dotarłam na miejsce zaparzyłam sobie gorącej herbaty po czym usiadłam na kanapie i rozważając czy przyjąć propozycję od zarządu. Impulsywnie sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Paula prosząc aby się pojawił u mnie jak najszybciej. Długo nie musiałam na nieg czekać. Po 15 minutach był u mnie.
-Cześć kochanie. -powiedział usmiechnięty Lotman po czym niespodziewanie szybko poczułam jego usta na moim policzku.
-Witaj skarbie, usiądź. -wskazałam na kanapę.
-Mów co się stało, martwię sie. - i na prawdę jego oczy miały wyraz zmartwionych
-Dostałam propozycję zostania masażystką Resovii, a najgorsze jest to że muszę wyjechać na tydzień do Warszawy. -posmutniałam, przypomniałam sobie ze podczas wyjazdu nie będę widziała się z moim ukochanym .
-Ale kochanie to świetnie. A poza tym rozłąka może dobrze nam zrobić. -złapał mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy
-Tak myślisz?
-Tak, a co powiedziałaś Górskiemu?
-No że się zastanowie.
-To dzwoń do niego natychmiast i powiedz że jedzieś na ten kurs.
-Ok. -powiedziałam i chwyciłam za telefon.
Kilka chwil później.
-I co, kiedy wyjeżdżasz? -zapytał ciekawy przyjmujący
-Jutro po południu, muszę się spakować.
-Pomogę ci. - wziął walizki i zaczął mnie pakować.
-Dziękuję ci, kochany jesteś -pocałowałam go w policzek
Po godzinie byłam już spakowana. Siedzieliśmy z Paulem wtuleni na kanapie w salonie.
-Mamy szczęście że znaleźliśmy siebie, prawda? -zapytałam troskliwym głosem
-Szczęście? To było przeznaczenie. - po tych słowach wypowiedzianych przez amerykanina poczułam jego usta na swoich.
Czułam szczęście i bezpieczeństwo z resztą jak zawsze w jego ramionach. Chwilę z nim płynęły tak szybko jak nigdy. Nie spostrzegłam się nawet kiedy poszedł do siebie. Byłam jak zaczarowana jak za każdym razem po jego pocałunkach.
Nastał ranek, dzwoniłam do Lotmana ale nie odbierał a chciałam się z nim pozegnać. Postanowiłam pojechać do niego do mieszkania. Po chwili byłam na miejscu. Zdziwiło mnie tylko to że drzwi do jego mieszkania były uchylone. Weszłam po cichu do mieszkania a widok jaki mnie tam zastał przeszedł moje najśmielsze oczekiwania...
Paul całujący się ze swoją byłą żoną Jasmine. Jak tylko zobaczył mnie w drzwiach oderwał się od niej. A ja stanęłam we łzach. Czułam na sobie jak runął mój swiat.
-Blanka to nie tak... -próbował się tłumaczyć siatkarz
-A jak? To ja nawet jeszcze nie wyjechałam a ty już? -krzyczałam przez łzy
-To nie tak! -ciągnął Lotman
-Daj mi spokój nie nawidzę cię. Jesteś skończonym dupkiem. Nie chcę cie znać. To koniec!!! -po tych słowach wybiegłam z jego mieszkania.
-Blanka ja cię kocham!!! -wydzierał się
-Daj mi spokój ! Nie chcę cię znać. -krzyczałam przez łzy
-Będę o ciebie walczył czy tego chcesz czy nie!!
-A rób co chcesz! - wsiadłam do auta oparłam głowę o kierownicę i dałam upust łzom. Po kilku minutach doprowadziłam się w mniejszej części do ładu i ruszyłam w drogę.
Minęłam tylko Rzeszów i rozszalała się nawałanica. Nie zwróciłam uwagi na to jak mocno pada deszcz. Po chwili spostrzagłam auto jadące wprost na mnie zdążyłam tylko pomyśleć To koniec......

Leci do Was zmodyfikowany 4 rozdział . ;) Czekam na wasze opinie.


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ




Rozdział 3

Przebudziłam się dość późno. Jednak kiedy zaczęłam kontaktować spostrzegłam że Paula nie było już obok mnie. Zgramoliłam się z kanapy i poszłam do kuchni.
Na blacie był tależ z goframi oraz sok pomarańczowy, jednak pod tależem był liścik. A jego teść była następująca: Wybacz że tak szybko poszedłem. Mam nadzięję że nie będziesz zła, Smacznego. :) - Paul .
Od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Po zjedzeniu śniadania przygotowanego przez przyjmującego. Ogarnęłam się i jak codzień śiątek,piątek czy niedziela treningi a co za tym idzie... Fotograf nie pauzuje.
Po 30 minutach byłam już na Podpromiu. Siedząc w górnych sektorach zatracona w przygotowaniu aparatu do swojej pracy podszedł do mnie Lotman.
-Smakowało śniadanie? -zapytał
-Przestraszyłeś mnie! -krzyknęłam
-Ale tak smakowało nawet bardzo. -posłałam uśmiech w stronę siatkarza.
-Bardzo się cieszę. Jeśli pozwolisz mogę Ci takie codziennie robić.-uśmiechął się Paul
-Właśnie... Słuchaj Paul... -nie skończyłam zdania a trener zawołał chłopaków na zbiórkę.
-schodząc ze schodów. Paul krzynkął:
-Później zadzwonie.
Jak to zwykle na treningu robiłam masę zdjęć chłopakom.
-Krzysiu obróć się na moment -zawołałam do naszeglo libero
-Ależ proszę Cię bardzo. -mówiąc to zaczął pozować do zdjęć.
-Nie no urodzony model... -śmiejąc się pstrykałam zdjęcia Igle.
-Krzysiek co to ma być pokaz mody czy trening? -zapytał lekko podenerwowany Kowal
-Oczywiście trenerze. Już spokój.
Dziś wyszłam wcześniej z treningu . Kiedy dotarłam do domu było około 15:00. Przebrałam się w luźne ciuchy i zaległam przed telewizorem. Zaczęłam oglądać jakiś film bardzoo wciągający ale jak zwykle moje zainteresowanie musiał przerwać mój kochany telefon. Jednak odebrałam go z wielkim entuzjazmem gdyż dzwonił to Lotman. Odebrałam.
-O czym chciałaś ze mnę porozmawiać? -zapytał.
-Wiesz to nie jest rozmowa na telefon. Jeżeli jesteś ciekawy to wpadnij do mnie i pogadamy.
-Ok. W takim razie będę za godzinkę.
-Czekam. Do zobaczenia. - po tych słowach się rozłączyłam.
Przebrałam się w coś bardziej odpowiedniego. Ogarnęłam mieszkanie i czekałam na swojego gościa. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie mógł to być nikt inny jak tylko On.
-Wejdź proszę. -powiedziałam zapraszając go do środka
-Coś się stało zawsze witałaś mnie z uśmiechem na twarzy.? -zapytał lekko poddenerwowany amerykanin
-Właściwie to nie... Sama już nie wiem co mam o tym myśleć. Właściwie to o nas. -w tym monecie usiedliśmy na kanape
-Słuchaj, pamiętasz rano wspominałaeś że się jak się zgodzę to będziesz mi robił codziennie śniadania i wogóle. Dzień wcześniej usypiam w twoich ramionach na kanapie. Możesz mi wyjaśnić o  co w tym chodzi? -zapytałam z nutą rządania w głosie.
-Posłuchaj Blanka, to nie bez przyczyny. Bardzo ale to bardzo mi się podobasz i po prostu nie wiem jak Ci to okazać. Mam nadzieję że się nie gniewasz.
-Nie, skąd to znaczy ... Zakochałeś się we mnie? -długo biłam się z myślami czy zadać mu to pytanie jednak się odważyłam.
-Tak. Śnisz mi się codziennie, cały czas mam przed oczami twój uśmiech. A czy czujesz do mnie to samo? -z większym uczuciem, nadzieją w głosie nie mógł tego powiedzieć.
-Tak to samo od czasu kiedy się poznaliśmy na hali. -powiedziałam szczęśliwym tonem.
-W takim razie Blanko. Czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną?
-Oczywiście że chce.
Powiedziałam ze łzami w oczach i ogromnym sercem wypełnionym od tamtej chwili miłością i szczęściem do mojego przyjmującego. Nawet się nie spostrzegłam a nasze usta się połączyły. Czułam wtedy radość, bezpieczeństwo w jego ramionach po prostu uczucie nie do opisania.
Kiedy już się o siebie oderwaliśmy Paul wyszeptał mi szarmancko do ucha:
-Kocham cię najdroższa.
Po czym podziękowałam mu pocałunkiem oraz szczerym usmiechem. Nie marzyłam o niczym innym jak tylko zostać w jego ramionach do końca świata.....

Macie tutaj 3 rozdział. Mam nadzieję że się podoba. :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ =*

Rozdział 2

Weszłam do mieszkania, obejrzałam sobie zdjęcia zrobione na treningu ze szczególnym uwzględnieniem na Paula. Zanim się spostrzegłam była już 22:30. Po kąpieli leżąc w łóżku myślałam o dzisiejszych wydarzeniach. Jakie ja mam szczęście... poznałam faceta który od dawna zajmuje moje myśli. Chwilę później już usypiałam jednak z senności wyrwał mnie dźwięk sms-a. Chwyciłam komórkę, popatrzyłam na ekran. Po czym pomyślałam dziwne nie znam tego numeru. Postanowiłam otworzyć wiadomość a jej treść była następująca: Dobranoc królewno :p ;* :* -Paul. Od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Odpisałam mu tym samym zmieniając królewnę na królewicza. Po czym zasnęłam.
Rano obudziłam się dość wcześnie o 9:00. Zebrałam się i poszłam na Podpromie popstrykać kilka zdjęć. Kiedy byłam już pod halą w drzwiach spotkałam się z Piotrkiem Nowakowskim.
-A dzień dobry pani fotograf. -powiedział ironicznie środkowy
-Witam pana środkowego.
-Jak minął wczorajszy wieczór bo coś widzę że jesteś nie wyspana. -zaśmiał się Piotrek
-A to chyba nie twoja sprawka. -popatrzyłam podejrzliwie na siatkarza.
-Nie no oczywiście. Ale nie zmienia to faktu że cała drużyna już wie że Łośman cię odprowadzał do domu.
-I co z tego.? -zapytałam
-Zazdrosny jesteś.? -roześmiałam się.
-Oczywiście. -powiedział w śmiechu Pit.
Po chwili cała drużyna już trenowała a ja jak najciszej robiłam im zdjęcia. Nawet nie miałam kiedy zamienić zdania z Paulem jednak nie przeszkadzało mi to ponieważ byłam z nim umówiona na kolacje. Po zakończonym treningu wróciłam do domu. Wrzuciłam zdjęcia z treningu na stronę Resovii kiedy skończyłam była godzina 17:30 resztę czasu poświęciłam na przygotowanie do spotkania z przyjmującym. Postanowiłam się ubrać w tak zwaną "małą czarną" i do tego oczywiście szpilki by się jakoś prezentować przy dwu metrowcu.
Niespodziewanie szybko nadeszła 19:00 . Paul nie spóźnił się ani minuty.
-Cześć. -powiedział amerykanin
-Witaj. -uśmiechnęłam się promiennie
-Pięknie wyglądasz. -po czym wyciągnął z za siebie bukiet czerwonych róż.
-Jakie one są śliczne... Dziękuję ci. - musnęłam go lekko moimi czerwonymi ustami w policzek.
-Wstawię je tylko do flakonu.
Po chwili byliśmy już w restauracji. Lotman zamówił wino.
-Jaki elegancki wybór. Wino z najwyższej półki..
-Dla ciebie wszystko. - powiedział przyjmujący
Upiliśmy zaledwie pół kieliszka aż tu nagle... Zjawiły się ni stąd ni z owąd fani Paula. Pomyślałam wtedy że rozda kilka autografów i powie im żeby sobie poszły. Mija 15 minut potem 20 a on nadal robi sobie zdjęcia z fankami. Byłam już maksymalnie wściekła. Wyszłam z restauracji zamówiłam taksówkę i pojechałam do domu. Kilka chwil później byłam już w mieszkaniu. Trzasnęłam drzwiami by dać upust swoim emocjom, które aż we mnie kipiały. Siedząc przed telewizorem spędzałam  sobotni wieczór chociaż miał on wyglądać całkiem inaczej... Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
-Co tutaj robisz.? Twoje fanki puścyły cię tak szybko? -zapytałam z taką samą ironią jak wcześniej Piotrka
-Przepraszam cię. zachowałem się jak ostatni dupek.
-Masz rację zachowałeś się jak dupek.
-Wybaczysz mi? - Paul zrobił oczka zbitego psiaka a ja nie mogłam się oprzeć jego brązowym oczom
-Wchodź. Nie potrafię się na ciebie długo gniewać. A co ty tam masz za plecami -zapytałam z ciekawości
-Mówiłaś że ci smakowało to wino więc wyniosłem jeszcze jedną butelkę.
-Wariat z ciebie. -roześmiałam się, po czym usiedliśmy na kanapie.
-Twoje marzenie? -zapytał Paul.
-Hmm.... dostać posadę fotografa Resovii na stałę. I żeby ta chwila trwała wiecznie. - uśmiechnęłam sie uwodzicielsko.
-A twoje.? -zapytałam siatkarza
-Moje podobne jak twoje też chcę żeby ta chwila sie nie kończyła i oprócz tego chciałbym założyć rodzinę.
-Tak szybko? Przecież na razie odnosisz sukcesy. Dasz radę pogodzić wychowywanie dziecka oraz pracę na "walizkach" ?
-Innni jakoś sobie radzą. Zazdroszczę Wojtkowi i Perle.
-Fakt, wyglądają na szczęśliwych i na pewno tak jest.
Rozmawialiśmy bardzo długo aż w pewnym momencie niespodziewanie zasnęliśmy na kanapie. A co najdziwniejsze w swoich ramionach.

Leci do Was 2 rozdział mojego opowidania. Mam nadzieję że się podoba czekam na komentarze. :)

Rozdział 1

Normalnie krótki komentarz do rozdziału będzie na końcu ale dziś zrobię wyjątek. :) Więc tak... w mojej pierwszej historyjce główną bohaterką będzie 21 letnia studentka wydziału dziennikarstwa Blanka Aleksandra. Pewnego dnia dostanie ofertę której nie odrzuci. Od tamtej pory jej życie zmieni się diametralnie... Zapraszam do lektury. Milego czytania ;)

 Ze snu wyrwał ją telefon. Podniosła słuchawkę
-Słucham. -powiedziała zaspanym głosem dziewczyna
-Dzień dobry. Czy rozmawiam z Panią Blanką.
-rzuciałm krótkie i ospałe -Tak.
-Świetnie z tej strony oficer prasowy Asseco Resovii Rzeszów Katarzyna Zięba.
po tym co usłyszałam w suchawce od razu stanęłam na równe nogi.
-Witam Panią. Czemuz zawdzięczam pani telefon.?
-Wraz z zarządem chcielibyśmy panią zaprosić na rozmowę w sprawie posady oficjalnego fotografa naszej drużyny.
-Na prawdę.? Oczywiście będę o której i gdzie dokładnie?
-16:00 biuro zarządu.
-Będę na pewno. Dziękuję za telefon.
odłożyłam słuchawkę. Po czym eksplodowała we  mnie radość. Pomyślałam - ja fotografem Resoviaków niemożliwe....
Przez resztę dnia nie myślałam o niczym innym. Aż nadeszła godzina spotkania...
Weszłam nie pewnie do biura gdzie czekał na mnie cały zarząd.
-Dzień dobry. -powiedziałam z uśmiechem
-Witamy Panią. -odpowiedziała Pani Katarzyna.
Cała rozmowa zleciała bardzo szybko około godziny. Po obejrzeniu próbek moich fotograficznych zdolności zdecydowali mnie przyjąć na okres próbny 1 miesiąc. Ucieszyłam się i pomyslałam że teraz szczęśliwa mogę wrócić do domu. Ale się myliłam...
-W takim razie ma Pani szanse się wykazać. -powiedział prezes
-Nie rozumiem... -przez tą radość zapomniałam że chłopcy mają trening-
-Proszę zabrać ze sobą aparat idziemy na dół zapoznać Panią z chłopakami i przy okazji zrobić kilka zdjęć.
-Oczywiście. -odpowiedziałam Chwilę później byłam na dole. Pan prezes zapoznał mnie z drużyną. Wszyscy przyjęli mnie miło oprócz jednego... Kiedy podeszłam do przyjmującego Paula Lotmana serce mi zadrżało przecież od dawna mi się podobał. Mimo tego iż wiedziałam że naszego języka jeszcze nie opanował w 100 procentach to postanowiłam się przywitać po polsku.
-Witaj. Blanka jestem. -podałam dłoń.
-Witam piękną damę. -po czym ucałował moją dłoń poczułam wtedy jego wzrok na sobie aż w końcu nasze spojrzenia się odnalazły. Miałam przeczucie jak gdyby trwało to całą wieczność a nie kilka sekund. przez cały trening chodziłam jak zaczarowana we śnie z nadzieją by sie nie obudzić zbyt szybko...
Trening zleciał dość szybko zrobiłam mase zdjęć. Kiedy już miałam opuścić halę Podpromie kilka metrów przed drzwiami podszedł do mnie Paul i powiedział:
-Taka piękność nie powinna wracać sama do domu.
-Niestety muszę. -odpowiedziałam po czym się uśmiechnęłam promiennie w jego stronę.
-Ja Cię odprowadzę.
-Dobrze. Będzie mi bardzo miło.
Podczas drogi powrotnej zdążyliśmy się po krótce poznać. Gdy jednak doszliśmy pod mój blok. Zabrakło słów. Po kilku minutach nie zręcznej ale za to pięknej ciszy. Paul zapytał:
-Dasz się porwać jutro na kolację?
-Porwać. A długo mnie będziesz przetrzymywał? -zapytałam śmiejąc się za to Lotman z uśmiechem odpowiedział.
-Chociażby całą noc.
-Hmm. No nie wiem, nie wiem... No dobrze. -puściłam do niego oczko
-W takim razie będę po Ciebie jutro o 19:00.
-Będę czekać. -odpowiedziałam, nie dokończyłam mówić słowa a już poczułam jak jego usta musnęły mnie w policzek. Myślałam wtedy że to naprawdę sen.
-Dobranoc piękna! Będę śnił o tobie. - rzucił już odchodzący siatkarz. Zdążyłam już tylko pomachać na dowidzenia po czym weszłam do bloku....